niedziela, 1 marca 2020

16. Oszaleję z miłości jeśli będzie miało Twój charakterek.

Porwałam dziecko. Tak, dobrze zrozumieliście. Jeszcze tego w moim stukniętym życiu nie było. Zostałam kidnaperką! Już słyszę pełen ironii skrzeczący głos starej Gonzalez za swoimi uszami. "Chciałaś dziecko? Było sobie je zrobić! Mam porozmawiać z Saulem i wytłumaczyć mu jak ma się za to zabrać?". Boże drogi, czy całe moje życie musi się kręcić wokół tej starej zrzędy? Spowiadam się u niej częściej niż u księdza! Ostatnio doszłam do wniosku iż nadawałaby się bardziej na psychologa niż Mary Poppins. Nie, wcale nie pomogłaby małżonkom w kryzysie w dojściu do porozumienia. Ona by ich do tego zmusiła wymachując krucyfiksem nad ich głowami!
Westchnęłam ciężko zamykając za sobą ostrożnie drzwi. Zmęczona dziesięciolatka zasnęła po dniu pełnym wrażeń. Pod czujnym okiem Thalii, która nie odstępowała jej na krok. Nie mogłam jej zostawić. Była sama jak palec na stadionie, na który wtargnęła dzięki dziecięcemu sprytowi. Kolejny dowód na to, że to bez wątpienia moja młodsza siostra. Przynajmniej Saul tak stwierdził.
- Postąpiłam pochopnie? - usiadłam obok niego na kanapie.
- Nie wiem. - westchnął obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego bok myśląc intensywnie nad całą sytuacją. - Jeśli to na prawdę Twoja młodsza siostra to nie mogliśmy dopuścić, aby wylądowała w izbie dziecka. Wiesz co by to oznaczało. Mam nadzieję, że nikt nas nie oskarży o jej porwanie.
- Czuję, że nią jest. - szepnęłam.
- Zostawiłem Twojemu ojcu wiadomość.
- Powinnam zabrać ją do mieszkania dziadków. To Twój dom ...
- Nasz. - podkreślił.
- No tak, ale ...
- Ines, jesteśmy małżeństwem. - splótł nasze dłonie ze sobą. - Ta sytuacja dotyczy nas oboje. Zapytałaś mnie o zdanie, a ja zgodziłem się, aby zabrać Sarę do naszego domu. Wychodzi na to, że to nasza wspólna decyzja i jednak potrafimy się dogadać. - kąciki jego ust lekko się uniosły. - Chociaż przyznam iż inaczej zaplanowałem sobie ten wieczór.
- Ćwicz Niguez, kiedyś Ci się to przyda.
- No właśnie chciałem przećwiczyć ... - dźwięk telefonu przerwał naszą rozmowę. Dostrzegając napis na wyświetlaczu, chwyciłam telefon Saula w swoje dłonie i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Jako żona mogę odbierać jego połączenia, prawda?
- Zgubiłeś coś. - odezwałam się bez zbędnych ceregieli.
- Ines? To telefon Saula ... od kiedy się dogadujecie?
- Gdybyś bardziej interesował się życiem swoich córek, wiedziałbyś że Saul jest Twoim zięciem. Wiedziałabyś również, że Sara uciekła z domu. - po drugiej stronie zapadła cisza. Po chwili usłyszałam odgłos szybkich kroków oraz skrzypnięcie otwieranych drzwi. Ojciec zaklął. - Dopiero teraz zdałeś sobie sprawę z tego, że jej nie ma? - warknęłam.
- Sara jest nieposłuszna i ...
- To Ty jesteś nieodpowiedzialny! Zapomniałeś, z kim rozmawiasz?
- Zaraz po nią przyjadę.
- Nie. Przyjedź rano. Sara teraz śpi. - rozłączyłam się. Ze świstem wypuściłam powietrze z ust i przeczesałam nerwowo swoje włosy. - Egoista! Nie widzi nic po za czubkiem własnego nosa. Powinnam porozmawiać z dziadkami. Tak nie może być!
- A jej matka?
- Sara powiedziała, że jej nie pamięta.
- Czyli mieszka z Twoim ... Waszym ojcem?
- Z tatusiem roku. - zironizowałam.

