czwartek, 28 marca 2019

10. Czasami człowieka musi sponiewierać, żeby zmądrzał.

Zwariowałam. Po jaką cholerę zgodziłam się iść na przyjęcie urodzinowe Vitolo? Gdyby nie ta ciamajda Amanda, udałoby się nam uciec niespostrzeżenie z zasięgu jego wzroku. Niestety. Dopadł nas na parkingu i oznajmił, że nie przyjmuje żadnej odmowy. I co biedna miałam niby zrobić?
Podejrzewałam, że Olga wścieknie się na mój widok. Będzie chciała za wszelką cenę pokazać mi, kto tu rządzi. Oczywiście jej pogróżkami kompletnie się nie przejęłam, a wręcz wyśmiałam. Rozwodzę się z Saulem tylko dlatego, że sama tego chcę. Swoje żałosne sceny zazdrości mogła sobie wsadzić między książki bądź tam, gdzie słońce nie dochodzi.
- Będziemy po prostu dobrze się bawić! - dobrze było Amandzie mówić. To nie ona miała na głowie rozwód oraz pseudo seanse z psychologiem. Nie wspominając o irytującej Oldze, którą co raz trudniej było mi omijać szerokim łukiem. Postanowiłam jednak skupić się tego wieczora na znajomych. Po złożeniu Vitolo życzeń urodzinowych, usiadłam z dziewczynami przy jednym stoliku. Pomiędzy nami brakowało Loli, która towarzyszyła Janowi między chłopakami. Dla żadnej z nas nie była to komfortowa sytuacja.
- Urodziny urodzinami, ale wypijmy za nasze bardzo dobre wyniki! - zawołała Jenny, unosząc szklankę ze swoim drinkiem ku górze. - Miejmy nadzieję, że to pierwsze miejsce utrzymamy do samego końca!
- I za zdobycie Ligi Mistrzyń! - dodała Amanda.
- Wróciła Rubia, więc teraz będzie nam łatwiej. - Ludmila posłała mi uśmiech.
- Nie mów tego głośno. - zachichotałam. Upiłam łyk Mojito, rozglądając się dyskretnie po pomieszczeni. Puściłam oczko do Loli, która pogrążona była w rozmowie z Janem, dwa stoliki dalej. Słoweniec nie odrywał wzroku od mojej przyjaciółki, co osobiście mi imponowało. Pasowali do siebie idealnie.
- Powinnaś mu powiedzieć. - usłyszałam szept Amandy. Uniosłam brew ku górze, spoglądając na nią zaskoczona. - O szantażu Olgi. Ten rozwód to tylko i wyłącznie wasza sprawa. Osoby trzecie nie powinny się wtrącać, tym bardziej w taki sposób. On się jej zwierza, nie wiedząc jaka jest na prawdę.
- Skoro się jej zwierza to znaczy, że jej ufa. - mruknęłam.
- Oni rzeczywiście są TYLKO przyjaciółmi.
- I co w związku z tym? - westchnęłam. W tym samym momencie "przyjaciele roku" weszli do pomieszczenia. Olga była uwieszona na ramieniu Saula, posyłając wszystkim szeroki uśmiech niczym gwiazda Hollywood. Duszkiem wypiłam resztkę mojego drinka, po czym podniosłam się z krzesła. - Szczerze mówiąc, czuję się lepiej z faktem, że jako mój mąż nie miał tej przyjemności aby "widzieć jej bieliznę". Potem niech robi co chce. - dodałam, po czym podeszłam do baru. - Poproszę jeszcze jedno Mojito.

- Jedno mojito, dwa mojito. Popatrz, jakie piękne oczka. - zanuciłam, po czym zaczęłam chichotać. Tego mi właśnie było trzeba. Totalnego rozluźnienia i dobrej zabawy.
- Po tych kilku drinkach każde oczka są ładne. - czknęła Amanda opierając głowę o moje ramię. Cmoknęłam ją z czułością w czoło. Mój kochany kurdupelek. - Rubia? Chyba mi się kręci w głowie. - zmarszczyła swoje brwi.
- Chyba?
