sobota, 29 grudnia 2018

7. Będą Cię kosić równo z murawą.

Uniosłam ręce ku górze, rytmicznie uderzając w dłonie. Tym gestem chciałam podziękować kibicom, zebranym na Wanda Metropolitano, za doping. Pierwszy mecz Ligi Mistrzyń był za nami. Poprzeczka została podniesiona, jednak poradziłyśmy sobie w miarę dobrze. Zaliczyłam asystę i kilka czystych odbiorów, co było dla mnie powodem do zadowolenia.
Schodząc z boiska, dostrzegłam Olgę udzielającą wywiadu. Schowałam dumę do kieszeni i nie myślałam o naszym konflikcie podczas meczu. Najważniejsza była drużyna i kolejne zwycięstwo. Garcia nie podziękowała mi za asystę, a ja nawet tego nie oczekiwałam. Sama nie lubiłam być w centrum medialnego zainteresowania, więc jej szczebiot przed kamerą był mi jedynie na rękę.
Zresztą, Olga w ostatnim czasie jakby się wyciszyła. Chodziła dziwnie zamyślona, a jej teksty były wręcz nijakie. Pamiętnego dnia w Elche została dłużej z rodziną Saula. Sądziłam, że będzie się tym przechwalała do końca roku, a jednak nic takiego nie miało miejsca. 
- Ines? - usłyszałam za sobą zatroskany głos Amandy. Zaskoczona odwróciłam się od szafki, po czym zmierzyłam ją zaskoczonym wzrokiem. - Masz gościa. Znaczy się, siedzi na ławce przed szatnią. - podrapała się nerwowo po głowie. Panika momentalnie ogarnęła moje ciało.
- Mój ojciec? - wydukałam.
- Nie. Sama zobaczysz. - dodała, po czym oddaliła się w stronę swojej szafki. Nerwowo zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby, po czym związałam wilgotne jeszcze włosy w koka. Miałam ochotę udusić Amandę za tą tajemnicę! Wolałabym się jakoś przygotować na niespodziewaną wizytę.
Wyszłam niepewnie z szatni, rozglądając się po korytarzu. Dostrzegając staruszka, siedzącego z laską w dłoni, poczułam jak krew odpływa z mojej twarzy. Don Santiago Morales. Jeden z najwierniejszych i najstarszych kibiców Atletico Madryt. Mój dziadek.
- Ines. - podniósł się z ławki na mój widok.
- Wypytywał o mnie, a jednak znów wysłał Ciebie. Typowe. - prychnęłam ironicznie, poprawiając pasek od torby na swoim ramieniu. Dostrzegając ból w oczach dziadka, poczułam wyrzuty sumienia. Mimo wszystko miał już swoje lata i nie powinien zbytnio się denerwować. A ja nie chciałam być powodem pogorszenia się jego zdrowia.
- Nie rozmawiałem z Twoim ojcem od dłuższego czasu. - odchrząknął. - Przyszedłem tu, bo chciałem zobaczyć jak grasz. Wiem, że nas nienawidzisz. Mnie i babcię. Ale to nie zmieni naszych uczuć do Ciebie. Zawsze będziesz moją myszką. - spuścił głowę, po czym wykonał ruch jakby chciał odejść.
- Nienawidzę, to zbyt duże słowo. - zauważyłam. - Jestem po prostu rozczarowana, że dopuściłeś do tego, abym zobaczyłam zdradę ojca na własne oczy. Że pozwoliłeś, aby mama cierpiała. Myślałam, że ją lubisz.
- Zawsze uważałem, że Juan nie zasługuje na Twoją matkę. Łudziłem się, że któregoś dnia zmądrzeje i doceni to, co ma. Myszko, w moich czasach inaczej podchodziło się do małżeństwa. - westchnął. - Ludzie byli ze sobą mimo wszystko. Nikt nie myślał o rozwodach.
- On ją zdradzał.
- To miał być ostatni raz. Zagroziłem mu, że powiem Twojej matce o wszystkim. Nie zdawałem sobie sprawy, że jego kochanką była Twoja trenerka. Stary głupiec ze mnie. - spuścił głowę.
- To Twój syn. - mruknęłam. - Mimo wszystko.
- Przez niego nie chciałaś mnie widzieć.
- Sądzę że ten mecz mi wyszedł, więc zasługuję na nagrodę. - spojrzałam na niego z aluzją. - Zawsze zabierałeś mnie do pani Gonzalez na Churros. Mam nadzieję, że ta stara zrzęda nie wyciągnęła kopyt.
- Ines! - skarcił mnie, jednak na jego ustach pojawił się szelmowski uśmiech. - Cóż, dalej zrzędzi, ale przynajmniej smak Churros jest taki sam.

