Z wymuszonym uśmiechem podziękowałam taksówkarzowi za dowiezienie mnie do celu. Uregulowałam z nim rachunek, po czym z ciężkim sercem wysiadłam z samochodu. Z uwagą przyjrzałam się znajomemu budynkowi. Granitowa tabliczka z napisem "Kancelaria Adwokacka - Isabel Fernández Saques" była dowodem na to, że trafiłam do tego miejsca bez problemu.
Pogładziłam elegancką koszulę, po czym pchnęłam ciężkie, aczkolwiek zabytkowe drzwi. Doskonale wiedziałam, gdzie mam się udać. Byłam w tym miejscu kilka lat temu, gdy moja matka zatrudniała panią Isabel do reprezentowania jej podczas rozwodu z moim ojcem. Ironia losu. Dzisiaj ja potrzebowałam jej pomocy.
Po kilku dniach mojej rekonwalescencji, poprosiłam rodzicielkę o skontaktowanie się z panią adwokat. Chciałam jak najszybciej zakończyć tą całą farsę. Miałam nadzieję, że przygotuje wszelkie potrzebne papiery i wyśle je Saulowi bądź jego prawnikowi. Zaskoczyło mnie, gdy po rozmowie z jego przedstawicielem, zaproponowała wspólne spotkanie. Był jakiś problem, czułam to.
- Jesteś przed czasem. - przywitała mnie z uśmiechem. - Siadaj proszę. Napijesz się kawy? - odmówiłam, lecz zajęłam wskazane przez nią miejsce. - Wiem, że już o tym rozmawiałyśmy. - zaczęła. - Ale jesteś pewna, prawda?
Pogładziłam elegancką koszulę, po czym pchnęłam ciężkie, aczkolwiek zabytkowe drzwi. Doskonale wiedziałam, gdzie mam się udać. Byłam w tym miejscu kilka lat temu, gdy moja matka zatrudniała panią Isabel do reprezentowania jej podczas rozwodu z moim ojcem. Ironia losu. Dzisiaj ja potrzebowałam jej pomocy.
Po kilku dniach mojej rekonwalescencji, poprosiłam rodzicielkę o skontaktowanie się z panią adwokat. Chciałam jak najszybciej zakończyć tą całą farsę. Miałam nadzieję, że przygotuje wszelkie potrzebne papiery i wyśle je Saulowi bądź jego prawnikowi. Zaskoczyło mnie, gdy po rozmowie z jego przedstawicielem, zaproponowała wspólne spotkanie. Był jakiś problem, czułam to.
- Jesteś przed czasem. - przywitała mnie z uśmiechem. - Siadaj proszę. Napijesz się kawy? - odmówiłam, lecz zajęłam wskazane przez nią miejsce. - Wiem, że już o tym rozmawiałyśmy. - zaczęła. - Ale jesteś pewna, prawda?
- Zna pani całą historię. - westchnęłam ciężko. - Im szybciej to załatwimy, tym lepiej. Mnie i Saula już od dawna nic nie łączy. Miał rację, to był śmieszny ślub dwójki niedojrzałych nastolatków. - mruknęłam odwracając wzrok w stronę okna. - Najbardziej nam zależy na poufności. Teraz najmniejszy detal potrafi przedostać się do prasy.
- To oczywiste. - posłała mi uśmiech, po czym zerknęła na swój zegarek. - Pan Niguez i jego pełnomocnik powinni lada chwila się tutaj pojawić. Teraz jest wiele procedur, których niestety nie da się obejść. Stąd to spotkanie. - wyjaśniła. W odpowiedzi kiwnęłam głową.
Doskonale pamiętałam dzień, w którym pojawiłam się tu po raz pierwszy. Siedziałam zgarbiona na krześle w holu, czekając na mamę. Cały czas przed oczami miałam widok mojej trenerki w ramionach ojca. Dość długo nie mogłam wyrzucić tego wspomnienia z głowy. Jednak prawda była taka, że rozwód rodziców sprawił mi wiele bólu. I choć wiedziałam, że to najlepsze i nieuniknione wyjście, irytujące łzy spływały mi po policzkach. Iluzja szczęśliwej rodziny pękła niczym bańka mydlana.
Obiecałam sobie wówczas, że zrobię wszystko, aby nie doprowadzić do takiej sytuacji w moim życiu. W ostatnich dniach zadawałam sobie wiele pytań. Czy gdybym tamtego dnia miała świadomość, że mój ślub był prawdziwy, uciekłabym do Londynu? Dlaczego nie powiedziałam Saulowi prawdy?
- To oczywiste. - posłała mi uśmiech, po czym zerknęła na swój zegarek. - Pan Niguez i jego pełnomocnik powinni lada chwila się tutaj pojawić. Teraz jest wiele procedur, których niestety nie da się obejść. Stąd to spotkanie. - wyjaśniła. W odpowiedzi kiwnęłam głową.
Doskonale pamiętałam dzień, w którym pojawiłam się tu po raz pierwszy. Siedziałam zgarbiona na krześle w holu, czekając na mamę. Cały czas przed oczami miałam widok mojej trenerki w ramionach ojca. Dość długo nie mogłam wyrzucić tego wspomnienia z głowy. Jednak prawda była taka, że rozwód rodziców sprawił mi wiele bólu. I choć wiedziałam, że to najlepsze i nieuniknione wyjście, irytujące łzy spływały mi po policzkach. Iluzja szczęśliwej rodziny pękła niczym bańka mydlana.
Obiecałam sobie wówczas, że zrobię wszystko, aby nie doprowadzić do takiej sytuacji w moim życiu. W ostatnich dniach zadawałam sobie wiele pytań. Czy gdybym tamtego dnia miała świadomość, że mój ślub był prawdziwy, uciekłabym do Londynu? Dlaczego nie powiedziałam Saulowi prawdy?
- Dzień dobry. - usłyszałam nieznajomy głos. Uniosłam głowę na widok mężczyzny w średnim wieku, ubranego w markowy garnitur. Zaraz za nim pojawił się Saul, trzymający dłonie w kieszeniach od spodni. Błyskawicznie jego wzrok padł na moją zagubioną osobę. Kiwnęłam głową w geście powitanie, po czym zostałam przedstawiona jego adwokatowi.