- Albo mam omamy. Lola całuje się z Janem? - kiwnęła głową w stronę stolika przy którym siedziała nasza przyjaciółka. Uchyliłam zaskoczona usta, widząc to samo co Amanda. To zdecydowanie nie mogły być omamy! - O mój Boże! Lola cału ... mmm! - spojrzała na mnie z oburzeniem, zaraz po tym jak zamknęłam jej usta własną dłonią.
- Cicho! - parsknęłam. - Trzeba uczcić szczęście naszej przyjaciółki. Idę po drinki! - skoczyłam na równe nogi. To był niestety mój błąd, ponieważ zakręciło mi się w głowie. Wzięłam jednak głęboki oddech, po czym skierowałam swoje kroki w stronę baru. - Hej. - posłałam barmanowi szeroki uśmiech.
- Kolejne Mojito ślicznotko? - puścił mi oczko.
- Dla mnie i mojej przyjaciółki. - oparłam się o ladę.
- Już się robi. - uśmiechnął się uroczo, co odwzajemniłam. - Ines Morales, prawda? - spytał. Kiwnęłam głową, przyglądając się jak przygotowuje dla mnie i dla Amandy drinki. - Piękna dziewczyna, która kocha piłkę nożną. Skarb. - postawił przede mną dwie szklaneczki. Wyciągnęłam do nich dłonie, jednak ktoś bezczelnie je ode mnie odsunął.
- Wypiłaś już dwa. Po trzecim tracisz kontakt z rzeczywistością. - usłyszałam obok siebie stanowczy męski głos. Uniosłam wzrok na Saula, który znów zaczynał się rządzić. Zacisnęłam pięści, czując jak podnosi mi się ciśnienie. - Powinnaś wrócić do domu, Ines.
- To przyjęcie Vitolo, nie Twoje. - warknęłam. - Nie możesz mnie wyrzucić.
- Tylko Cię proszę. Po tym drinku zaliczysz zgon.
- Powiedz po prostu, że moja obecność Ci przeszkadza! Albo Oldze! - wskazałam ręką w stronę stolika, przy którym siedziała Garcia z niezadowoloną miną. - Mój zgon nie jest już Twoim problemem. - syknęłam, po czym wyciągnęłam dłonie po szklanki. Jednym ruchem odsunął mnie od baru. - Przestań!
- Myślę, że lepiej będzie jeśli ...
- Nie wpieprzaj się! To rozmowa pomiędzy mną, a moją żoną, jasne?! - obrzucił niewinnego barmana wściekłym spojrzeniem. Ten jedynie uniósł dłonie w geście poddania, po czym się oddalił. - Ciekawe kto tym razem będzie Ci trzymał głowę nad sedesem. To wcale nie jest przyjemne!
- Skoro tak Cię obrzydzam, to w czym masz problem?!
- Ines ...
- Po za tym, jakim prawem powiedziałeś mu, że jesteśmy małżeństwem? - syknęłam, wskazując dyskretnie na barmana. - Kretynie, to miała być tajemnica! Tylko najbliższe nam osoby, którym ufamy, mógłby o tym wiedzieć. On może w każdej chwili poinformować o tym fakcie media!
- W tym momencie co innego jest ważniejsze.
- Niby co? - prychnęła.
- Abyś bezpiecznie wróciła do domu. Zapominasz, że doskonale wiem, jak się zachowujesz gdy przeholujesz. Ostatnim razem położyłaś się na ławce w parku, bo nie dałaś rady dojść do taksówki. - bezczelnie przypomniał mi żenujący epizod w moim życiu. - Kto Ci dzisiaj pomoże? Amanda? - zironizował, wskazując na przysypiającego kurdupelka. - Ją też trzeba odwieźć!
- Samarytaninie roku zajmij się Olgą. - prychnęłam odwracając się na pięcie. Z całych swoich sił starałam się, aby w miarę prosto podejść do Amandy. Jedno zachwianie, a Niguez puszyłby się z dumy. - Kurdupelku? - trąciłam przyjaciółkę palcem. Uniosła na mnie zamglony wzrok i uśmiechnęła się szeroko. - Pora wracać.
- Gdzie Mojito?
- Mąż mi zakazał. - zironizowałam.
- Jesteś bardzo usłuchaną żoną. Wyjdź za mnie. - czknęła.