Stara Gonzalez była właścicielką knajpy niedaleko starego stadionu. Była zrzędliwą plotkarą, ale Churros robiła najlepsze w całej Hiszpanii! Wpadanie do niej było moją i dziadka tradycją. Nie sądziłam nawet, że tak bardzo za tym tęskniłam.
- Ines! - zaskrzeczała, gdy tylko zobaczyła mnie w drzwiach. - Matko Przenajświętsza jak ja dawno Cię nie widziałam! - ta kobieta miała osiemdziesiąt lat jak nic, a jednak błyskawicznie się obok mnie pojawiła. - Zmizerniałaś mi dziecino! Niby na tym boisku latasz jak zwariowana, ale widać żeś schudła! - trzepnęła mnie szmatką!
- Gdybym miała dodatkowe kilogramy, to nie biegałabym z taką łatwością. - mruknęłam, pocierając ramię. - Mnie również jest miło panią widzieć.
- Oh, Ty mi oczu nie mydl! - pogroziła palcem. - Rodowita z Ciebie Hiszpanka! Blond włosa, ale Hiszpanka! I powinnaś mieć hiszpańskie krągłości! Niby jak Ty chcesz urodzić dzieci z tak wąską talią?!
- Nie planuję dzieci w najbliższej przyszłości.
- Żebyś za długo nie czekała! Taka Bianca Rodriguez ... znasz ją, prawda?
- Claro, to nie jest odpowiedni moment na takie wiadomości. - wtrącił się niewinnie dziadek, wykazując tym ogromną odwagę. - Jeśli pozwolisz, chciałbym spędzić czas z moją wnuczką i Twoim Churros. Kiedy indziej opowiesz jej plotki z całej dzielnicy.
- To nie są plotki, Santiago! Doskonale wiesz, że ja się tym brzydzę!
- Oczywiście, że tak. - pokiwał na zgodę głową. - Czy możemy usiąść przy tamtym stoliku? - wskazał palcem miejsce pod ścianą. Clara Gonzalez machnęła swoją szmatką i zniknęła na zapleczu. Zachichotałam pod nosem, zajmując wolne krzesło.
- Wow, telewizor?
- Dorobiła się stara cholera. - dziadek zniżył konspiracyjne głos. - W dni gdy gra Atletico, lata po knajpie z zawieszonym szalikiem. Zresztą, spójrz tam. - wskazał z dumą. Zaskoczona odwróciłam się do tyłu, a moja szczęka dosłownie opadła. Na ścianie wisiała ogromna tablica korkowa, do której przyczepione były wycinki z prasy oraz zdjęcia. Moje, Saula i Koke. - Brakuje jej Twojego autografu. Szczyci się na pół Madrytu, że wasza trójka się u niej praktycznie wychowała.
- Ja i Koke. Saul przylazł tu za mną.
- I został już na zawsze. Dość często tu wpada. - zauważył. Ja jedynie wzruszyłam ramionami, przyglądając się wycinkowi poświęconemu mojej osobie i wygranej w Lidze Mistrzyń. Przyjemne ciepło zalało moją duszę. Fakt, stara Gonzalez była zrzędliwą plotkarą, ale nie raz ocierała moje łzy i opatrywała zdarte kolana.
- Proszę bardzo! Na koszt firmy! - z szerokim uśmiechem postawiła przed nami Churros. Aż zaburczało mi w żołądku na sam widok!
- Nie ma mowy. Płacę jak każdy!
- Zapłacisz w inny sposób. - z kieszeni fartuszka wyciągnęła flamaster. Zaśmiałam się serdecznie, ale spełniłam jej prośbę. Podeszłam do mojego zdjęcia i zaczęłam pisać dedykację. Oczy kobiety rozbłysły radością, po czym wyściskała mnie za wszystkie czasy.
- Nawet nie wiesz, jaką czuję dumę. - dziadek posłał mi uśmiech, gdy zostaliśmy sami przy stoliku. - Oglądałem większość Twoich meczy w barwach Chelsea, a teraz nawet nie ma mowy, abym jakikolwiek opuścił!
- Powinieneś być podczas finału. I prezentacji. - szepnęłam.
- Myszko, wybaczyłaś mi. - uścisnął moją dłoń.
- Byłeś przy mnie częściej niż ojciec. Zaraziłeś mnie miłością do piłki nożnej i do Atletico. Chodziłeś na wszystkie moje treningi i mecze. - głos mi zadrżał ze wzruszenia. - Poprawiałeś humor po każdym przegranym meczu mówiąc, że to co najlepsze, dopiero przede mną. I miałeś rację. Dzięki Tobie nie poddałam się przedwcześnie. Ale wtedy, gdy go zobaczyłam w gabinecie ... świat mi się zawalił. Odreagowałam na was wszystkich.
- Miałaś do tego prawo. Nie ma dnia, abym nie żałował swojej biernej postawy. Nie zasłużyłyście sobie na to. Ani Ty, ani Twoja matka.
- Możemy o tym zapomnieć? - spytałam niepewnie. - To już przeszłość. Mama nareszcie jest w pełni szczęśliwa, nawet kogoś poznała, chociaż nie chce zapeszać i zdradzać szczegółów. A ja ... cóż. - odchrząknęłam. - Wróciłam do Madrytu i mam zamiar zostać tu do końca kariery i zdobyć kilka pucharów.
- A życie prywatne, myszko?
- Co ma być, to będzie. - posłałam mu uśmiech.