- Zaczynajmy więc. - pani Isabel usiadła obok mnie. Na przeciwko nas swoje miejsca zajęli Saul i jego przedstawiciel. - Zazwyczaj nie ma problemu z rozwodem za porozumieniem stron. Jednakże nie podpisaliście intercyzy co za tym idzie, musi dojść do rozdzielności majątkowej.
- To konieczne? - mruknęłam niezadowolona. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tej niewinnej kwestii. Nie chciałam jednak od Saula nic, tym bardziej że posiadał on o wiele więcej ode mnie. - Nie możemy jakoś się dogadać? Przecież mamy osobne konta i mieszkania.
- Da się to załatwić. - przyznała.
- To akurat najmniejszy problem. - zauważył prawnik Saula. - Jesteście młodym małżeństwem. W ostatnich latach skala rozwodów w naszym kraju znacznie wzrosła. Oczywiście ma to związek z tym, że młodzi ludzie dość szybko się pobierają i dopiero po ślubie tak na prawdę dostrzegają prawdziwą twarz swojego współmałżonka. - poczułam się zawstydzona tymi słowami, choć doskonale wiedziałam, że mężczyzna ma rację. - W obecnych czasach ludzie są niecierpliwi i podejmując decyzje dość pochopnie. Dlatego niedawno wprowadzono program dla młodych małżeństw będącym w kryzysie.
- Co to znaczy? - odezwał się do tej pory milczący Saul.
- Przymusowa terapia małżeńska.
- Słucham? - parsknęłam.
- Ines, chcecie rozwieść się w zgodzie. Za porozumieniem stron. - pani Isabel położyła swoją ciepłą dłoń na mojej. - Dla sądu to jasny sygnał na to, że wasze małżeństwo da się jeszcze uratować. Nie ma tutaj mowy o jakiejkolwiek zdradzie czy przemocy. Historia którą przedstawicie w sądzie, choć jest prawdziwa, zostanie przyjęta z pobłażaniem.
- Czyli musimy odstawić szopkę żeby dostać rozwód? - zdenerwowałam się. - Mam powiedzieć, że Saul mnie bije? Albo że ja go zdradzam? - zironizowałam. - Może jeszcze to ... - wskazałam na plaster na mojej skroni. - ... to jego robota?
- Nie dam sobie przyprawić rogów w sądzie albo wyjść na babskiego boksera. - zastrzegł Saul, na co mu przytaknęłam. Nasi prawnicy wymienili porozumiewawcze spojrzenia. - Co proponujecie?
- Zgodzicie się na terapię małżeńską.
- Nie ma mowy! - krzyknęliśmy obydwoje.
- Saul, Ines ... - pan Perez spojrzał na nas surowym wzrokiem ojca. - To tylko kilka spotkań z psychologiem. Na samym końcu decyzję podejmujecie wy. W sądzie powiecie, że decyzja o małżeństwie była pochopna i wasza miłość już dawno wygasła. Jednakże chcecie się rozstać w pełnej zgodzie i przyjaźni.
- Zaczynajmy więc. - pani Isabel usiadła obok mnie. Na przeciwko nas swoje miejsca zajęli Saul i jego przedstawiciel. - Zazwyczaj nie ma problemu z rozwodem za porozumieniem stron. Jednakże nie podpisaliście intercyzy co za tym idzie, musi dojść do rozdzielności majątkowej.
- To konieczne? - mruknęłam niezadowolona. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tej niewinnej kwestii. Nie chciałam jednak od Saula nic, tym bardziej że posiadał on o wiele więcej ode mnie. - Nie możemy jakoś się dogadać? Przecież mamy osobne konta i mieszkania.
- Da się to załatwić. - przyznała.
- To akurat najmniejszy problem. - zauważył prawnik Saula. - Jesteście młodym małżeństwem. W ostatnich latach skala rozwodów w naszym kraju znacznie wzrosła. Oczywiście ma to związek z tym, że młodzi ludzie dość szybko się pobierają i dopiero po ślubie tak na prawdę dostrzegają prawdziwą twarz swojego współmałżonka. - poczułam się zawstydzona tymi słowami, choć doskonale wiedziałam, że mężczyzna ma rację. - W obecnych czasach ludzie są niecierpliwi i podejmując decyzje dość pochopnie. Dlatego niedawno wprowadzono program dla młodych małżeństw będącym w kryzysie.
- Co to znaczy? - odezwał się do tej pory milczący Saul.
- Przymusowa terapia małżeńska.
- Słucham? - parsknęłam.
- Ines, chcecie rozwieść się w zgodzie. Za porozumieniem stron. - pani Isabel położyła swoją ciepłą dłoń na mojej. - Dla sądu to jasny sygnał na to, że wasze małżeństwo da się jeszcze uratować. Nie ma tutaj mowy o jakiejkolwiek zdradzie czy przemocy. Historia którą przedstawicie w sądzie, choć jest prawdziwa, zostanie przyjęta z pobłażaniem.
- Czyli musimy odstawić szopkę żeby dostać rozwód? - zdenerwowałam się. - Mam powiedzieć, że Saul mnie bije? Albo że ja go zdradzam? - zironizowałam. - Może jeszcze to ... - wskazałam na plaster na mojej skroni. - ... to jego robota?
- Nie dam sobie przyprawić rogów w sądzie albo wyjść na babskiego boksera. - zastrzegł Saul, na co mu przytaknęłam. Nasi prawnicy wymienili porozumiewawcze spojrzenia. - Co proponujecie?
- Zgodzicie się na terapię małżeńską.
- Nie ma mowy! - krzyknęliśmy obydwoje.
- Saul, Ines ... - pan Perez spojrzał na nas surowym wzrokiem ojca. - To tylko kilka spotkań z psychologiem. Na samym końcu decyzję podejmujecie wy. W sądzie powiecie, że decyzja o małżeństwie była pochopna i wasza miłość już dawno wygasła. Jednakże chcecie się rozstać w pełnej zgodzie i przyjaźni.
- Długo to potrwa? - westchnęłam.
- To będzie zależeć od psychologa. - przyznała Isabel. Przybrałam niezadowoloną minę. Nie miałam ochoty na żadne seanse. Owszem, Amanda nie raz wysyłała mnie do psychiatry, ale to było coś innego! - Jest jednak jeden warunek.
- Wiedziałem, że jest jakiś haczyk. - prychnął Saul. - Co takiego?