- Rozwiodę się i jestem cała Twoja. - obiecałam chwytając jej kurtkę w swoje ręce. - No chodź. Jako przykładna żona powinnam zająć się podpitym mężem. - zachichotałam, po czym pomogłam przyjaciółce w ogarnięciu się. Na koniec chwyciłam ją pod ramię i ruszyłam w stronę wyjścia. - Staraj się iść prosto. Czuję wzrok Saula na swoich plecach.
- Raczej tyłku.
- Amanda. - warknęłam.
- Dokąd to? - stanęłyśmy jak wryte. Przed nami wyrósł Saul Boria Niguez Escaplaez we własnej osobie. Prywatnie mój mąż. Przynajmniej jeszcze przez kilka tygodni. Jak na rozkaz posłałyśmy mu niewinne uśmiechy. - Chwiejecie się jak drzewa na wietrze.
- Niezwykle poetyckie. - przyznałam. - Ale czeka na nas taksówka.
- Odwiozę was.
- Nie trzeba.
- A co, jeśli kierowca taksówki nas zamorduje? - Amanda trąciła mnie łokciem, na co wywróciłam zirytowana oczami. - Pamiętasz ten horror, który oglądałyśmy? Ja nie ryzykuje!
- Panikujesz bo jesteś pijana.
- Nawet pod wpływem procentów myślę racjonalnie. - zauważyła dumnie. Saul zastrzegł, abyśmy na niego zaczekały. Doskonale wiedziałam, że poszedł po Olgę. Ta sytuacja na prawdę zaczynała być żenująca.

- Wypiła jeszcze jedno mojito! - "poskarżyła" Amanda Saulowi. Niguez posłał mi wściekłe spojrzenie, na co uśmiechnęłam się szeroko w odpowiedzi. - Powiedziała, że na trzeźwo nie przeżyje jazdy w jednym samochodem z ... - ucięła spoglądając z aluzją na obrażoną Olgę.
- Trzeźwa to ona była gdy tu weszła. - mruknął.
- Jesteś moim mężem. A skoro nie tykasz się alkoholu, a równowaga w naturze musi pozostać zachowana, jestem wręcz zmuszona, aby to za Ciebie nadrobić. - odpowiedziałam niewinnie, po czym zachwiałam się niebezpiecznie na obcasach. - No dobra. To była ściema. Teraz nie mogę wejść do Twojego samochodu, bo niechcący mogę go pobrudzić.
- Wsadzę Cię do bagażnika.
- Dupek.
- Saul, ja wracam taksówką. - odezwała się do tej pory milcząca Olga. - Nie mam zamiaru przebywać w jednym towarzystwie z tą alkoholiczką. - zmierzyła mnie wzrokiem pełnym obrzydzenia.
- Kogo nazywasz alkoholiczką? - doskoczyłam do niej. Niguez momentalnie zareagował, stając mi na drodze i posyłając pełne surowości spojrzenie. - Tobie przydałby się drink na rozluźnienie!
- Żal mi Ciebie!
- A mi Ciebie! Wolę być alkoholiczką niż dziwką! On ma żonę! - wrzasnęłam. Wokół mnie zapanowała przerażająca cisza. Jedynie w oddali było słychać dudniącą muzykę. Na całe szczęście w holu nie było nikogo po za naszą czwórką. Saul wbił we mnie pełne sprzeczności spojrzenie, natomiast Olga poczerwieniała ze złości, a następnie wyminęła nas bez słowa.
- Zadowolona jesteś z siebie? - warknął.
- Po co się wtrąca w nie swoje sprawy?
- Jest moją przyjaciółką!
- Więc leć za nią! - wskazałam ręką wyjście. - Ze mną się rozwodzisz! - dodałam wściekle. Saul pokręcił głową, po czym ruszył w ślad za Olgą. Zacisnęłam pięści, czując jak furia ogarnia moje ciało. Przesadziłam. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Jednak Olga doprowadzała mnie do szału! Szantażowała i robiła z siebie ofiarę. Ilekroć chciałam ją zignorować, ona robiła wszystko, abym wybuchła.