*

Co jedzą małe dzieci na śniadanie? Ok, bądźmy poważni. Ja w wieku dziesięciu lat uważałam się za osobę niezwykle dorosłą i na samo słowo "dzieciak" dostawałam szewskiej pasji. Zatem potwórzmy pytanie. Co jedzą dojrzałe dziesięciolatki na śniadanie? Lepiej brzmi? Spoko, ale ja nadal wpatrywałam się w zawartość lodówki z narastającą we mnie paniką.
- Daj jej mleka.
- To nie jest niemowlę. - przewróciłam oczami. - Po za tym szanowny pan domu nie włożył wczoraj kartonu do lodówki i się zepsuło. Także naleśniki również odpadają. - dodałam. Saul posłał mi w powietrzu całusa, po czym upił łyk kawy.
- Z rana jesteś zrzędą. Ale seksowną. - klepnął mnie bezczelnie w tyłek.
- Za to Ty masz dobry humor. - zironizowałam.
- To nie paraduj przede mną w kusej piżamce.
- Twoją koszulkę trudno nazwać piżamką. - zachichotałam wyciągając jajka. - Zrobię omlet. Duży chłopiec też ma ochotę? - obejrzałam się przez ramię na Saula. Jego usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu. Przewróciłam z politowaniem oczami, doskonale wiedząc jaka myśl pojawiła się w jego głowie. Po chwili w progu kuchni stanęła zawstydzona Sara z Thalią u swoich nóg. - Dzień dobry. - posłałam jej uśmiech, który odwzajemniła. - Usiądź. Zaraz będzie śniadanie.
- Polubiła Cię. - zagadnął Saul głaszcząc psa.
- Jest fajna. - odchrząknęła dziewczynka w odpowiedzi.
- I wpatrzona w Ciebie jak w Saula. Na mnie tylko prycha pod nosem. - położyłam talerze na stole. - Wyjątkiem są chwile gdy daję jej jeść.
- Jest zazdrosna. - Saul puścił Sarze oczko.
- Ja czy Thalia?
- Obydwie. - uchyliłam usta, aby mu odpowiedzieć, jednak w tym samym momencie usłyszeliśmy dźwięk dzwonka do drzwi. Dziewczynka zastygła z dłonią nad talerzem i zerknęła na mnie niepewnie. - Otwórz. Zostanę z Sarą.
- To tata, prawda?
- Pamiętaj o czym wczoraj rozmawiałyśmy. - pogładziłam ją po głowie, po czym jak na ścięcie ruszyłam w stronę wejścia. Wpuściłam ojca do środka i zaprowadziłam na taras. Nie chciałam, aby Sara usłyszała naszą rozmowę. - Do jasnej cholery, czy Ty możesz mi wytłumaczyć to wszystko?
- Ines, nie wiedziałam jak mam Ci powiedzieć o Sarze.
- Dziadkowie wiedzą?
- Nie odzywamy się od siebie odkąd ... odkąd odeszłyście z matką.
- Sara miała wówczas pięć lat!
- To nie jest takie proste. - westchnął. - Sara jest skutkiem mojego romansu. Nie wiedziałem o niej przez pierwsze trzy lata. Skontaktowała się ze mną jej babcia. Kobieta była schorowana i była jedyną osobą, która opiekowała się Sarą. Angela, matka małej, zostawiła ją i wyjechała. Od tamtej pory słuch po niej zaginął. Gdy zmarła staruszka ... musiałem się nią zająć.
- Musiałeś? - zironizowałam. - To Twoje dziecko!
- Wiem, że nie jestem idealnym ojcem.
- Nigdy nie byłeś idealnym ojcem. - podkreśliłam. - Ale jak mogłeś dopuścić do tego, aby uciekła? I nie zauważyć tego! Zdajesz sobie sprawę, że jakimś cudem weszła na stadion? A gdyby mnie nie znalazła? Wiesz jakie miałbyś problemy?
- Odkąd powiedziałem jej, że jesteś jej siostrą, była tym bardzo zafascynowana. Przepraszam, że sprawiła Ci tyle problemów. Zaraz ją zabieram.
- Problemów? - prychnęłam. - Ja się po prostu martwię. Dorośnij wreszcie i weź odpowiedzialność za swoje czyny. I skończ z romansami! Myślisz, że Sara jest głupiutka i tego nie zauważa? Osobiście dopilnuje, aby nie działa jej się żadna krzywda, jasne? - zarządziłam. Nie poznawałam samej siebie. Dopiero od paru godzin byłam świadoma istnienia młodszej siostry, a jednak jedyne czego chciałam to otoczyć ją opieką i upewnić się, aby była bezpieczna.
- Sara ma matkę chrzestną. Skontaktowałem się z nią. Ines, jak sama przyznałaś, ja nie nadaję się na ojca. - oparł swoje dłonie na barierce i spuścił głowę. - To mnie przerasta. Z Tobą było inaczej bo miałaś matkę. Moi rodzice nam pomagali. Teraz jestem sam.
- Chcesz ją oddać? - nie dowierzałam.
- Nie daję się na ojca. Kto jak kto, ale Ty możesz to potwierdzić.
- To jest dziecko, a nie zwierzątko, które możesz komuś podarować!
- Już postanowiłem.
- Wyjdź. - syknęłam przez zęby.
- Zawołaj ją.
- Sara zostaje ze mną.
- Ale ...
- Wynocha! - wrzasnęłam wskazując mu wyjście. Myślicie, że tak łatwo odpuścił? Oczywiście, że tak! Jestem wręcz pewna iż kamień spadł mu z serca gdy pozbył się ciężaru, jakim bez wątpienia była dla niego młodsza córka. W tym momencie zrozumiałam kim na prawdę dla niego byłyśmy. Niechcianymi wpadkami. Podziękowałam Bogu w duchu za moją matkę, która była najwspanialsza na całym świecie. A ja tak rzadko jej o tym mówiłam.
- Ines? - na tarasie pojawił się zaniepokojony Saul.
- Chyba zostałam matką. - wydukałam.