- Seanse będą miały miejsce w waszym mieszkaniu.
- Przecież my nie mamy wspólnego mieszkania. - uniosłam brwi ku górze. Spojrzenia naszych prawników miały w sobie aż nadmiar aluzji. - Nie ma mowy! Na te idiotyczne rozmówki z psychologiem mogę się zgodzić, ale na pewno nie zamieszkamy razem!
- Ines, zaniesiesz kilka rzeczy do mieszkania Saula i stworzysz iluzję.
- Mam mu wsadzić biustonosz pod poduszkę? - prychnęłam.
- Byłoby miło. - wyszczerzył się bezczelnie Niguez.
- Olga Ci nie zostawiła? - warknęłam.
- Kim jest Olga? - zapytali równo zaskoczeni prawnicy.
- Moja koleżanka o którą Ines jest zazdrosna. - wyjaśnił Saul. Ogarnęła mnie wściekłość. Aż się zapowietrzyłam! - Może to zabrzmi dziwnie, ale to moja żona miała przyjemność widzieć bieliznę Olgi, a nie ja. Mają wspólną szatnię. - wzruszył ramionami.
- Ty nie bądź taki mądry, tylko posprzątaj ten chlew, który na pewno masz w mieszkaniu! Nikt normalny nie uwierzy, że tam mieszkam!
- Żona jest od sprzątania.
- Żebym Ci tego głupiego uśmieszku zaraz nie sprzątnęła!
*
- To będzie zależeć od psychologa. - przyznała Isabel. Przybrałam niezadowoloną minę. Nie miałam ochoty na żadne seanse. Owszem, Amanda nie raz wysyłała mnie do psychiatry, ale to było coś innego! - Jest jednak jeden warunek.
- Wiedziałem, że jest jakiś haczyk. - prychnął Saul. - Co takiego?
- Seanse będą miały miejsce w waszym mieszkaniu.
- Przecież my nie mamy wspólnego mieszkania. - uniosłam brwi ku górze. Spojrzenia naszych prawników miały w sobie aż nadmiar aluzji. - Nie ma mowy! Na te idiotyczne rozmówki z psychologiem mogę się zgodzić, ale na pewno nie zamieszkamy razem!
- Ines, zaniesiesz kilka rzeczy do mieszkania Saula i stworzysz iluzję.
- Mam mu wsadzić biustonosz pod poduszkę? - prychnęłam.
- Byłoby miło. - wyszczerzył się bezczelnie Niguez.
- Olga Ci nie zostawiła? - warknęłam.
- Kim jest Olga? - zapytali równo zaskoczeni prawnicy.
- Moja koleżanka o którą Ines jest zazdrosna. - wyjaśnił Saul. Ogarnęła mnie wściekłość. Aż się zapowietrzyłam! - Może to zabrzmi dziwnie, ale to moja żona miała przyjemność widzieć bieliznę Olgi, a nie ja. Mają wspólną szatnię. - wzruszył ramionami.
- Ty nie bądź taki mądry, tylko posprzątaj ten chlew, który na pewno masz w mieszkaniu! Nikt normalny nie uwierzy, że tam mieszkam!
- Żona jest od sprzątania.
- Żebym Ci tego głupiego uśmieszku zaraz nie sprzątnęła!
*
- Ta terapia to idealna kara za waszą nierozwagę. - zauważyła moja nieoceniona matka. Prychnęłam rozjuszona pod nosem nie przestając pakować swoich rzeczy. - Z tych spotkań możesz wynieść coś pozytywnego, o ile będziesz szczera z psychologiem. W innym przypadku to kompletnie nie ma sensu.
- Nie potrzebuję psychologa aby zrozumieć, że wyszłam za kretyna.
- Szalałaś za tym kretynem. - uśmiechnęła się pod nosem.
- Właśnie. Szalałam! - zapięłam sportową torbę do której zmieściłam wszystko co zamierzałam. - Czas przeszły. Teraz również szaleję, ale z irytacji i wściekłości. Wystarczy, że się do mnie odezwie!
- Ines. - chwyciła mnie za ramiona. - Ludzie mają gorsze problemy w życiu niż kilka spotkań z psychologiem. To są na prawdę kompetentne osoby, które znają się na swojej pracy i pomogły już nie jednej osobie. Podejdź do tego dojrzale, a może dowiesz się o sobie coś nowego. Obiektywna osoba widzi więcej. A i lepiej jest się takiemu komuś zwierzyć. - pacnęła mnie żartobliwie w nos.
- Ale ja nie potrzebuję pomocy. - jęknęłam.
- Obydwoje potrzebujecie wyciszenia. Nie tylko was męczą te ciągłe kłótnie. Wasi przyjaciele czasami nie wiedzą za kim ustać. - zauważyła. Westchnęłam ciężko, po czym chwyciłam za torbę.
- Nie mów dziadkom o małżeństwie i rozwodzie. - poprosiłam.
- Jeszcze mi życie miłe. - zachichotała.
- Nie potrzebuję psychologa aby zrozumieć, że wyszłam za kretyna.
- Szalałaś za tym kretynem. - uśmiechnęła się pod nosem.
- Właśnie. Szalałam! - zapięłam sportową torbę do której zmieściłam wszystko co zamierzałam. - Czas przeszły. Teraz również szaleję, ale z irytacji i wściekłości. Wystarczy, że się do mnie odezwie!
- Ines. - chwyciła mnie za ramiona. - Ludzie mają gorsze problemy w życiu niż kilka spotkań z psychologiem. To są na prawdę kompetentne osoby, które znają się na swojej pracy i pomogły już nie jednej osobie. Podejdź do tego dojrzale, a może dowiesz się o sobie coś nowego. Obiektywna osoba widzi więcej. A i lepiej jest się takiemu komuś zwierzyć. - pacnęła mnie żartobliwie w nos.
- Ale ja nie potrzebuję pomocy. - jęknęłam.
- Obydwoje potrzebujecie wyciszenia. Nie tylko was męczą te ciągłe kłótnie. Wasi przyjaciele czasami nie wiedzą za kim ustać. - zauważyła. Westchnęłam ciężko, po czym chwyciłam za torbę.
- Nie mów dziadkom o małżeństwie i rozwodzie. - poprosiłam.
- Jeszcze mi życie miłe. - zachichotała.