- Ines ... może wrócimy z Lolą i Janem? Pójdę po nich ... - zaoferowała niepewnie Amanda. Kiwnęłam jedynie głową, a gdy przyjaciółka zniknęła na sali, odwróciłam się na pięcie i wyszłam z klubu. Chłodne powietrze owiało moje ramiona. Objęłam się rękoma i ruszyłam przed siebie. Czułam łzy napływające do moich oczu, jednak ze wszystkich sił starałam się, aby nie znalazłaby one ujścia. Chciałam być sama.
Wcale nie wypiłam kolejnego drinka. To było kłamstwo, aby zirytowany Saul wsadził mnie do taksówki. Nie miałam ochoty na przebywanie z nim i Olgą w jednym samochodzie. Byłam dorosła i potrafiłam sama się sobą zająć. Tak było w Londynie, tak będzie i w Madrycie. 
Irytujący telefon cały czas dawał o sobie znać. Amanda, Lola, dwa inne nieznajome numery ... napisałam wiadomość przyjaciółkom, że wszystko jest w porządku i wracam do domu sama. Wyłączyłam Iphona i wrzuciłam go do torebki. Do cholery, nie miałam piętnastu lat! Rozumiałam ich niepokój, ale każdy potrzebował chwili samotności.
Sama nie wiem jak to się stało, ale swoje kroki skierowałam do knajpy starej Gonzalez. Było już późno, jednak wewnątrz świeciło się światło. Pchnęłam drzwi, a charakterystyczny dzwonek oznajmił moje przybycie. Oczywiście nie miałam ochoty na Churros, ale w tym momencie to miejsce wydawało się być dla mnie najodpowiedniejsze.
- Won mi stąd łobuzie! - wytrzeszczyłam oczy na starą Gonzalez, która wypadła z zaplecza z miotłą w rękach, gotowa do ataku. Na mój widok stanęła jak wryta. Przez chwilę mierzyłyśmy się zszokowanymi spojrzeniami. - Ines? Matko Przenajświętsza, chcesz żebym zeszła na zawał?!
- Przepraszam. - wydukałam.
- Co się stało? - odłożyła "narzędzie zbrodni" pod ścianę. - Niech zgadnę. Mężczyzna? - położyła dłonie na swoich biodrach. Kiwnęłam niepewnie głową. - Cokolwiek zrobiłaś bądź powiedziałaś, pamiętaj że to jego wina. Kobiety tracą swój zdrowy rozsądek tylko z powodu męskiego gatunku. Miałam czterech mężów, wiem co mówię. - pogładziła moje policzki.
- Sprowokowała mnie do tego ... jego przyjaciółka. - zironizowałam.
- Przemówiła przez Ciebie zazdrość.
- Nie prawda!
- Oj Ines, jak Ty mało wiesz o życiu. - zacmokała. - Siadaj dziecino. Zrobię Cię kawy, bo mizernie mi wyglądasz. - posłusznie usiadłam na krześle barowym, uważnie obserwując krzątającą się kobietę. Załączyła ekspres do kawy i wyciągnęły uroczy mały kubeczek. - Kiedyś, w porywie zazdrości, ucięłam warkocz niejakiej Marii Dolores bo zaczęła kręcić się wokół mojego Carlosa. A może to był Ricardo? - zamyśliła się na chwilę. - W każdym bądź razie ten warkocz to była jej duma. - parsknęła.
- Nazwałam ją dziwką. - mruknęłam.
- Nazwałam tak Carolinę Martinez, bo uśmiechnęła się do mojego Juana.
- Ale ja nie miałam prawa. - jęknęłam. - Nie jesteśmy razem.
- Co nie przeszkadza Ci być zazdrosną. - niespodziewanie wyłączyła ekspres i wyciągnęła z szafki butelkę cydru. Gwałtownie pokręciłam głową, mrucząc pod nosem, że Saul mnie zabije. - Jesteś niezależną i młodą kobietą. Będąc w Twoim wieku, nawet nie miałam prawa, aby o tym śnić. Byłam skazana na mojego pierwszego męża, prosząc go o zgodę na cokolwiek. Nawet o łyk alkoholu! Wasze pokolenie cofa się w rozwoju. Wstyd!
- Racja. Niech pani leje. - machnęłam dłonią.