*

Salon moich dziadków był najbardziej przytulnym miejscem jakie znałam. Czułam się tu bezpiecznie, otoczona wsparciem oraz miłością. Podejrzewam, że Sara również to poczuła gdy tylko usiadłyśmy na wygodnej, aczkolwiek wysłużonej już kanapie. Tak, tej samej na której miałam stracić dziewictwo według dedukcji mojego dziadka. Babcia przyniosła na tacy herbatę z świeżo upieczonymi ciasteczkami, które ośmieliły najmłodszą w naszym towarzystwie. Trzymając ją za dłoń opowiedziałam naszym dziadkom całą historię. Byli zszokowani tymi rewelacjami. Miałam nadzieję, że nie wpłynie to na ich zdrowie bo tego bym ojcu nie darowała.
- Co chcesz zrobić? - zapytał dziadek, gdy babcia zaprowadziła Sarę do mojego byłego pokoju. Za zgodą Saula towarzyszyła nam Thalia, która za punkt honoru obrała sobie opiekę nad dziesięciolatką.
- Nie możemy jej oddać.
- To oczywiste. Pytałem jednak o to, co Ty zdecydowałaś.
- To szalone. - ze świstem wypuściłam powietrze z ust. - Po prostu czuję, że muszę to zrobić. Muszę zostać prawnym opiekunem Sary.
- Wiesz, że powinnaś to przedyskutować z mężem?
- Wiem. Choć podejrzewam, że Saul już się domyślił co chcę zrobić.
- Twoja babcia również. - skinął głową w stronę korytarza. - Znam ją bardzo długo. Już postanowiła, że Sara zostanie u nas. - uchyliłam usta, jednak dziadek przerwał mi gestem dłoni. - Doskonale wiesz, że jest to najlepsza opcja. To na razie zbyt dużo jak na wasze barki. Dopiero co się pogodziliście.
- A jakbym wpadła? - prychnęłam.
- To co innego. I nie wpadła tylko świadomie zaszła w ciąże. - poprawił mnie. - Chyba doskonale wiecie co robicie. - dodał. Poczułam irytujące ciepło na policzkach. Z kim jak z kim, ale z dziadkiem rozmawiać na takie tematy nie miałam zamiaru. Już bardziej wolałam do tego starą Gonzalez! - Babcia ostatnio nie mogła znaleźć sobie miejsca. Mogąc zająć się Sarą nie będziesz mnie przeganiała z kąta w kąt.
- Ty egoistko. - zmrużyłam zabawnie powieki.

Decyzję zostawiliśmy Sarze. Wcale nie zdziwiłam się gdy po paru dniach postanowiła zamieszkać z dziadkami. Po kilku latach obojętności ze strony ojca nareszcie poczuła się kochana i komuś potrzebna. A babcia? Dziadek miał rację. Miałam wrażenie, że w ciągu kilku dni było jej kilka lat. Miała więcej energii i piekła więcej ciasteczek ... co dla mnie i Saula było katorgą ponieważ chcąc nie chcąc musieliśmy dbać o swoje diety.
Sara była częstym gościem w naszym domu. Cieszyłam się, że mój mąż nie miał nic przeciwko. Wprost przeciwnie. Z uśmiechem spoglądałam jak biegają wraz z Loco i psami po ogrodzie. Dzięki niej obudziły się we mnie uczucia, o których pojęcia nawet nie miałam.
- Saul? - szepnęłam w ciemność. - Śpisz?
- Zasypiam. - wymruczał. Wtuliłam się w jego nagi tors kreśląc paznokciem wzorki. Jedna z jego powiek lekko się uchyliła. - Co się dzieje?
- Chcę mieć z Tobą dziecko.
- Słucham?
- Chcę zostać mamą.
- Ale że teraz?
- Teraz to Ty się raczej nie nadajesz do zrobienia dziecka. - mruknęłam.
- Nie prowokuj mnie.
- Mówię poważnie Saul. - westchnęłam. - Wiem jakie mieliśmy plany, ale nie chcę tak długo czekać. Chcę jednak, aby to była nasza wspólna decyzja.
- Ines, to Ty miałaś wybrać moment. - pogładził mnie po ramieniu. - Wiąże się to z przerwą w Twojej karierze. W tej kwestii jestem bardzo dyspozycyjny i nawet wybudzony z głębokiego snu jestem w stanie rozpocząć produkcję wyjściowej jedenastki.
- Niguez. - warknęłam.
- Oszaleję z miłości jeśli będzie miało Twój charakterek. - uśmiechnął się.
- Dokończę ten sezon.
- Skop im tyłki, a potem skupimy się na naszej rodzinie.

***


A kuku ^^