Mama zaoferowała mi podwózkę do mieszkania Saula, jednak wolałam zająć się tym sama. Czułam się już o wiele lepiej, a głowa bolała mnie co raz mniej. Zniknęły też chwilowe problemy z koncentracją, przez które nie mogłam usiąść za kierownicą mojego samochodu. Wracałam powoli do siebie.
Zapewniłam jednak moją rodzicielkę, że dalsze zamartwianie się o moją osobę nie ma kompletnego sensu. Od nowego tygodnia miałam powrócić do intensywnych treningów, na co czekałam co raz bardziej zniecierpliwiona. Doskonale dostrzegałam uśmieszek pod jej nosem, gdy odczytywała wiadomości na swoim telefonie, albo gdy wychodziła speszona odbierając połączenie. Cieszyłam się jej szczęściem, ale w głębi duszy czułam się dziwnie niekomfortowo. Co najmniej jakby ktoś miał mi ją odebrać.
Byłabym jednak egoistką, gdybym czuła zazdrość. Była piękną i elegancką kobietą, nie wyglądającą na swoje czterdzieści parę lat. Po latach upokorzeń ze strony mojego ojca, zasługiwała na pełne szczęście. Jej świat nie mógł wiecznie kręcić się wokół mojej osoby.
Zaparkowałam samochód przed domem Saula. Byłam zaskoczona dowiadując się, że kupił posiadłość w La Finca. Nie mogłam dopuścić, aby doszło do rozdzielności majątkowej, ponieważ straciłby on o wiele więcej niż ja. A to byłoby po prostu niesprawiedliwe.
Wysiadłam z samochodu trzymając torbę w ręce. Podeszłam do drzwi i mocno w nie zapukałam. Słysząc za nimi ujadanie psów, poczułam jeszcze większe zdezorientowanie.
- Uciekać mi stąd! Tyle razy wam mówiłem, że macie się zachowywać! - parsknęłam śmiechem, gdy Saul zaczął tresować swoją ferajnę. - Nie bierz mnie na litość Ena! - dodał, po czym otworzył przede mną drzwi. - Nic bój się, nie gryzą. - poinformował mnie na wstępie. - Raczej to o nie powinienem się martwić.
- Bardzo śmieszne. - mruknęłam. Weszłam pewnie do środka, po czym stanęłam jak wryta na widok trzech psów. Największy wyglądał jak ostrzyżony lisek, średni był rudą puszystą kuleczką, a najmniejszy ... najmniejszy z radością zaczął skakać po moich nogach. - Ojej, jaka Ty jesteś urocza! - zachwyciłam się głaszcząc czarno-brązową suczkę. Nie mogła mieć więcej jak kilka tygodni. Piesek jeszcze szybciej zaczął merdać swoim ogonkiem, domagając się pieszczot. - To nie prawda, że jaki pan taki pies. - zachichotałam.
- W Twoim przypadku byłaby to wścieknięta samica rottweilera.
Zapewniłam jednak moją rodzicielkę, że dalsze zamartwianie się o moją osobę nie ma kompletnego sensu. Od nowego tygodnia miałam powrócić do intensywnych treningów, na co czekałam co raz bardziej zniecierpliwiona. Doskonale dostrzegałam uśmieszek pod jej nosem, gdy odczytywała wiadomości na swoim telefonie, albo gdy wychodziła speszona odbierając połączenie. Cieszyłam się jej szczęściem, ale w głębi duszy czułam się dziwnie niekomfortowo. Co najmniej jakby ktoś miał mi ją odebrać.
Byłabym jednak egoistką, gdybym czuła zazdrość. Była piękną i elegancką kobietą, nie wyglądającą na swoje czterdzieści parę lat. Po latach upokorzeń ze strony mojego ojca, zasługiwała na pełne szczęście. Jej świat nie mógł wiecznie kręcić się wokół mojej osoby.
Zaparkowałam samochód przed domem Saula. Byłam zaskoczona dowiadując się, że kupił posiadłość w La Finca. Nie mogłam dopuścić, aby doszło do rozdzielności majątkowej, ponieważ straciłby on o wiele więcej niż ja. A to byłoby po prostu niesprawiedliwe.
Wysiadłam z samochodu trzymając torbę w ręce. Podeszłam do drzwi i mocno w nie zapukałam. Słysząc za nimi ujadanie psów, poczułam jeszcze większe zdezorientowanie.
- Uciekać mi stąd! Tyle razy wam mówiłem, że macie się zachowywać! - parsknęłam śmiechem, gdy Saul zaczął tresować swoją ferajnę. - Nie bierz mnie na litość Ena! - dodał, po czym otworzył przede mną drzwi. - Nic bój się, nie gryzą. - poinformował mnie na wstępie. - Raczej to o nie powinienem się martwić.
- Bardzo śmieszne. - mruknęłam. Weszłam pewnie do środka, po czym stanęłam jak wryta na widok trzech psów. Największy wyglądał jak ostrzyżony lisek, średni był rudą puszystą kuleczką, a najmniejszy ... najmniejszy z radością zaczął skakać po moich nogach. - Ojej, jaka Ty jesteś urocza! - zachwyciłam się głaszcząc czarno-brązową suczkę. Nie mogła mieć więcej jak kilka tygodni. Piesek jeszcze szybciej zaczął merdać swoim ogonkiem, domagając się pieszczot. - To nie prawda, że jaki pan taki pies. - zachichotałam.
- W Twoim przypadku byłaby to wścieknięta samica rottweilera.
- Spadaj na drzewo chihuahuo w różowej koronce. - rzuciłam przez ramię, po czym podniosłam to małe cudo. - Żądam rozdzielności majątkowej. Zabieram tą uroczą psinkę. - zaśmiałam się, gdy to małe cudo zaczęło lizać mnie po twarzy. - W końcu dzieci muszą być z mamusią, prawda maleńka?
- Po moim trupie. A po za tym, to jest Ena.
- Miło mi Cię poznać Eno. - podrapałam ją za uszkiem, po czym ostrożnie postawiłam na podłodze. Suczkę ogarnął szał radości. Zaczęła biegać po całym salonie, wywołując na mojej twarzy jeszcze szerszy uśmiech. - A to? - nachyliłam się nad pozostałą dwójką. Ruda kuleczka zbliżyła się do mnie z zainteresowaniem, obwąchując wystawioną dłoń.