- Czasami człowieka musi sponiewierać, żeby zmądrzał. - dodała zadowolona, po czym rozlała alkohol do dwóch kieliszków. Westchnęłam ciężko, ale chwyciłam za jeden. Piję w towarzystwie starej Gonzalez. Niżej raczej upaść się nie dało. - Jesteś Hiszpanką Ines. Wyglądasz jak Angielka, ale charakter masz południowy. Zawsze byłaś wybuchowa i to się nigdy nie zmieni. Pod wpływem emocji najpierw mówisz, a potem myślisz. Twoja sytuacja wcale nie różni się od mojej, gdy ucięłam warkocz Marii Dolores. Dusiłaś to w sobie, aż w końcu wulkan wybuchnął.
- Wolałabym być mądrzejsza. - upiłam łyk cydru.
- Mądrość i zazdrość wcale nie idą w parze.
- Na prawdę pani sądzi, że jestem zazdrosna? - mruknęłam, patrząc na nią niepewnie. Kiwnęła głową i opróżniła swój kieliszek. - Zawsze był dla mnie ważny i nigdy tak do końca nie pogodziłam się z naszym rozstaniem. Ale to już przeszłość i się z nią pogodziłam. Może to zwykły sentyment?
- Nazywaj to jak chcesz. Ja wiem swoje. - dolała mi.
- Jestem żałosna.
- Po prostu kochasz.
- Ale ... - charakterystyczny dźwięk przerwał moją odpowiedź. Odwróciłam się gwałtownie, gotowa pomóc starej Gonzalez w walce z nieproszonym gościem. Widząc jednak przybysza, moja twarz gwałtownie zbladła. Był wściekły, aczkolwiek w jego oczach dostrzegłam ulgę.
- Do cholery jasnej, czy Ty wiesz do czego służy Twój pieprzony telefon?!
- Saul! - skarciła go pani Clara. - Takie słowa to poza moją knajpą! No ... chyba że w czasie meczu z Realem Madryt.
- Latam jak ten ostatni idiota po całym Madrycie i jej szukam, więc niech mnie pani nawet nie denerwuje! - zastrzegł. Gonzalez wzruszyła w odpowiedzi ramionami i upiła kolejny łyk cydru. - Mogłaś odebrać chociaż jedno połączenie! - zwrócił się do mnie. - Wydzwaniamy do Ciebie wszyscy, nawet Jan!
- Napisałam dziewczynom, że wracam sama i wszystko jest w porządku.
- I wyłączyłaś telefon! Wiesz co mogło Ci się stać po drodze?!
- Jak widzisz, jestem cała i zdrowa. - wskazałam na panią Gonzalez, która uniosła swój kieliszek z uśmiechem. - Nie mam piętnastu lat, Saul. Radziłam sobie sama przez ostatnie lata w Londynie i jakoś żyję. Nie potrzebuję niani, szczególnie takiej, której to nie na ręke. Niepotrzebnie do Ciebie dzwoniły.
- Nawet przez chwilę nie przyszło Ci na myśl, że ktoś się może o Ciebie martwić? - prychnął. - Amanda i Lola to Twoje przyjaciółki, które panikują wymyślając najczarniejsze scenariusze. Musisz być aż taką egoistką? Zawsze myślisz tylko o sobie. Zawsze! Niczym zapatrzona w siebie księżniczka! - krzyknął. Poczułam jak łzy napływają do moich oczu. Spuściłam głowę, zawstydzona tym faktem. Słowa Saula mnie zabolały, bo doskonale wiedziałam, że miał wiele racji.
- Więc wyjdź, jeśli na prawdę tak uważasz. - syknęła pani Clara.
- Powinienem tak zrobić.
- Nie zatrzymuję Cię i nie potrzebuję. Możesz iść. - mruknęłam. Poczułam jak zawartość żołądka podchodzi mi do gardła. Zerwałam się z krzesła i pobiegłam na zaplecze, gdzie znajdowała się łazienka. Niguez miał rację. Mój organizm nie przyjmował trzeciej dawki alkoholu i właśnie się zbuntował.
Ochlapałam twarz zimną wodą, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Czułam się, jakby przejechał mnie czołg. I tak też wyglądałam. Potrzebowałam wygodnego łóżka i tabletek po przebudzeniu. I wody. Dużej ilości wody.
- W porządku? - usłyszałam głos Saula gdy opuściłam pomieszczenie.