*

Nadeszła niedziela, a wraz z nią mecz przeciwko naszym największym rywalkom. Denerwowałam się jak nigdy. Od samego rana wszystko wypadało mi z rąk! Na nic zdała się motywująca rozmowa z dziadkami, którą przeprowadzili ze mną dzień wcześniej. Oczywiście babcia z radością przyjęła informację o wybaczeniu im wszystkiego. Nie obyło się bez łez, jednak obiecaliśmy sobie, że koniec z ukrywaniem ważnych rzeczy. Mama również przyjęła z entuzjazmem te nowiny, a mi ogromny głaz spadł z serca.
Mecze z FC Barcelona Femeni nigdy nie należały do najłatwiejszych, ani do najpiękniejszych. To był żeński odpowiednich Derbów Madrytu bądź El Clasico pomiędzy Barcą i Realem Madryt.
- Musimy pogadać Morales.
Jak Boga kocham, nie sądziłam że kiedykolwiek Olga Garcia odezwie się do mnie normalnie. Oczywiście miała ona własną skalę tego słowa. Odwróciłam się do niej zaskoczona. Kiwnęła głową, każąc mi wyjść z szatni na korytarz. Amanda posłała mi zaniepokojone spojrzenie, na które odpowiedziałam wzruszeniem ramion.
- Byłaś u spowiedzi i ksiądz kazał Ci się ze mną pogodzić, czy zostało Ci kilka dni życia? - założyłam ręce na klatce piersiowej. - W pierwszym przypadku wystarczyłoby leżeć krzyżem przed ołtarzem, a w drugim ...
- Nie zgrywaj się Morales. Nie mam zamiaru być Twoją przyjaciółką. - syknęła. Voilà! Wróciła stara "dobra" Olga Garcia. Aż się poczułam swojsko ... i bezpiecznie! - Doskonale wiesz, że jeszcze sezon temu grałam dla Barcy. Znam te dziewczyny jak własną kieszeń. Nie odpuszczą i będą grały na granicy ryzyka. Zawsze skupiają się na najmocniejszych punktach. W tym przypadku jesteś to Ty i ja.
- Skupiają ... czyli? - uniosłam brew ku górze.
- Czyli będą Cię kosić równo z murawą.
- Grałam w Anglii, więc wiem co to twarda gra.
- Nic nie rozumiesz! - prychnęła. - Twarda gra nie ma nic wspólnego z rzeźnią, którą prawdopodobnie dla nas szykują. Ubierz grubsze ochraniacze, po meczu mi podziękujesz. - wręcz mi rozkazała. - Rozmawiałam z trenerem, ale kompletnie nie chce mnie słuchać. To Amanda musi dzisiaj więcej rozgrywać, bo Ty będziesz obstawiona. Tak samo Ludmila powinna dostawać więcej piłek, a nie ja. Musimy je zmylić, aby wzięły pod uwagę więcej osób, a nie tylko nas dwie. Żadna piłka do nas nie dojdzie, bo zanim zdążymy je dotknąć, będziemy leżeć i zwijać się z bólu. Chcesz, żebyśmy wypadły na kilka tygodni przez kontuzję?
- Skąd masz tą pewność?
- Bo tam grałam przez kilka lat i to Ci powinno wystarczyć. Zresztą, kilka minut po pierwszym gwizdku przyznasz mi rację.


Z początku byłam sceptycznie nastawiona do słów Olgi. Oczywiście nie wierzyłam, aby mogła "sabotażować" ten mecz, ale też nie uważałam, aby panikować z powodu kilku wślizgów, które zdarzały się w każdym spotkaniu. Szybko jednak zmieniłam zdanie. Z grymasem bólu podniosłam się z murawy, posyłając Oldze spojrzenie pełne zgody.
Rzeźnia to było idealne określenie. Przekazałam Amandzie informację, że wszystkie piłki jak na ten moment idą przez nią. Obstawiły mnie we dwie i nie opuszczały nawet na krok!
- Do łazienki też za mną pójdziecie? - prychnęłam. - Jestem już dużą dziewczynką i nie potrzebuję pomocy. Ale jeśli mogę, to wysmarkałabym sobie nosek o wasze koszulki. - uśmiechnęłam się słodko.
- Zaraz Ci do śmiechu nie będzie!
- Już nie jest. Zauważyłam, że gustujecie w kobietach, więc czuję się zagrożona! Facetów w tej Katalonii nie macie czy co?! - wywróciłam oczami, po czym puściłam się sprintem pod bramkę. Tak jak Saul mnie uczył. Cholera jasna, tego pyskowania do przeciwniczek też się od niego nauczyłam!
Było ciężko. Bardzo ciężko! Kątem oka zauważyłam jak Olga wdała się w pyskówkę z jedną z przeciwniczek, aż pani arbiter musiała zareagować. Dobrze wiedzieć, że nie tylko do mnie potrafi syczeć. Chociaż w tym momencie ogarnęło mnie dziwne uczucie. Chciałam doskoczyć do nich i pomóc jej!
Pod bramką było gorąco. Jedna popychała drugą, a arbiter kompletnie sobie nie radziła. Punkty punktami, zwycięstwo zwycięstwem, ale bez przesady! Nie byłyśmy przesiąkniętymi testosteronem facetami!
Udało mi się wyrwać ze szponów tych dwóch wariatek. Wyskoczyłam w górę, chcąc strącić piłkę głową. I możliwe, że udałaby mi się ta sztuka. Na drodze do tego sukcesu stanęła mi jedna z przeciwniczek, która z całej siły oraz z perfidną premedytacją pchnęła moje ciało. Straciłam równowagę i szansę na jakąkolwiek asekurację. Zamachnęłam się gwałtownie, po czym poczułam przeraźliwy ból na skroni. Przez chwilę nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Czułam że leżę na mokrej murawie, a w uszach przeraźliwie mi piszczy. Coś spływało mi po twarzy, aż dotarło do ust. Poczułam nieprzyjemny metaliczny smak. Ostatnie co dostrzegłam, zanim straciłam kontakt z rzeczywistością, to widok Olgi, szarpiącej się z dziewczyną, która mnie popchnęła wprost na słupek od bramki.

*

Przez płytki sen czułam jak ktoś gładzi z czułością moją głowę, a następnie policzek. Zamruczałam pod nosem, jednak nie mogłam się wybudzić. Po chwili ten ktoś chwycił mnie za dłoń i trzymał przez pewien czas. Bardzo miły ten sen, jednak wolałabym już uchylić powieki. Podświadomie czułam, że sprawi mi to wiele bólu.
Po jakimś czasie zamrugałam powiekami, broniąc się przed oślepiającym mnie jaskrawym światłem. Ból przeszywający moją głowę spowodował, że zamknęłam je z powrotem. Jęknęłam z trudem i spróbowałam drugi raz, który okazał się być lepszą próbą. Uważnym spojrzeniem zmierzyłam białe ściany. Nie wiedziałam gdzie jestem, ani jak się tutaj znalazłam.
- Jeszcze się nie wybudziła. - usłyszałam znajomy głos. Z trudem przekręciłam głowę w stronę okna, pod którym stał mężczyzna rozmawiający przez telefon. - Spokojnie, będę informował panią o każdym szczególe. - zmarszczyłam zdziwiona czoło. - Nie zostawię jej ani na sekundę samej, obiecuję. Zresztą, nikogo oprócz mnie do niej nie wpuszczą. - zorientowałam się, że jestem w szpitalu. Pamiętałam mecz. Biegłam pod bramkę i ... i to było moje ostatnie wspomnienie. Teraz leżałam na łóżku w szpitalnej sali i zaskoczona patrzyłam na rozmawiającego przez telefon osobnika. Którego nie powinno tutaj być. - Pani Morgan, córka wyjaśni pani wszystko. To nie jest rozmowa na telefon.
- Saul? - wychrypiałam, gdy się rozłączył.
- Obudziłaś się? - podszedł do mnie błyskawicznie. Z uwagą przyglądał się mojej twarzy. - Jak się czujesz? Boli Cię? Masz zaaplikowane środki przeciwbólowe, ale mogą okazać się zbyt słabe.
- Trochę. - zakaszlałam. - Co ja tu robię?
- Uderzyłaś głową o słupek. Masz wstrząs mózgu oraz kilka szwów. - dotknął ostrożnie opatrunku na mojej głowie. - Zostaniesz tutaj przez kilka dni. Twoja mama właśnie czeka na samolot.
- Gdzie Lola i Amanda?
- Na korytarzu. - westchnął ciężko, po czym usiadł na krześle obok. Zmarszczyłam czoło, nie rozumiejąc co się tutaj wyprawiało. - Lekarz nie chciał ich wpuścić. Do wszelkich informacji upoważniona jest Twoja matka, ale z powodu jej chwilowej nieobecności, raczej naturalną kolejną rzeczy jest to, aby przy Tobie była najbliższa osoba, która nie potrzebuje tych wszystkich papierków.
- Czyli Ty? - prychnęłam ironicznie.
- Czyli Twój mąż, Ines.

***

"Miłość jest ślepa. Ale małżeństwo, to najlepsze lekarstwo"
- Ines Rubia Morales


Starałam się ze wszystkich sił, aby napisać jeszcze jeden rozdział :) Dlatego korzystając z okazji, chciałam wam życzyć Szczęśliwego Nowego Roku!

 

5 komentarzy:

  1. O jacież pierdziele! :o Zatkało mnie. Cholera. Saul żartuje? A może oni naprawdę kiedyś się hajtnęli? Np w jakim Vegas na którychś wakacjach czy coś? :o O mamuniu. Normalnie jestem skołowana! Nie mam pojęcia, co myśleć...
    Mam tylko nadzieję, że dość szybko pojawi się dość szybko, bo czuję ogromny niedosyt! A nawet jeśli Saul tylko kłamie lekarzom, to i tak zależy mu na Ines - inaczej nie warowałby przy jej łóżku w szpitalu!

    Buziaki! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że Ines postanowiła pogodzić się z dziadkami i dać im jeszcze jedną szansę. Źle zrobili, gdy kryli romans jej ojca, ale zrozumieli swój błąd i chcą go naprawić. W dodatku widać, jak bardzo tęsknili za swoją wnuczką, a i Ines przyda się ich wsparcie. Zwłaszcza, że od zawsze byli dla niej niezwykle ważnymi osobami.
    Ciekawi mnie czym spowodowane jest dziwne zachowanie Olgi. Stała się podejrzliwie spokojna i nawet przestała być nadmiernie wredna dla Ines. A nawet ostrzegła ją przed zawodniczkami ze swojej byłej drużyny. Czyżby spotkanie z rodziną Saula nie wypadło tak, jak się tego spodziewała?
    Co do samego meczu... Brak mi po prostu słów na zachowanie dziewczyn z drużyny Barcelony. Przecież to nie miało nic wspólnego z grą. Ich zachowanie było bardo nie fair. O czym na własnej skórze przekonała się niestety Ines. Wylądowała aż w szpitalu! Dobrze, że się już obudziła. Oby szybko odzyskała siły i wróciła do zdrowia.
    Jednak największy szok wywołał u mnie koniec rozdziału. Saul przedstawił się jako mąż Ines? O co tu chodzi? Powiedział tak tylko, aby być przy niej. Czy to jednak prawda i kiedyś wzięli gdzieś szybki ślub? Nie mam pojęcia, co o tym myśleć. Poza tym, że niewątpliwie dziewczyna nadal jest dla niego ważna.
    Nie mogę się już doczekać, aż dowiem się co będzie dalej. 🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chyba zacznę od końca. DLaczego Saul powiedział, że jest mężem Ines? Zrobił to tylko po to, by móc przy niej być w szpitalu czy też naprawdę się kiedyś hajtnęli? Biorąc pod uwagę fakt, że obydwoje są nieprzewidywalni, wszystko jest możliwe. Może w przeszłości podjęli pochopnie jakąś decyzję? A jeśli nie, to strasznie ciekawi mnie, jak zareaguje Ines gdy dowie się, że Saul podaje się za jej męża. Pewnie będzie wściekła. A jak informacja wycieknie do mediów? To dopiero będzie szaleństwo.
    Co do pozostałych wydarzeń, to zastanawia mnie taka nagła zmiana zachowania Olgi. Czyżby miało to coś wspólnego z spotkaniem z rodziną Saula? Może niespecjalnie przypadła im do gustu i teraz próbuje się zmienić? W każdym razie na pewno dobrze to wpływa na drużynę. Idealnie jeszcze nie jest, ale nikt nie wymaga by było.
    Mecz z Barceloną był cholernie brutalny. Zawodniczki z Katalonii zachowywały się skandalicznie, ale Olga to przewidziała – w końcu doskonale je znała. Jednak takie mecze mają też pewną zaletę – tworzą drużynę. Wspólny wróg tym razem naprawdę połączył Olgę i Ines i choć dla tej drugiej skończyło się to pobytem w szpitalu, to i tak ten mecz był im potrzebny.
    W każdym razie po tej tajemniczej końcówce z jeszcze większą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Mąż? Mąż? Ale jaki mąż?! :D
    Gratuluję dziewczynom pierwszego wygranego meczu w LM! :D W dodatku na własnym stadionie... Coś pięknego! Ja tam życzę z całego serca Ines powtórki z poprzedniego sezonu, a co :) I reszcie oczywiście też. Chociaż Olga... No, ale skoro jest już w tym składzie to niech będzie hihi :D
    Spotkanie Ines z dziadkiem niezwykle mnie wzruszyło. Mężczyzna ma wyrzuty sumienia z powodu tego, że krył swojego syna i wcale mu się nie dziwię. Zarówno Ines jak i jej mama nie zasłużyły na to, co je spotkało. Ines nie zasłużyła również na to, by nakryć swojego ojca na zdradzie, ale co się stało to się nieodstanie. Cieszę się jednak, że dziadek dziewczyny wszystko zrozumiał i odważył się porozmawiać z wnuczką :) Oby teraz w ich relacjach wszystko już grało. Grunt, że Ines pogodziła się z babcią i dziadkiem :) I w ogóle to polubiłam "starą" Gonzalez haha :D
    Ludzka strona Olgi? No dobrze, no niech jej będzie... W ogóle to nie spodziewałabym się, że ostrzeże Ines, ale jednak drużyna ponad wszystko. A, że sama spędziła kilka lat w Katalonii to wie, co i jak. I miała rację, niestety. Mecz był cholernie brutalny, a żeby opisać zachowanie zawodniczek Barcelony to musiałabym użyć samych niecenzuralnych słów, więc może się powstrzymam haha :D No, ale to w końcu Barcelona... Ines o ich brutalności przekonała się na własnej skórze. Aż mnie łeb rozbolał! :D Wylądowała w szpitalu z wstrząsem mózgu oraz szwami. Nic przyjemnego! No i tak... Nie dziwię się dziewczynie, że się zdziwiła widząc Saula. Saula, który w dodatku wyznał, że jest jej mężem. Może on też dostał w głowę? :D No powiem Ci, że nie wiem, co sądzić, dlatego ja chcę już kolejny rozdział hihi ^^
    Szczęśliwego Nowego Roku! <333

    OdpowiedzUsuń
  5. to teraz dowaliłaś... ale tak... prosto jak grom z jasnego nieba... w życiu bym na to nie wpadła... ale to mi się bardzo podoba ;) tylko jak?! nie mają rozwodu? porzuciła go i po prostu wyjechała? ej, proszę mi tu pisać szybko kolejne rozdziały bo ja chcę wyjaśnienia, i jak widać nie tylko ja... chyba, że tak jak moja poprzednika- on też uderzył się w głowę, albo chce aby ona tak myślała?:D w sumie Saul jest zdolny do wszystkiego, choć Olga będzie załamana. Chyba, że ona wcale nic a nic z Saulem, może gustuje w dziewczynach i jest po prostu wierną przyjaciółką i chce ich połączyć na nowo?:D to chyba już ja musiałabym się uderzyć w głowę o słupek, aby w to uwierzyć. Ale czekam na next i szczęśliwego Nowego roku ;)

    OdpowiedzUsuń