- To jest Boris. Nasz rodzynek. - wyjaśnił gdy piesek zaczął merdać z aprobatą ogonem. Pogładziłam z czułością jego miękką główkę. - A to Thaila. Jest najbardziej poważna z całej trójki. - suczka przypominająca liska dała się dotknąć, ale po chwili podeszła do Saula i usiadła obok jego nogi.
- Jest śliczna. - przyznałam. - Ale zabierajmy się do roboty. Gdzie jest łazienka? Rozłożę w niej kilka swoich kosmetyków. To najbardziej prawdopodobne miejsce, które psycholog odwiedzi. - Saul wskazał mi drogę. Oczywiście Ena nie odstępowała mnie na krok i z zainteresowaniem spoglądała na moje poczynania. Po chwili przyczłapał do nas Boris.
- Po moim trupie. A po za tym, to jest Ena.
- Miło mi Cię poznać Eno. - podrapałam ją za uszkiem, po czym ostrożnie postawiłam na podłodze. Suczkę ogarnął szał radości. Zaczęła biegać po całym salonie, wywołując na mojej twarzy jeszcze szerszy uśmiech. - A to? - nachyliłam się nad pozostałą dwójką. Ruda kuleczka zbliżyła się do mnie z zainteresowaniem, obwąchując wystawioną dłoń.
- To jest Boris. Nasz rodzynek. - wyjaśnił gdy piesek zaczął merdać z aprobatą ogonem. Pogładziłam z czułością jego miękką główkę. - A to Thaila. Jest najbardziej poważna z całej trójki. - suczka przypominająca liska dała się dotknąć, ale po chwili podeszła do Saula i usiadła obok jego nogi.
- Jest śliczna. - przyznałam. - Ale zabierajmy się do roboty. Gdzie jest łazienka? Rozłożę w niej kilka swoich kosmetyków. To najbardziej prawdopodobne miejsce, które psycholog odwiedzi. - Saul wskazał mi drogę. Oczywiście Ena nie odstępowała mnie na krok i z zainteresowaniem spoglądała na moje poczynania. Po chwili przyczłapał do nas Boris.
- Znalazłem nasze wspólne zdjęcie. - oznajmił Saul, gdy tylko wróciłam do salonu. - Pomyślałem, że dobrze by było, gdyby jakiekolwiek tutaj stało. - podał mi ramkę. Ze zdjęcia uśmiechało się dwoje zakochanych w sobie na zabój nastolatków. - To chyba z urodzin Koke.
- Tak. U starej Gonzalez. - zaśmiałam się. - Odwiedziłam ją ostatnio z dziadkiem. Nic się nie zmieniła. Dalej zrzędzi i plotkuje. - ostrożnie odłożyłam ramkę na komodę. - Saul, nie lepiej rozstawić to wszystko przed wizytami psychologa? Co, jeśli ktoś Cię odwiedzi i zobaczy to wszystko?
- Mówisz o kimś konkretnym? - uniósł zadziornie brew ku górze.
- Ona mnie zamorduje. - wywróciłam oczami.
- Dlaczego tak się nienawidzicie? - założył ręce na piersi. - Jesteście tak samo uparte, wiesz? Macie podobne charaktery, dlatego nie potraficie się dogadać. - zauważył. Uchyliłam usta, chcąc zaprzeczyć jego słowom, jednak nie dopuścił mnie do głosu. - Znam Cię Ines, więc nie próbuj mi mydlić oczu. Obydwie chcecie tego samego. Być liderkami i brać na siebie odpowiedzialność.
- To ona mi dogryza! - poskarżyłam się. - Jest o wszystko zazdrosna!
- A próbowałaś ją zrozumieć? - zapytał. - Ines, Olga była do tej pory liderką swojej drużyny. To nie przypadek, że przez trzy sezony z rzędu była wybierana najlepszą piłkarką w Hiszpańskiej Lidze Kobiet i strzelała najwięcej goli. Jest sfrustrowana, bo nagle została zepchnięta w cień. Ona doskonale wie, że w drużynie nie może być dwóch liderów. Nie miała nawet szans, aby z Tobą powalczyć. Choćby strzelała hattricki co każdy mecz, to wszyscy będą mówić tylko o Tobie.
- Czyli to moja wina? - oburzyłam się.
- Oczywiście, że nie. Jesteś po prostu świetną piłkarką. Ale wolałaby przegrać z Tobą w sportowej walce, nie tej medialnej, która umniejsza jej zasługi. - wytłumaczył. - Pomyślałaś chociaż przez chwilę jak wyglądałaby wasza gra gdybyście się dogadały i połączyły siły? Jaką siłę ataku byście miały? Ines, nigdy nie grałaś z tak dobrą napastniczką, której mogłabyś posyłać swoje genialne asysty. Z kolei ona nigdy nie miała obok siebie tak świetnej pomocy jak Ty i Amanda.
- Znowu mnie pouczasz. - burknęłam, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że ma rację.
- Widziałem Twojego karnego przeciwko Maladze. - uśmiechnął się szeroko. - Idealny strzał i pełne skupienie. Tak jak Cię uczyłem. Może i czasami się rządzę, ale zawsze to robiłem dla Twojego dobra. - przyznał. - Doskonale wiesz, że byłaś taka sama jak Olga. W gorącej wodzie kąpana i pyskująca do wszystkich wokół. Zmieniłaś się, więc daj jej szansę na to samo. Wcale nie jest taka zła.
- Ją też pouczasz?
- Może. - wzruszył ramionami. - Mówiłaś, że nie jesteś zazdrosna.
- Rozwodzimy się Saul.
- Więc nie ma problemu.
- Tak. U starej Gonzalez. - zaśmiałam się. - Odwiedziłam ją ostatnio z dziadkiem. Nic się nie zmieniła. Dalej zrzędzi i plotkuje. - ostrożnie odłożyłam ramkę na komodę. - Saul, nie lepiej rozstawić to wszystko przed wizytami psychologa? Co, jeśli ktoś Cię odwiedzi i zobaczy to wszystko?
- Mówisz o kimś konkretnym? - uniósł zadziornie brew ku górze.
- Ona mnie zamorduje. - wywróciłam oczami.