- Tak. Poradzę sobie.
- Osiwieję przez Ciebie zbyt wcześnie.
- Twój ojciec zawsze powtarzał, że przez żonę traci się włosy, a nie siwieje. - mruknęłam pod nosem. Saul uśmiechnął się, jednak dość szybko spoważniał. - Jeśli się martwiliście, to przepraszam. Potrzebowałam chwili samotności.
- Picie ze starą Gonzalez to akt desperacji, a nie chwila samotności.
- Nazywaj to jak chcesz. - wyminęłam go.
- Ines, nie spieraj się już dzisiaj ze mną. Odwiozę Cię do domu i zapominamy o wszystkim.
- Może jeszcze obowiązek małżeński mam spełnić? - zironizowałam.
- Jeśli chcesz. - wzruszył ramionami.
- Posłuchaj Ines mojej dobrej rady. - czknęła pani Clara. - Jeśli dasz mężczyźnie obiad bezmięsny to zamieni się w rozwścieczonego byka. Ale jeśli dodasz do tego obowiązek małżeński, to będzie posłusznym pieskiem.

*

Poczułam jak coś liże mnie po twarzy. Dosłownie! Zmarszczyłam swoje czoło i niechętnie uchyliłam powieki. Jaskrawe promienie słońca doprowadziły do błyskawicznego bólu mojej głowy. Jęknęłam głucho i ukryłam twarz w poduszce. Coś wskoczyło na moje plecy i zaczęło niecierpliwie skamleć. Zaraz! Od kiedy ja mam psa?
- Ena? - wydukałam. Zaszczycony moim zainteresowaniem szczeniak, zaczął radośnie machać swoim ogonkiem. Rozejrzałam się zdezorientowana po nieznajomej sypialni. Na sobie miałam jedynie męską koszulkę, nie licząc bielizny, która na całe szczęście nie została tknięta. Zaczęłam intensywnie myśleć. Po irytującym namowom Saula zgodziłam się, aby odwiózł mnie do domu. I ... nic więcej nie pamiętałam. A skoro nie jestem w swoich czterech ścianach to ...
- Ena?! - usłyszałam nawoływanie Saula. Szczeniak słysząc swoje imię gwałtownie zaczął pchać się pod moją pościel. Nie miałam serca, aby zabronić tego tej małej słodkości. Ena zwinęła się w kulkę obok mojego uda i udawała, że jej nie ma. Cwaniara. - Oh, nie śpisz. - w progu stanął Saul. - Nie było tu ...
- Nie. - odpowiedziałam. - Co ja tu robię?
- Śpisz?
- Saul, serio pytam. Rozebrałeś mnie!
- Nie pierwszy raz. - wywrócił oczami, na co rzuciłam w niego poduszką. - Odpłynęłaś, a nie mogłem znaleźć Twoich kluczy. Powiedziałbym, że Twoja cnota pozostała nienaruszona, ale skłamałbym. W każdym bądź razie to się stało parę lat temu, a nie dzisiaj w nocy.
- Dupek. - syknęłam.
- Wybacz żonko, ale to Ty zaczęłaś rozpinać guziki od mojej koszuli, gdy próbowałem zdjąć z Ciebie sukienkę. - rozłożył niewinnie ręce. - Obiecywałaś mi takie rzeczy, że mi samemu jest wstyd na samą myśl.
- Ty i wstyd? - zironizowałam. Saul uchylił usta, aby mi odpowiedzieć, ale w tym samym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Ena wyskoczyła spod pościeli i pobiegła zobaczyć kto to. Jej pan posłał mi pełne politowania spojrzenie, po czym jego twarz zbladła.
- Który dzisiaj jest?
- Nie zadawaj mi tak skomplikowanych pytań z samego rana! Mam kaca!
- Dzisiaj mieliśmy mieć pierwsze zajęcia! To terapeutka!

***


Pisałam ten rozdział przez kilka tygodni. Usuwałam, poprawiałam ... i tak w kółko. Ale udało się! Powiedziałam sobie, że muszę to skończyć, chociaż były chwile gdy myślałam o rezygnacji z tej historii. Mam nadzieję, że będzie lepiej :)

5 komentarzy:

  1. Jak mnie ta Olga wkurza! Nieznośne babsko!
    A Saulowi musi zależeć na Ines, skoro tak bardzo się nią przejął. No i widać, jak dobrze ją zna, skoro wiedział, dokąd mogła pójść. :D
    Mam nadzieję, że zbliżą się do siebie przez tę terapię. Czekam na następny!:)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak podejrzewałam impreza urodzinowa Vitolo okazała się dość stresująca dla Ines. Nic więc dziwnego, że szukała odstresowania w alkoholu. Może troszeczkę z nim przesadziła, ale chyba nikt nie zniósł by na trzeźwo obecności Olgi. Ta dziewczyna jest po prostu nieznośna. Wtrąca się w nie swoje sprawy i próbuje decydować za Ines i Saula w kwestiach, które zupełnie jej nie dotyczą. A podobno jest tylko jego "przyjaciółką". Nie wiem, kto jej w to uwierzy. Ewidentnie liczy ona na więcej i zauważył to chyba każdy.
    Nic więc dziwnego, że Ines puściły nerwy. Jakby tego było mało także Saul przyłożył do tego znaczącą cegiełkę. Rozumiem, że się o nią martwił i chciał jak najlepiej, ale mógł być bardziej taktowny, zamiast wciąż jej dogryzać. Obydwoje z Ines za wszelką cenę starają się udawać, że nic już dla siebie nie znaczą. Co oczywiście jest nieprawdą. W innym przypadku nie reagowali by z takimi emocjami na siebie. Kiedy oni w końcu to zrozumieją?
    Coraz bardziej lubię panią Clare. Ta kobieta jest nie do podrobienia. 🤣 Jej rozmowa z Ines była przezabawna, a rady wprost genialne. Aż szkoda, że Saul im przerwał. 😃 Ale przynajmniej zajął się odpowiednio Ines, której szczerze współczuję tego poranka. Jeszcze ta zapomniana wizyta terapeutki. Zapowiada się ciekawy dzień dla naszej dwójki... A ja nie mogę się już doczekać ich dalszych perypetii. 😁

    OdpowiedzUsuń
  3. ha! wchodzę sobie przypadkiem na tego bloga, patrzę - a tu nowy rozdział! gdybyś ty widziała moją radość hihi.. ale wracając do rozdziału to zacznę od tego, że w życiu bym się nie spodziewała, że Ines trafi do starej pani Gonzalez, ale może to i dobrze? choć ona ją poiła alkoholem i przez to biedna będzie mocno skacowana podczas spotkania z terapeutą. I szczeniaki mają to do siebie, że chowają się pod kołdrę więc ja nie rozumiem o co chodziło chłopakowi z tym wzrokiem, chyba, że to on chętnie by się tam schował :D w końcu po tylu latach widok jego żony w takim wydaniu na pewno podziałał, zwłaszcza, że ona jest o niebo lepsza od Olgi, ta jest taka sztywna, że aż mam ochotę jej przepchać ten kij aby się rozluźniła... on ją traktuje jako przyjaciółkę, ale ona chyba by chciała coś więcej.. albo ja już mocno pogubiłam się w ich relacjach.. więc fajnie jakbyś coś nam zdradziła ;D jakiś rozdział ze strony Saula?:D czekam na następny i mam nadzieję, że będzie równie zaskakujący jak ten :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Olga jest tak strasznie irytująca, że to aż nieprzyzwoite. Serio, za każdym razem gdy się pojawia, mam ochotę po prostu jej przywalić. I to tak porządnie. Naprawdę, nie wiem co Saul w nie widzi. Czy w ogóle cokolwiek w niej widzi. Bo skoro według niego są "tylko przyjaciółmi", to może naprawdę nic do Olgi nie czuje?
    Coś tak myślałam, że impreza u Vitolo nie skończy się najlepiej. No po prostu tak musiało być. Bo gdy w jednym pomieszczeniu spotkają się Ines, Saul i Olga... Serio, dziwie się, że nikt nie zginął. I że Madryt nadal stoi. Bo to akurat nie było takie pewnie.