- Dlaczego tak się nienawidzicie? - założył ręce na piersi. - Jesteście tak samo uparte, wiesz? Macie podobne charaktery, dlatego nie potraficie się dogadać. - zauważył. Uchyliłam usta, chcąc zaprzeczyć jego słowom, jednak nie dopuścił mnie do głosu. - Znam Cię Ines, więc nie próbuj mi mydlić oczu. Obydwie chcecie tego samego. Być liderkami i brać na siebie odpowiedzialność.
- To ona mi dogryza! - poskarżyłam się. - Jest o wszystko zazdrosna!
- A próbowałaś ją zrozumieć? - zapytał. - Ines, Olga była do tej pory liderką swojej drużyny. To nie przypadek, że przez trzy sezony z rzędu była wybierana najlepszą piłkarką w Hiszpańskiej Lidze Kobiet i strzelała najwięcej goli. Jest sfrustrowana, bo nagle została zepchnięta w cień. Ona doskonale wie, że w drużynie nie może być dwóch liderów. Nie miała nawet szans, aby z Tobą powalczyć. Choćby strzelała hattricki co każdy mecz, to wszyscy będą mówić tylko o Tobie.
- Czyli to moja wina? - oburzyłam się.
- Oczywiście, że nie. Jesteś po prostu świetną piłkarką. Ale wolałaby przegrać z Tobą w sportowej walce, nie tej medialnej, która umniejsza jej zasługi. - wytłumaczył. - Pomyślałaś chociaż przez chwilę jak wyglądałaby wasza gra gdybyście się dogadały i połączyły siły? Jaką siłę ataku byście miały? Ines, nigdy nie grałaś z tak dobrą napastniczką, której mogłabyś posyłać swoje genialne asysty. Z kolei ona nigdy nie miała obok siebie tak świetnej pomocy jak Ty i Amanda.
- Znowu mnie pouczasz. - burknęłam, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że ma rację.
- Widziałem Twojego karnego przeciwko Maladze. - uśmiechnął się szeroko. - Idealny strzał i pełne skupienie. Tak jak Cię uczyłem. Może i czasami się rządzę, ale zawsze to robiłem dla Twojego dobra. - przyznał. - Doskonale wiesz, że byłaś taka sama jak Olga. W gorącej wodzie kąpana i pyskująca do wszystkich wokół. Zmieniłaś się, więc daj jej szansę na to samo. Wcale nie jest taka zła.
- Ją też pouczasz?
- Może. - wzruszył ramionami. - Mówiłaś, że nie jesteś zazdrosna.
- Rozwodzimy się Saul.
- Więc nie ma problemu.
*
Z nieukrywaną radością wkroczyłam na boisko treningowe. Idąca za mną Lola przeklinała mnie na wszystkie świętości. W końcu przez moją niecierpliwość musiała wstać o godzinę wcześniej! A w jej przypadku było to bardzo niebezpieczne dla otoczenia.
- Powinnaś zgłosić moją kandydaturę na tytuł przyjaciółki roku. - mruknęła pod nosem, naciągając rękawiczki bramkarskie na swoje dłonie. - Mogłyśmy te karne poćwiczyć po treningu, a nie przed!
- Nie ćwiczyłam dwa tygodnie! - poskarżyłam się, ale z zadowoleniem spoglądałam jak staje pomiędzy słupkami. - Mogłaś mi powiedzieć, że jest u Ciebie Jan i z tego powodu położyłaś się później spać. - dodałam. Urocze rumieńce pojawiły się na jej policzkach. - Z nim też ćwiczysz karne?
- Rubia!
- Uchyliłabyś rąbka tajemnicy. - jęknęłam.
- Na tą chwilę jesteśmy przyjaciółmi, którzy miło spędzają ze sobą czas. Pierwsze się dowiecie, gdy coś się w tej kwestii zmieni, jasne? - westchnęła. Kiwnęłam ochoczo głową, po czym postawiłam piłkę w odpowiednim miejscu. - Właściwie to powinnam Ci o czymś powiedzieć. Vitolo organizuje przyjęcie urodzinowe i zaprosił na nie chłopaków z osobami towarzyszącymi.
- Mam rozumieć, że Jan poprosił Ciebie o towarzystwo? - Lola kiwnęła głową, jednak minę miała niepewną. - Więc w czymś masz problem? Coś interesującego wynajdziemy w Twojej szafie, bądź pójdziemy na zakupy, po czym zrobimy Cię na bóstwo.
- Saul idzie z Olgą. - wypaliła przyglądając się mi uważnie.
- Cóż. - odkrzyknęłam. - To było raczej do przewidzenia.
- Jesteście małżeństwem.
- Już niedługo. - mruknęłam, po czym skupiłam się na piłce. A przynajmniej taką miałam nadzieję. Lola bez problemu broniła moje strzały, które pudłowałam raz za razem. Zaczęło mnie to irytować. Chociaż jednego powinnam wbić bez problemu!
Pół godziny później na boisko zaczęły wchodzić inne dziewczyny. Amanda zmierzyła nas zaskoczonym spojrzeniem, jednak nie skomentowała naszej wczesnej obecności w ośrodku treningowym. Zaczęłyśmy się rozciągać, czekając na trenera i resztę.
Olga weszła na murawę z nieciekawą miną. Odszukała mnie pośród tłumu, posyłając przy tym mordercze spojrzenie. Westchnęłam ciężko. Saul miał rację mówiąc, że powinnyśmy się dogadać. Przez parę ostatnich dni analizowałam jego słowa, dochodząc do wniosku, że ja sama nie byłam bez winy.
- Możemy pogadać? - spytałam stając obok niej. Podniosła gwałtownie głowę, po czym prychnęła zirytowana pod nosem. - Posłuchaj, nie musimy być przyjaciółkami, ani dobrymi koleżankami. Możemy nie istnieć dla siebie, co i dla mnie będzie najwygodniejsze. Ale gdy będziemy wychodzić na murawę, to za każdym razem zapominamy o sporach i gramy razem dla dobra drużyny. Obydwie chcemy wygrać wszystko co jest możliwe i doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że będzie nam łatwiej przy wspólnej współpracy.
- To on Cię o to poprosił, prawda?
- Słucham?
- Nie udawaj idiotki. Mówię o Saulu. - uśmiechnęła się do mnie morderczo. - Myślisz, że skoro poudajesz moją dobrą koleżankę to coś tym zyskasz? Że on nie podpisze tych papierów?
- Czyli Ci powiedział. - mruknęłam.
- Bardzo dużo rzeczy mi mówi. Ufamy sobie. - prychnęła. - Dlatego nie dopuszczę do tego, abyś znowu go zraniła. Będę współpracowała z Tobą pod jednym warunkiem. - zastrzegła. - Masz jak najszybciej doprowadzić do tego rozwodu. Inaczej będę sabotować każdy mecz, a Ciebie posadzę na ławce. Sprawiedliwie bądź i nie. - syknęła mi prosto w twarz, po czym oddaliła się w stronę przybyłego trenera.
Veni, vidi, vici. A raczej przybyłam, napisałam i zwyciężyłam! I jestem z tego co powyżej bardzo zadowolona :) Idzie mi tu wolniej (Saul nie chce mnie natchnąć) ale ważne, że nie jest na "odwal się".
Wysyłam Saula i Ines na terapię małżeńską :) Nie obiecuję perfekcyjnych rezultatów oraz braku ubytku na psychice u pani psycholog. Życzcie mi weny oraz trzymajcie kciuki za pojawienie się w krótszym czasie nowego rozdziału :)
Z nieukrywaną radością wkroczyłam na boisko treningowe. Idąca za mną Lola przeklinała mnie na wszystkie świętości. W końcu przez moją niecierpliwość musiała wstać o godzinę wcześniej! A w jej przypadku było to bardzo niebezpieczne dla otoczenia.
- Powinnaś zgłosić moją kandydaturę na tytuł przyjaciółki roku. - mruknęła pod nosem, naciągając rękawiczki bramkarskie na swoje dłonie. - Mogłyśmy te karne poćwiczyć po treningu, a nie przed!
- Nie ćwiczyłam dwa tygodnie! - poskarżyłam się, ale z zadowoleniem spoglądałam jak staje pomiędzy słupkami. - Mogłaś mi powiedzieć, że jest u Ciebie Jan i z tego powodu położyłaś się później spać. - dodałam. Urocze rumieńce pojawiły się na jej policzkach. - Z nim też ćwiczysz karne?
- Rubia!
- Uchyliłabyś rąbka tajemnicy. - jęknęłam.
- Na tą chwilę jesteśmy przyjaciółmi, którzy miło spędzają ze sobą czas. Pierwsze się dowiecie, gdy coś się w tej kwestii zmieni, jasne? - westchnęła. Kiwnęłam ochoczo głową, po czym postawiłam piłkę w odpowiednim miejscu. - Właściwie to powinnam Ci o czymś powiedzieć. Vitolo organizuje przyjęcie urodzinowe i zaprosił na nie chłopaków z osobami towarzyszącymi.
- Mam rozumieć, że Jan poprosił Ciebie o towarzystwo? - Lola kiwnęła głową, jednak minę miała niepewną. - Więc w czymś masz problem? Coś interesującego wynajdziemy w Twojej szafie, bądź pójdziemy na zakupy, po czym zrobimy Cię na bóstwo.
- Saul idzie z Olgą. - wypaliła przyglądając się mi uważnie.
- Cóż. - odkrzyknęłam. - To było raczej do przewidzenia.
- Jesteście małżeństwem.
- Już niedługo. - mruknęłam, po czym skupiłam się na piłce. A przynajmniej taką miałam nadzieję. Lola bez problemu broniła moje strzały, które pudłowałam raz za razem. Zaczęło mnie to irytować. Chociaż jednego powinnam wbić bez problemu!
Pół godziny później na boisko zaczęły wchodzić inne dziewczyny. Amanda zmierzyła nas zaskoczonym spojrzeniem, jednak nie skomentowała naszej wczesnej obecności w ośrodku treningowym. Zaczęłyśmy się rozciągać, czekając na trenera i resztę.
Olga weszła na murawę z nieciekawą miną. Odszukała mnie pośród tłumu, posyłając przy tym mordercze spojrzenie. Westchnęłam ciężko. Saul miał rację mówiąc, że powinnyśmy się dogadać. Przez parę ostatnich dni analizowałam jego słowa, dochodząc do wniosku, że ja sama nie byłam bez winy.
- Możemy pogadać? - spytałam stając obok niej. Podniosła gwałtownie głowę, po czym prychnęła zirytowana pod nosem. - Posłuchaj, nie musimy być przyjaciółkami, ani dobrymi koleżankami. Możemy nie istnieć dla siebie, co i dla mnie będzie najwygodniejsze. Ale gdy będziemy wychodzić na murawę, to za każdym razem zapominamy o sporach i gramy razem dla dobra drużyny. Obydwie chcemy wygrać wszystko co jest możliwe i doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że będzie nam łatwiej przy wspólnej współpracy.
- To on Cię o to poprosił, prawda?
- Słucham?
- Nie udawaj idiotki. Mówię o Saulu. - uśmiechnęła się do mnie morderczo. - Myślisz, że skoro poudajesz moją dobrą koleżankę to coś tym zyskasz? Że on nie podpisze tych papierów?
- Czyli Ci powiedział. - mruknęłam.
- Bardzo dużo rzeczy mi mówi. Ufamy sobie. - prychnęła. - Dlatego nie dopuszczę do tego, abyś znowu go zraniła. Będę współpracowała z Tobą pod jednym warunkiem. - zastrzegła. - Masz jak najszybciej doprowadzić do tego rozwodu. Inaczej będę sabotować każdy mecz, a Ciebie posadzę na ławce. Sprawiedliwie bądź i nie. - syknęła mi prosto w twarz, po czym oddaliła się w stronę przybyłego trenera.
***
Veni, vidi, vici. A raczej przybyłam, napisałam i zwyciężyłam! I jestem z tego co powyżej bardzo zadowolona :) Idzie mi tu wolniej (Saul nie chce mnie natchnąć) ale ważne, że nie jest na "odwal się".
Wysyłam Saula i Ines na terapię małżeńską :) Nie obiecuję perfekcyjnych rezultatów oraz braku ubytku na psychice u pani psycholog. Życzcie mi weny oraz trzymajcie kciuki za pojawienie się w krótszym czasie nowego rozdziału :)
(Saul i Ena <3)
Ja tam uważam, że Olga może się wypchać, bo psycholog naprawi małżeństwo Saula i Rubi :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział! <3
Tak jak się spodziewałam, rozwód nie okazał się tylko formalnością i pojawiło się kilka przeszkód.