    Rozumiem Ines, że próbowała nie zwracać uwagi na Saula, wyluzować się, dobrze bawić i dlatego wypiła aż tyle. Szkoda tylko, że nie przewidziała skutków. No, ale przecież miała się nie martwić, co nie? Spędzić czas z przyjaciółmi, poflirtować z barmanem...
    No, ale przecież nie mogło być spokojnie. Bo oczywiście Saul postanowił zagrać troskliwego mężulka i zadbać, by jego żona nic sobie przez przypadek po pijaku nie zrobiła. Serio, nieźle się uśmiałam, czytając jak Ines stara się ze wszystkich sił nie dać zaciągnąć do samochodu. Dobrze jednak, że Saul jest uparty, bo inaczej nie wiadomo, jakby to się wszystko skończyło.
    I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie Olga. Która musiała odstawić jakąś scenkę i tylko dodatkowo wkurzyć Ines. Serio, na miejscu Saula zrobiłabym wszystko, by trzymać te dwie jak najdalej od siebie.
    Uwielbiam panią Gonzales. Ona wie, co jest grane. Sentyment sentymentem, ale zazdrość Ines jest aż namacalna. Szkoda, że ona sama prawie tego nie zauważa.
    Saul jako troskliwy mężuś jest przeuroczy. Oby częściej występował w takiej roli! A ogólnie, to już zacieram rączki przed wizytą psychologa. Bo na pewno będzie ciekawie.
    W każdym razie z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i przepraszam za chaotyczność komentarza.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż... I tak się kończy wyjście na imprezę urodzinową Vitolo hahaha :D Nieszczególnie dziwię się Ines, że nie miała ochoty na nią pójść, ale koniec końców jednak tam wylądowała... I musiała się rozluźnić alkoholem! No bo jak inaczej przeżyć widok Saula i irytującej Olgi? No nie da się inaczej, no nie da się! A to, że ma słabą główkę to już inna sprawa ^^ Zresztą Amanda nie lepsza haha! :D Dobrze, że przynajmniej nie wydawało im się to, że Lola całuje się z Janem <3
    Ines miała ochotę na więcej alkoholu, więc na spokojnie chciała zamówić sobie jeszcze jednego drinka, ale na jej drodze stanął rozwścieczony Saul, to jest jej zazdrosny mężuś i musiał wtrącić swoje trzy grosze. Przepraszam panie Saul, jak żeś pan przyszedł z Olgą to co się wtrącasz? No właśnie :D Niech się przyzna lepiej, że go skręcało, gdy barman nazwał Ines ślicznotką ^^ Saul to naprawdę jest... Nie dość, że zabronił Ines pić to jeszcze chciał ją wpakować do jednego samochodu z Olgą. No po prostu nic tylko bić brawo! Ugh, Olga! Ona jest tak irytująca, że aż nie mam słów. Ewidentnie liczy ze strony Saula na coś więcej niż tylko "przyjaźń", co dostrzegają wszyscy poza nim samym. Ale to chłop, więc nie wymagajmy. Ale sama zaczęła i znów przegięła, bo nie miała prawa mówić takich słów Ines. I Ines bardzo dobrze się jej odcięła! Zresztą... Powiedziała jej samą prawdę ^^ W końcu Saul i Ines są małżeństwem, więc... Olga nie ma nic do gadania! :D Ale mnie wkurzył, gdy za nią pobiegł, zamiast zaopiekować się żonką. A później fochy stroi i się wydziera!
    Ines i picie ze "starą" Gonzalez! <3 Uwielbiam to po prostu :D Mądrze gada kobieta :D Ines również jest zazdrosna i to nie tylko przez sentymenty... Doświadczona pani wie, co mówi ^^ Saul wiedział, gdzie ma szukać Ines i po starciu z panią Gonzalez zabrał dziewczynę do siebie. I jeszcze się mu na gadki pełne aluzji rano zebrało... Ech no naprawdę, chłopy :D
    Ena to mała słodka cwaniara <3
    Po tej całej burzy wynikającej z poprzedniego wieczora oboje zapomnieli o wizycie terapeutki... No i masz babo placek! Ja już się nie mogę doczekać, jak ta wizyta przebiegnie, więc ja Cię przypilnuję ^^
    I żadne zastanawianie się, czy kończyć! Saul do roboty! ^^
    <33

    OdpowiedzUsuń