OdpowiedzUsuńInes i Saul będą musieli się trochę namęczyć, aby go otrzymać. 🤣 Jestem jednak pewna, że wyjdzie im to na dobre i wspólne mieszkanie oraz spotkania z psychologiem uświadomią im parę istotnych kwestii i rozwód będzie ostatnią rzeczą na jaką będą mieli ochotę. Przecież oni nadal coś do siebie czują, ktoś musi im to tylko uświadomić.
Do tego czasu muszą się jednak jakoś spróbować porozumieć, bo inaczej się pozabijają.
Saul miał trochę racji w kwestii relacji Ines z Olgą. Choć ta druga jest wredną małpą to na boisku powinny nauczyć się współpracy. Drużyna może na tym wiele zyskać, a to chyba dla nich najważniejsze.
Oczywiście Olga nie byłaby sobą, gdyby znowu mnie nie zirytowała. Te jej groźby i żądania, aby rozwód odbył się jak najszybciej. Poczuła zagrożenie, czy co? W każdym bądź razie jej relacja z Saulem jest bardzo zastanawiająca.
Impreza urodzinowa u Vitolo zapowiada się bardzo ciekawie. Nie mogę się tego doczekać.
Czekam więc z niecierpliwością na następny rozdział. 😊
TAK! TAK! TAK! Weszłam przypadkiem (i z nadzieją) na ten blog, patrzę a tu nowy rozdział :D dziękuje bardzo :) ta sobota zaczęła się wręcz idealnie, ale wracając jednak do treści nowego rozdziału... ja wiedziałam, że dobrze być nie może.. jak tylko przeczytałam, że poszła do adwokata to coś czułam, że tu tak łatwo nie będzie i jak się okazało miałam rację :D odbędą kilka sesji i coś czuję, że tam łatwo też nie będzie, jak zaczną sobie wygarniać wszystko i w końcu Saul dowie się całej prawdy to ten psycholog sam będzie musiał odbyć taką terapię dla samego siebie, na terapie zresztą powinna też chodzić Olga bo laska ma ewidentnie jakiś problem ze sobą, strasznie działa mi na nerwach i ja nie wiem co w niej widzi Saul, który jeśli nie widział jej w bieliźnie to nie wiem w jakiej relacji on z nią jest, chyba tylko traktuje ją jako źródło informacji na temat swojej żony i i zadam dość istotne pytanie - Saul ma dwie oddalone od siebie kilometr sypialnie czy może będą dzielić jedną, razem bo w drugiej śpią psy?:D czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńPiesie! <3
OdpowiedzUsuńOho! Tak coś przypuszczałam, że rozprawa rozwodowa Ines i Saula wcale nie przebiegnie tak gładko, jakby oboje tego chcieli no i masz! Terapia małżeńska, psycholog, mieszkanie... Ja się pytam, jak oni wraz ze swoimi nieobliczalnymi charakterkami to zniosą?! :D Będzie się działo, o tym jestem przekonana haha ^^
Także oboje będą musieli się trochę pomęczyć, aby dostać upragniony rozwód... Ale może cała ta sytuacja spowoduje, że jednak do tego rozwodu nie dojdzie? Kto wie, kto wie! Jednak jak na razie muszą przetrwać terapię i psychologa młahahaha :D
"Nie potrzebuję psychologa aby zrozumieć, że wyszłam za kretyna." - hahahaha, cała Ines! :D Nie owija w bawełnę, mówi jak jest/było haha :D Ale jednak koniec końców przybyła do mieszkania Saula i została przywitana przez trzy rozkoszne słodziaki <3 Ajaj, pieski dobre na wszystko! <3 Nic więc dziwnego, że od razu skradły jej serce :)
Saul zdecydował się na rozmowę z Ines o Oldze... Może ma trochę racji, co nie zmienia faktu, że Olga i tak jest skrajnie irytująca. I oczywiście Saul nie byłby sobą, gdyby czegoś na koniec nie odwalił. Ech te chłopy, no naprawdę! :D
No i Olga... Ines zdecydowała się na rozmowę z nią, bo jednak słowa Saula dały jej do myślenia, a ta zamiast zgodzić się na normalną rozmowę to zaczęła sączyć jad i grozić Ines. A przepraszam bardzo, kim ona jest w porównaniu do żony? No właśnie! Więc niech się lepiej skupi na grze, a nie na wszystkim innym :D
Bardzo, ale to bardzo jestem ciekawa, jak to się będzie dalej toczyć, więc Saul do roboty! Trzeba zadbać o wenę ^^
<33
Nie ma co, to się porobiło. To miało być małżeństwo na niby, rozwód na szybko, a wyszło coś zupełnie innego. Bo małżeństwo okazało się prawdziwe, a rozwód nie tak łatwo wziąć. Szczególnie, gdy mimo wszystko coś tam się do tej drugiej osoby czuje. I nie dam sobie wmówić, że jest inaczej.
OdpowiedzUsuńWizyta u prawnika miała być taka prosta, przyjemna, czysta normalność, a tu figa z makiem. Teraz Saula i Ines czekają spotkania z psychologiem i konieczność udawania prawdziwego małżeństwa. Nie ma, co wpakowali się po uszy. Nie dziwię się, że obydwoje są zdezorientowani. W końcu nie tak to miało wyglądać. Teraz będą musieli się jakoś dogadać, by jak najszybciej doprowadzić do rozwodu.
Ale hej, przynajmniej poznała trzy urocze psinki. Co jak co, ale zwierzątka zawsze ocieplają atmosferę i kto wiem, może i tym razem odegrają jakąś większą rolę.
Przyznam, że Saul trochę zaskoczył mnie słowami o Oldze. Czyżby miał rację? Olga owszem jest skrajnie irytująca, ale na pewno nie robi tego wszystkiego bez powodu. A skoro to Ines jest ulubienicą mediów, to nie dziwię się, że Olga jest trochę zazdrosna.
Również fakt, że Saul tak po prostu powiedział Oldze o wszystkim mnie zaskoczył. To mnie martwi, bo oznacza, że naprawdę sobie ufają. A sądząc po groźbach Olgi, zrobi wszystko, by Ines już nigdy nie była z Saulem. Tylko czy naprawdę chodzi jej jedynie o dobro Saula, czy ma też w tym własne korzyści.
W każdym razie, teraz jeszcze większą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin