Pod ośrodkiem treningowym zjawiłam się dwie godziny wcześniej niż zazwyczaj. Miałam w tym swój cel. Rytmicznie uderzałam palcami o kierownicę, czekając aż Saul Niguez łaskawie zajedzie na parking. Chciał prowadzić ze mną wojenkę? Odegrać się za tekst z wrażliwymi plecami? Perfidnie zrobić mi na złość? Cholera jasna, nie byliśmy już głupimi dzieciakami!
Parę minut po mnie, na parking zajechało ciemne Audi. Uważnie obserwowałam jak z wyczuciem parkuje na przeciwko mnie. W ten sam sposób, w jaki uczył mnie z ogromnymi pokładami cierpliwości. Nasze spojrzenia skrzyżowały się ze sobą. Wykorzystując okazję, wyskoczyłam ze swojego pojazdu. Błyskawicznie poszedł w moje ślady.
- Oddaję. - rzuciłam na maskę jego samochodu kopertę. - I zapamiętaj jedno Saul. - stanęłam na przeciwko niego. - Nigdy więcej nie mieszaj się pomiędzy mnie, a moje przyjaciółki, rozumiesz? Bo tego pożałujesz. - syknęłam.
- Co to jest? - kiwnął głową w stronę koperty, nie wzruszony moimi słowami
- Pieniądze za bilet. Sprawdziłam w internecie ile Ci wiszę. - wyminęłam go.
- Nie chcę ich! - prychnął
- Więc oddaj je na cele charytatywne, mam to gdzieś! - rzuciłam przez ramię, idąc wprost do wejścia. W planach miałam pójście na siłownie, w końcu coś trzeba robić przez te dwie godziny
- Ines, dostałem te bilety, nie kupiłem. Zabieraj te pieniądze! - wywróciłam zirytowana oczami, słysząc go za swoimi plecami. Z impetem pchnęłam szklane drzwi, wchodząc do holu. - Wiedziałem, że się wściekniesz, więc miały Ci nie powiedzieć.
- Nie jestem idiotką, dodałam dwa do dwóch. - zironizowałam, posyłając wymuszony uśmiech recepcjonistce, która na widok Saula dostała palpitacji
- Chciałaś go poznać ...
- Dokładnie! Chciałam! - odwróciłam się do niego wściekła i rozczarowana. - Wiedziałeś jakie to dla mnie ważne, ale pomimo to zrobiłeś z tego przedstawienie, aby na koniec poczuć satysfakcję!
- To nie prawda. - zacisnął usta w wąską linię.
- W gabinecie Cerezo powiedziałeś, że masz prawo do swojego życia. Wyobraź sobie, że ja również! Więc przestań się w nie wpieprzać! - krzyknęłam. Miałam wrażenie, że na korytarzu zrobiło się przeraźliwie zimno i cicho, a kilka ciekawskich spojrzeń skupiło się na naszej dwójce. Saul przybrał swoją surową minę, po czym odłożył kopertę na pobliski stolik i bez słowa się oddalił.
Nadal nabuzowana emocjami, stanęłam na bieżni i zaczęłam biec. Wszystko się pokomplikowało. Za dwa dni pierwszy mecz w lidze, a ja zamiast się na nim skupić, toczyłam dziecinną wojenkę z Saulem i Olgą! Nie po to tutaj wróciłam! Mieliśmy się unikać z Niguezem, pogodzić z przeszłością ... przyspieszyłam chcąc wyrzucić wszystkie negatywne emocje z siebie.
Pot zaczął spływać po moim kręgosłupie, lekki ból ogarnął moje mięśnie ... jednak ja czułam że żyję. "Krwawisz tylko po to by wiedzieć, że żyjesz" śpiewał wokalista Goo Goo Dolls. Dopiero gdy dorosłam zrozumiałam mądre przesłanie tego cytatu.
- Wywrócisz się Rubia. - usłyszałam za sobą zaniepokojony i niepewny głos Amandy. Zaczęłam powoli zwalniać, aby po chwili zeskoczyć z bieżni. Spojrzałam na moje przyjaciółki, które stały ramię w ramię z wyrzutami sumienia wypisanymi na twarzach.
- Waszą karą jest przytulenie spoconej świnki. - wydałam wyrok. Po chwili tonęłam w objęciach przyjaciółek, słysząc szczerze "przepraszam" z ich ust. - To nie jest wasza wina, że Saul znów chciał mi zrobić na złość.
- Właściwie to moja wina. - westchnęła Lola. - Powiedziałam Koke, że wybieramy się na koncert z okazji moich urodzin. On oczywiście wypaplał Saulowi, a ten zaczepił mnie na parkingu mówiąc, że może załatwić nam najlepsze miejsca, pod samą sceną. Wiedziałam, że będziesz zachwycona.
- On niestety również o tym wiedział. - mruknęłam chwytając za ręcznik.
- To było właśnie warunkiem. - przyznała szczerze. - Miałaś się nie dowiedzieć, bo był przekonany, że nie będziesz chciała skorzystać z takiej szansy.
- Perfidnie to uknuł wykorzystując Ciebie.
- A może po prostu chciał spełnić Twoje marzenie? - spytała niepewnie Amanda, na co posłałam jej mordercze spojrzenie. - Przyznaj Rubia, że to ma sens. Gdyby zaproponował Ci to wprost, kazałabyś mu spadać na drzewo. Może sama otoczka była beznadziejna, jednak na końcu miałaś stanąć oko w oko z samym Danim Martinem.
- I dać Saulowi satysfakcję. - warknęłam.
- Kiedyś powiedziałaś, że oddałabyś wszystko za rozmowę z Danim. - Lola uniosła brew ku górze. Warknęłam pod nosem, chwytając za butelkę z wodą. - Dobra, skończmy ten temat! Jutro wyjeżdżamy do Malagi i ... - spojrzała z aluzją na Amandę. - Powiedz to Ty i popraw jej humor, pani kapitan!
- Olga ma małą kontuzję. - zaświergotała. - I zostaje w Madrycie! - dosłownie oplułam się wodą na te słowa. Miałam wręcz ochotę skakać z radości! Ok, może to mało profesjonalne z mojej strony, bo w jakiś sposób na pewno to osłabiło drużynę, jednak weekend bez widoku jej twarzy to cudowna wiadomość!
- AAA!!! - pisnęłam, na co Lola z Amandą parsknęły śmiechem.
- Co się stało?! - w drzwiach pojawił się zaniepokojony Koke w towarzystwie Jana Oblaka. Prawdopodobnie wracali z boiska. Lola momentalnie się zarumieniła, a ja gorączkowo zaczęłam szukać odpowiedzi.
- Umm ... zobaczyłam mysz!
- Mysz? Tutaj? - Koke popatrzył na mnie jak na idiotkę.
- Nie kręć Morales, nie boisz się mysz tylko żab! - za plecami kolegów mignął mi rozbawiony i wścibski Niguez. Zacisnęłam pięści, mając ochotę trzepnąć go w tą bezczelną łepetynę.
- Nie boję tylko brzydzę, a to jest różnica! - wrzasnęłam za nim.
Olga nie przyjęła dobrze informacji o braku powołania na wyjazd do Malagi. I na kim chciała się wyżyć? Oczywiście, że na mnie! To by było na tyle, jeśli chodzi o jej samokontrolę w ostatnich dniach.
- Najwyżej spędzę ten weekend z Saulem. - westchnęła teatralnie do jednej z dziewczyn, gdy przechodziłam obok. - Obejrzymy razem wasz występ. Mam nadzieję, że sobie poradzicie!
- Twoja troska jest urocza, Olgo. - zaświergotałam. - Jeśli uda mi się strzelić to zadedykuję Ci bramkę! Klepnę się w tyłek. - dodałam ciszej, żeby tylko ona usłyszała. Widziałam jak poczerwieniała ze złości. - Ależ będę miała motywację! - wyszczerzyłam się, po czym wyszłam z ośrodka prosto do autokaru. Dobry humor nie opuszczał mnie od wczorajszego dnia!
Do Malagi miałyśmy się udać pociągiem. Cóż, nie byłyśmy aż takimi gwiazdami jak nasze męskie odpowiedniki, aby zasłużyć na samolot. Ale to kompletnie mi nie przeszkadzało. Rozsiadłam się wygodnie na swoim miejscu obok Loli. Po chwili dołączyła do nas Amanda, więc nareszcie miałyśmy okazję wyciągnąć z naszej przyjaciółki co nie co!
- Gadaj! - zarządziłam.
- Ale co? - wydukała.
- Słoweniec. - poruszałam charakterystycznie brwiami.
- 188 centymetrów wzrostu! - dodała Amanda. - I 87 kilogramów żywej wagi!
- Ile ma na dole centymetrów też wiesz? - mruknęłam.
- Rubia! - trzepnęła mnie w ramię. - Się dowie to nam powie. - dodała rozbawiona, na co Lola miała wzrok, jakby chciała nas zamordować z zimną krwią. - No dobra, znasz nas. Po prostu powiedz ... od kiedy!
- Ugh, gra tu już jakiś czas, ale nie było wcześniej okazji żeby ... no żeby się poznać, tak? - zarumieniła się. - Jest świetnym bramkarzem, ale o tym wiecie. Od początku lubiłam go obserwować, znaczy jego parady! Ale gdy przyszło nam razem współpracować podczas treningu ... nie sądziłam, że jest taki miły, pomocny i ...
- Seksowny?
- Pociągający?
- Wam to tylko jedno w głowie! - oburzyła się. - Na koniec treningu powiedział, że to była sama przyjemność ze mną pracować i z chęcią by to powtórzył. Na koncercie zapytał, czy nie miałabym ochoty gdzieś z nim wyskoczyć. Umówiliśmy się na kawę w przyszłym tygodniu.
- Oh, to cudownie! - objęłam ją.
Cieszyłam się szczęściem Loli. Dziewczyna zawsze była skupiona na życiu zawodowym i nie w głowie jej były miłostki. Jan wydawał się być sympatyczny, a do tego był przystojny ... nie dziwne więc, że zwróciła na niego uwagę. A skoro zaprosił ją na kawę, i ona nie było mu obojętna.
Pierwszymi naszymi rywalkami w lidze były dziewczyny z Malagi. Podekscytowana, ale i skupiona stanęłam w tunelu za Lolą. Z uwagą zmierzyłam jej wytatuowane ręce.
- Też chcę tatuaż. - zauważyłam, na co odwróciła się do mnie zdumiona.
- Serio, Rubia? Teraz? - uniosła zabawnie brew, na co wyszczerzyłam się niewinnie. - Zaczynasz głupieć, gdy nie ma obok Olgi. - zachichotała, na co kopnęłam ją kolanem w tyłek. Syknęła na mnie, jednak widziałam kąciki ust uniesione ku górze.
Amanda wyprowadziła nas dumnie na boisko, gdzie przywitałyśmy się z kibicami oraz rywalkami. Ustawiłam się na swojej pozycji, spoglądając na przyjaciółkę obok. W tym momencie spełniało się moje marzenie, związane z prowadzeniem gry Atlético Madrid Femenino z Amandą u boku. Jednak to nie był czas na łzy wzruszenia, bo sędzia gwizdnął w gwizdek, a przyjaciółka kopnęła w moją stronę piłkę.
Początek był nerwowy, co nie powinno być zaskoczeniem. Jednak z każdą kolejną minutą, z każdym kolejnym podaniem, udawało nam się uspokoić grę. Kątem oka dostrzegłam wychodzącą na dobrą pozycję Ludmilę, która grała dzisiaj w zastępstwie za Olgę. Bez zbędnego namysłu przerzuciłam w jej stronę piłkę, którą idealnie umieściła w siatce. Biegnąc do niej z gratulacjami zdusiłam w sobie myśl, że nie zrobiłabym tego dla tej zołzy, która została w Madrycie.
- Idealny strzał! - zaśmiałam się obejmując mocno Brazylijkę.
- Nie mogłam zmarnować takiej asysty!
Po przybiciu piątek z dziewczynami, wróciłyśmy na swoje pozycje. Pierwsza połowa minęła nam bez dodatkowych emocji, jednak w drugiej jak najszybciej chciałyśmy wyjść na wyższe prowadzenie. Jedna bramka różnicy to bardzo mało. Był tylko jeden problem ... deszcz! W Maladze! Przecież to ironia losu! Starałam się jak najlepiej utrzymać na murawie, co było w takich warunkach dość trudne.
Kolejny raz Ludmila wyszła na idealną pozycję. Ta młoda to ma jednak instynkt zabójczego napastnika! Tym razem zauważyła to Amanda, która posłała jej podanie. Z uwagą obserwowałam jak dziewczyna oddaje strzał, jednak ku wielkiemu pechu bądź szczęściu rywalek, trafia wprost w rękę bramkarki! Piłka niespodziewanie poturlała w moją stronę, co wykorzystałam, wbijając ją w sam środek pustej bramki.
- Oddałam! - zaśmiała się Ludmila.
- Nie ma żadnych szans z Twoją! - odpowiedziałam, jednak w głębi serca czułam ogromną radość z powodu mojego pierwszego oficjalnego gola w tych barwach.
Dziewczyny z Malagi zrobiły się nerwowe i sfrustrowane tym, że Lola dzielne broniła dostępu do naszej bramki. Odczułyśmy to na sobie, a raczej na dość brutalnych faulach, których byłyśmy ofiarami. Gdy kolejna z moich koleżanek upadła z bólem, zirytowana doskoczyłam do sędziego. Bezczelnie wskazał mi żółty kartonik i gdyby nie Amanda, która odsunęła mnie na bok, kopnęłabym go w krocze!
Ogarnęła mnie wściekłość! Za wszelką cenę chciałam je dobić, dlatego czaiłam się w polu karnym niczym kocica na swoją ofiarę. Przepychanka, piłka podana przez Amandę ... wyskoczyłam w górę niczym w pamiętnym finale Ligi Mistrzyń, trafiając w sam róg bramki. Okrzyk radości wyrwał się z mojego gardła, a sama pognałam w stronę przyjaciółki wskazując na nią i dając soczystego buziaka w policzek.
- Rubia, nie przy wszystkich! - zaśmiała się. - Poczekaj jak wrócimy do domu!
- Kocham Cię Chiquitita, ale nie masz czym mnie zadowolić.
- Złaź ze mnie, dupa Ci urosła!
- I weź tu bądź romantyczna! - zeskoczyłam roześmiana, wpadając w ramiona pozostałych dziewczyn. Rywalkom posłałam wyzywające spojrzenie. Z Inez Morales po prostu się nie zadziera! Twarda gra w Anglii nauczyła mnie zaciskać zęby i nie upadać przy każdym mocniejszym faulu.
Dlatego ich żałosne próby prowokacji na nic się zdały.
A że oliwa jest sprawiedliwa, na sam koniec został podyktowany rzut karny dla naszej drużyny. Zaskoczona spojrzałam na Amandę, która podała mi piłkę.
- To Ty tu jesteś od karnych.
- Zamknij się Rubia i wbij tego pieprzonego Hat-tricka! Nie chcesz żeby ktoś zadławił się swoim jadem? - posłała mi cwaniackie spojrzenie. - Tylko nie zepsuj bo wrócisz na piechotę do Madrytu!
- Są chwile gdy się Ciebie boję kurdupelku. - mruknęłam idąc skupiona w stronę jedenastki. Ustawiłam piłkę, odliczyłam kroki, wzięłam głęboki oddech ...
- Serio Niguez? Teraz Twoje mądrości musiały pojawić się w mojej głowie? - mruknęłam pod nosem patrząc na piłkę. - Zawsze się musisz rządzić, nawet w moich myślach!
No ok, miał trochę racji w tym przypadku. Ale tylko troszeczkę! Uspokoiłam w miarę swoje emocje, a po usłyszeniu gwizdka, po prostu kopnęłam piłkę w sam róg. Wpadła idealnie, ponieważ bramkarka rzuciła się w drugą stronę.
Trzy gole i jedna asysta w pierwszym meczu. Byłam bardziej niż zadowolona ze swojego występu. Z uśmiechem spoglądałam na piłkę, którą trzymałam w dłoniach. Dowód ustrzelonego hat-tricka. Z podpisami wszystkich moich koleżanek.
- Cześć mamuś. - zaśmiałam się do telefonu, po odebraniu połączenia.
- Jestem z Ciebie taka dumna! Koniecznie muszę być na kolejnym meczu!
- Mówiłaś, że masz dużo pracy i wyrwiesz się dopiero w listopadzie. - zauważyłam, chociaż wizja zobaczenia matki sprawiła mi ogromną radość. Jednak nie byłam już małym dzieckiem i rozumiałam, że obowiązki zawodowe są bardzo ważne.
- Muszę Cię zrugać za żółtą kartkę.
- Dzięki! - prychnęłam, na co zachichotała. - Żółta to przecież nie czerwona.
- Zawsze musisz odwrócić kota ogonem. Niczym Twój ... - przerwała gwałtownie. Westchnęłam ciężko, przymykając na chwilę powieki. Doskonale wiedziałam, kogo miała na myśli. - Przepraszam Cię skarbie, wcale nie jesteś taka jak ojciec.
- Coś przecież muszę po nim mieć.
- Ines, kontaktował się ze mną niedawno. - wyznała, a mi błyskawicznie podniosło się ciśnienie na te rewelacje. - Wiem, że to nie najlepsza chwila, ale nie mogę zwlekać z poinformowaniem Cię o tym. Chciałby się z Tobą zobaczyć. Powiedziałam mu, że to Ty musisz wyrazić na to zgodę. Jednak znasz go, może pojawić się niespodziewanie.
- Mój trener raczej nie jest w jego typie. - warknęłam. - To dlatego chcesz przyjechać, prawda? Mamo, nie jestem już naiwną małolatą. - jęknęłam. - Poradzę sobie z nim.
- Wolałabym być przy tym.
- Jestem już dorosła. Kiedyś muszę stawić mu czoła.
Parę minut po mnie, na parking zajechało ciemne Audi. Uważnie obserwowałam jak z wyczuciem parkuje na przeciwko mnie. W ten sam sposób, w jaki uczył mnie z ogromnymi pokładami cierpliwości. Nasze spojrzenia skrzyżowały się ze sobą. Wykorzystując okazję, wyskoczyłam ze swojego pojazdu. Błyskawicznie poszedł w moje ślady.
- Oddaję. - rzuciłam na maskę jego samochodu kopertę. - I zapamiętaj jedno Saul. - stanęłam na przeciwko niego. - Nigdy więcej nie mieszaj się pomiędzy mnie, a moje przyjaciółki, rozumiesz? Bo tego pożałujesz. - syknęłam.
- Co to jest? - kiwnął głową w stronę koperty, nie wzruszony moimi słowami
- Pieniądze za bilet. Sprawdziłam w internecie ile Ci wiszę. - wyminęłam go.
- Nie chcę ich! - prychnął
- Więc oddaj je na cele charytatywne, mam to gdzieś! - rzuciłam przez ramię, idąc wprost do wejścia. W planach miałam pójście na siłownie, w końcu coś trzeba robić przez te dwie godziny
- Ines, dostałem te bilety, nie kupiłem. Zabieraj te pieniądze! - wywróciłam zirytowana oczami, słysząc go za swoimi plecami. Z impetem pchnęłam szklane drzwi, wchodząc do holu. - Wiedziałem, że się wściekniesz, więc miały Ci nie powiedzieć.
- Nie jestem idiotką, dodałam dwa do dwóch. - zironizowałam, posyłając wymuszony uśmiech recepcjonistce, która na widok Saula dostała palpitacji
- Chciałaś go poznać ...
- Dokładnie! Chciałam! - odwróciłam się do niego wściekła i rozczarowana. - Wiedziałeś jakie to dla mnie ważne, ale pomimo to zrobiłeś z tego przedstawienie, aby na koniec poczuć satysfakcję!
- To nie prawda. - zacisnął usta w wąską linię.
- W gabinecie Cerezo powiedziałeś, że masz prawo do swojego życia. Wyobraź sobie, że ja również! Więc przestań się w nie wpieprzać! - krzyknęłam. Miałam wrażenie, że na korytarzu zrobiło się przeraźliwie zimno i cicho, a kilka ciekawskich spojrzeń skupiło się na naszej dwójce. Saul przybrał swoją surową minę, po czym odłożył kopertę na pobliski stolik i bez słowa się oddalił.
Nadal nabuzowana emocjami, stanęłam na bieżni i zaczęłam biec. Wszystko się pokomplikowało. Za dwa dni pierwszy mecz w lidze, a ja zamiast się na nim skupić, toczyłam dziecinną wojenkę z Saulem i Olgą! Nie po to tutaj wróciłam! Mieliśmy się unikać z Niguezem, pogodzić z przeszłością ... przyspieszyłam chcąc wyrzucić wszystkie negatywne emocje z siebie.
Pot zaczął spływać po moim kręgosłupie, lekki ból ogarnął moje mięśnie ... jednak ja czułam że żyję. "Krwawisz tylko po to by wiedzieć, że żyjesz" śpiewał wokalista Goo Goo Dolls. Dopiero gdy dorosłam zrozumiałam mądre przesłanie tego cytatu.
- Wywrócisz się Rubia. - usłyszałam za sobą zaniepokojony i niepewny głos Amandy. Zaczęłam powoli zwalniać, aby po chwili zeskoczyć z bieżni. Spojrzałam na moje przyjaciółki, które stały ramię w ramię z wyrzutami sumienia wypisanymi na twarzach.
- Waszą karą jest przytulenie spoconej świnki. - wydałam wyrok. Po chwili tonęłam w objęciach przyjaciółek, słysząc szczerze "przepraszam" z ich ust. - To nie jest wasza wina, że Saul znów chciał mi zrobić na złość.
- Właściwie to moja wina. - westchnęła Lola. - Powiedziałam Koke, że wybieramy się na koncert z okazji moich urodzin. On oczywiście wypaplał Saulowi, a ten zaczepił mnie na parkingu mówiąc, że może załatwić nam najlepsze miejsca, pod samą sceną. Wiedziałam, że będziesz zachwycona.
- On niestety również o tym wiedział. - mruknęłam chwytając za ręcznik.
- To było właśnie warunkiem. - przyznała szczerze. - Miałaś się nie dowiedzieć, bo był przekonany, że nie będziesz chciała skorzystać z takiej szansy.
- Perfidnie to uknuł wykorzystując Ciebie.
- A może po prostu chciał spełnić Twoje marzenie? - spytała niepewnie Amanda, na co posłałam jej mordercze spojrzenie. - Przyznaj Rubia, że to ma sens. Gdyby zaproponował Ci to wprost, kazałabyś mu spadać na drzewo. Może sama otoczka była beznadziejna, jednak na końcu miałaś stanąć oko w oko z samym Danim Martinem.
- I dać Saulowi satysfakcję. - warknęłam.
- Kiedyś powiedziałaś, że oddałabyś wszystko za rozmowę z Danim. - Lola uniosła brew ku górze. Warknęłam pod nosem, chwytając za butelkę z wodą. - Dobra, skończmy ten temat! Jutro wyjeżdżamy do Malagi i ... - spojrzała z aluzją na Amandę. - Powiedz to Ty i popraw jej humor, pani kapitan!
- Olga ma małą kontuzję. - zaświergotała. - I zostaje w Madrycie! - dosłownie oplułam się wodą na te słowa. Miałam wręcz ochotę skakać z radości! Ok, może to mało profesjonalne z mojej strony, bo w jakiś sposób na pewno to osłabiło drużynę, jednak weekend bez widoku jej twarzy to cudowna wiadomość!
- AAA!!! - pisnęłam, na co Lola z Amandą parsknęły śmiechem.
- Co się stało?! - w drzwiach pojawił się zaniepokojony Koke w towarzystwie Jana Oblaka. Prawdopodobnie wracali z boiska. Lola momentalnie się zarumieniła, a ja gorączkowo zaczęłam szukać odpowiedzi.
- Umm ... zobaczyłam mysz!
- Mysz? Tutaj? - Koke popatrzył na mnie jak na idiotkę.
- Nie kręć Morales, nie boisz się mysz tylko żab! - za plecami kolegów mignął mi rozbawiony i wścibski Niguez. Zacisnęłam pięści, mając ochotę trzepnąć go w tą bezczelną łepetynę.
- Nie boję tylko brzydzę, a to jest różnica! - wrzasnęłam za nim.
*
Olga nie przyjęła dobrze informacji o braku powołania na wyjazd do Malagi. I na kim chciała się wyżyć? Oczywiście, że na mnie! To by było na tyle, jeśli chodzi o jej samokontrolę w ostatnich dniach.
- Najwyżej spędzę ten weekend z Saulem. - westchnęła teatralnie do jednej z dziewczyn, gdy przechodziłam obok. - Obejrzymy razem wasz występ. Mam nadzieję, że sobie poradzicie!
- Twoja troska jest urocza, Olgo. - zaświergotałam. - Jeśli uda mi się strzelić to zadedykuję Ci bramkę! Klepnę się w tyłek. - dodałam ciszej, żeby tylko ona usłyszała. Widziałam jak poczerwieniała ze złości. - Ależ będę miała motywację! - wyszczerzyłam się, po czym wyszłam z ośrodka prosto do autokaru. Dobry humor nie opuszczał mnie od wczorajszego dnia!
Do Malagi miałyśmy się udać pociągiem. Cóż, nie byłyśmy aż takimi gwiazdami jak nasze męskie odpowiedniki, aby zasłużyć na samolot. Ale to kompletnie mi nie przeszkadzało. Rozsiadłam się wygodnie na swoim miejscu obok Loli. Po chwili dołączyła do nas Amanda, więc nareszcie miałyśmy okazję wyciągnąć z naszej przyjaciółki co nie co!
- Gadaj! - zarządziłam.
- Ale co? - wydukała.
- Słoweniec. - poruszałam charakterystycznie brwiami.
- 188 centymetrów wzrostu! - dodała Amanda. - I 87 kilogramów żywej wagi!
- Ile ma na dole centymetrów też wiesz? - mruknęłam.
- Rubia! - trzepnęła mnie w ramię. - Się dowie to nam powie. - dodała rozbawiona, na co Lola miała wzrok, jakby chciała nas zamordować z zimną krwią. - No dobra, znasz nas. Po prostu powiedz ... od kiedy!
- Ugh, gra tu już jakiś czas, ale nie było wcześniej okazji żeby ... no żeby się poznać, tak? - zarumieniła się. - Jest świetnym bramkarzem, ale o tym wiecie. Od początku lubiłam go obserwować, znaczy jego parady! Ale gdy przyszło nam razem współpracować podczas treningu ... nie sądziłam, że jest taki miły, pomocny i ...
- Seksowny?
- Pociągający?
- Wam to tylko jedno w głowie! - oburzyła się. - Na koniec treningu powiedział, że to była sama przyjemność ze mną pracować i z chęcią by to powtórzył. Na koncercie zapytał, czy nie miałabym ochoty gdzieś z nim wyskoczyć. Umówiliśmy się na kawę w przyszłym tygodniu.
- Oh, to cudownie! - objęłam ją.
Cieszyłam się szczęściem Loli. Dziewczyna zawsze była skupiona na życiu zawodowym i nie w głowie jej były miłostki. Jan wydawał się być sympatyczny, a do tego był przystojny ... nie dziwne więc, że zwróciła na niego uwagę. A skoro zaprosił ją na kawę, i ona nie było mu obojętna.
*
Pierwszymi naszymi rywalkami w lidze były dziewczyny z Malagi. Podekscytowana, ale i skupiona stanęłam w tunelu za Lolą. Z uwagą zmierzyłam jej wytatuowane ręce.
- Też chcę tatuaż. - zauważyłam, na co odwróciła się do mnie zdumiona.
- Serio, Rubia? Teraz? - uniosła zabawnie brew, na co wyszczerzyłam się niewinnie. - Zaczynasz głupieć, gdy nie ma obok Olgi. - zachichotała, na co kopnęłam ją kolanem w tyłek. Syknęła na mnie, jednak widziałam kąciki ust uniesione ku górze.
Amanda wyprowadziła nas dumnie na boisko, gdzie przywitałyśmy się z kibicami oraz rywalkami. Ustawiłam się na swojej pozycji, spoglądając na przyjaciółkę obok. W tym momencie spełniało się moje marzenie, związane z prowadzeniem gry Atlético Madrid Femenino z Amandą u boku. Jednak to nie był czas na łzy wzruszenia, bo sędzia gwizdnął w gwizdek, a przyjaciółka kopnęła w moją stronę piłkę.
Początek był nerwowy, co nie powinno być zaskoczeniem. Jednak z każdą kolejną minutą, z każdym kolejnym podaniem, udawało nam się uspokoić grę. Kątem oka dostrzegłam wychodzącą na dobrą pozycję Ludmilę, która grała dzisiaj w zastępstwie za Olgę. Bez zbędnego namysłu przerzuciłam w jej stronę piłkę, którą idealnie umieściła w siatce. Biegnąc do niej z gratulacjami zdusiłam w sobie myśl, że nie zrobiłabym tego dla tej zołzy, która została w Madrycie.
- Idealny strzał! - zaśmiałam się obejmując mocno Brazylijkę.
- Nie mogłam zmarnować takiej asysty!
Po przybiciu piątek z dziewczynami, wróciłyśmy na swoje pozycje. Pierwsza połowa minęła nam bez dodatkowych emocji, jednak w drugiej jak najszybciej chciałyśmy wyjść na wyższe prowadzenie. Jedna bramka różnicy to bardzo mało. Był tylko jeden problem ... deszcz! W Maladze! Przecież to ironia losu! Starałam się jak najlepiej utrzymać na murawie, co było w takich warunkach dość trudne.
Kolejny raz Ludmila wyszła na idealną pozycję. Ta młoda to ma jednak instynkt zabójczego napastnika! Tym razem zauważyła to Amanda, która posłała jej podanie. Z uwagą obserwowałam jak dziewczyna oddaje strzał, jednak ku wielkiemu pechu bądź szczęściu rywalek, trafia wprost w rękę bramkarki! Piłka niespodziewanie poturlała w moją stronę, co wykorzystałam, wbijając ją w sam środek pustej bramki.
- Oddałam! - zaśmiała się Ludmila.
- Nie ma żadnych szans z Twoją! - odpowiedziałam, jednak w głębi serca czułam ogromną radość z powodu mojego pierwszego oficjalnego gola w tych barwach.
Dziewczyny z Malagi zrobiły się nerwowe i sfrustrowane tym, że Lola dzielne broniła dostępu do naszej bramki. Odczułyśmy to na sobie, a raczej na dość brutalnych faulach, których byłyśmy ofiarami. Gdy kolejna z moich koleżanek upadła z bólem, zirytowana doskoczyłam do sędziego. Bezczelnie wskazał mi żółty kartonik i gdyby nie Amanda, która odsunęła mnie na bok, kopnęłabym go w krocze!
Ogarnęła mnie wściekłość! Za wszelką cenę chciałam je dobić, dlatego czaiłam się w polu karnym niczym kocica na swoją ofiarę. Przepychanka, piłka podana przez Amandę ... wyskoczyłam w górę niczym w pamiętnym finale Ligi Mistrzyń, trafiając w sam róg bramki. Okrzyk radości wyrwał się z mojego gardła, a sama pognałam w stronę przyjaciółki wskazując na nią i dając soczystego buziaka w policzek.
- Rubia, nie przy wszystkich! - zaśmiała się. - Poczekaj jak wrócimy do domu!
- Kocham Cię Chiquitita, ale nie masz czym mnie zadowolić.
- Złaź ze mnie, dupa Ci urosła!
- I weź tu bądź romantyczna! - zeskoczyłam roześmiana, wpadając w ramiona pozostałych dziewczyn. Rywalkom posłałam wyzywające spojrzenie. Z Inez Morales po prostu się nie zadziera! Twarda gra w Anglii nauczyła mnie zaciskać zęby i nie upadać przy każdym mocniejszym faulu.
Dlatego ich żałosne próby prowokacji na nic się zdały.
A że oliwa jest sprawiedliwa, na sam koniec został podyktowany rzut karny dla naszej drużyny. Zaskoczona spojrzałam na Amandę, która podała mi piłkę.
- To Ty tu jesteś od karnych.
- Zamknij się Rubia i wbij tego pieprzonego Hat-tricka! Nie chcesz żeby ktoś zadławił się swoim jadem? - posłała mi cwaniackie spojrzenie. - Tylko nie zepsuj bo wrócisz na piechotę do Madrytu!
- Są chwile gdy się Ciebie boję kurdupelku. - mruknęłam idąc skupiona w stronę jedenastki. Ustawiłam piłkę, odliczyłam kroki, wzięłam głęboki oddech ...
Nie patrz na bramkarkę bo to Cię rozprasza Inez!
- Serio Niguez? Teraz Twoje mądrości musiały pojawić się w mojej głowie? - mruknęłam pod nosem patrząc na piłkę. - Zawsze się musisz rządzić, nawet w moich myślach!
No ok, miał trochę racji w tym przypadku. Ale tylko troszeczkę! Uspokoiłam w miarę swoje emocje, a po usłyszeniu gwizdka, po prostu kopnęłam piłkę w sam róg. Wpadła idealnie, ponieważ bramkarka rzuciła się w drugą stronę.
Trzy gole i jedna asysta w pierwszym meczu. Byłam bardziej niż zadowolona ze swojego występu. Z uśmiechem spoglądałam na piłkę, którą trzymałam w dłoniach. Dowód ustrzelonego hat-tricka. Z podpisami wszystkich moich koleżanek.
- Cześć mamuś. - zaśmiałam się do telefonu, po odebraniu połączenia.
- Jestem z Ciebie taka dumna! Koniecznie muszę być na kolejnym meczu!
- Mówiłaś, że masz dużo pracy i wyrwiesz się dopiero w listopadzie. - zauważyłam, chociaż wizja zobaczenia matki sprawiła mi ogromną radość. Jednak nie byłam już małym dzieckiem i rozumiałam, że obowiązki zawodowe są bardzo ważne.
- Muszę Cię zrugać za żółtą kartkę.
- Dzięki! - prychnęłam, na co zachichotała. - Żółta to przecież nie czerwona.
- Zawsze musisz odwrócić kota ogonem. Niczym Twój ... - przerwała gwałtownie. Westchnęłam ciężko, przymykając na chwilę powieki. Doskonale wiedziałam, kogo miała na myśli. - Przepraszam Cię skarbie, wcale nie jesteś taka jak ojciec.
- Coś przecież muszę po nim mieć.
- Ines, kontaktował się ze mną niedawno. - wyznała, a mi błyskawicznie podniosło się ciśnienie na te rewelacje. - Wiem, że to nie najlepsza chwila, ale nie mogę zwlekać z poinformowaniem Cię o tym. Chciałby się z Tobą zobaczyć. Powiedziałam mu, że to Ty musisz wyrazić na to zgodę. Jednak znasz go, może pojawić się niespodziewanie.
- Mój trener raczej nie jest w jego typie. - warknęłam. - To dlatego chcesz przyjechać, prawda? Mamo, nie jestem już naiwną małolatą. - jęknęłam. - Poradzę sobie z nim.
- Wolałabym być przy tym.
- Jestem już dorosła. Kiedyś muszę stawić mu czoła.
Dorosła czy małolata ... to nadal bolało.
Inez i Saul są po prostu niemożliwi! 😃 Zachowują się niczym dzieci. Ciągle robią sobie na złość i docinają. 😂 Ukrywając w ten sposób prawdziwe uczucia. Jako para tworzyli na pewno wybuchowy duet... Cieszę się, że Inez nie gniewała się zbyt długo na przyjaciółki. Takie sprzeczki nie są im do niczego potrzebne. Zwłaszcza, że dziewczyny nie chciały źle.
OdpowiedzUsuńPoza tym Amanda może mieć rację. Może tym razem Saul nie chciał źle i próbował spełnić jedno z marzeń Inez? Oczywiście ona nie dopuszcza do siebie takich myśli, ale kto wie, co tam siedzi w głowie Nigueza. 😀
Dziewczyny świetnie rozpoczęły sezon i rozbiły drużynę Malagi. W dodatku Inez może pochwalić się wspaniałym występem. Olga zapewne oszalała z zazdrości. Ale dobrze jej tak.
Rubia ma naprawdę wielkie szczęście, że ma takie wsparcie w mamie. Przynajmniej jeden z rodziców staje na wysokości zadania.
Widzę, że szykuje się spotkanie z ojcem Inez. To na pewno będzie dla niej trudne. Zwłaszcza, że mężczyzna zrobił to co zrobi, niszcząc ich rodzinę.
Jestem jednak pewna, że Inez da sobie z nim radę.
Czekam z dużą ciekawością na kolejny rodział. 😊
Mam problem, bo nie wiem, jakie były zamiary Saula, co do biletów na ten koncert. To jest bardzo podejrzane o śmierdzi na kilometr 🤔
OdpowiedzUsuńFajnie, że dziewczyny nie poklocily się jakoś strasznie, a ich przyjaźń w ogole nie ucierpiała 😀
Super sprawa z kontuzja olgi i jej nieobecnością w głównym składzie. Czy mogło być coś piękniejszego? NIE
Gratuluję wygranej z Malaga 🙆♀️ chociaz nie jestem fanką pilki noznej i zupelnie nie interesuja mnie mecze hahaha
Teraz dopiero zapowiada się burza w postaci ojca. Wielki powrót? Oj bedzie emocjonująco i zapewne głośno 😆
Życzę duzo, duzo weny,
N
Inez i Saul zdecydowanie są nie do podrobienia :D Nie dziwię się reakcji dziewczyny i temu, że postanowiła mu zwrócić pieniądze za bilety. Poczuła się urażona i dobitnie dała mu do zrozumienia, że niczego od niego nie chce. Saul oczywiście zaczął zaprzeczać i się tłumaczyć i w sumie sama nie wiem, co mam o tym sądzić :D Doskonale wiedział, że marzeniem Inez jest spotkanie ukochanego wokalisty i postanowił je spełnić, tak by nie dowiedziała się, że to on za tym stoi. Jednak prawda wyszła na jaw, ale może faktycznie Saulem kierowała tylko chęć sprawienia jej przyjemności, a nie żadne pobudki, by mieć z tego satysfakcję? Ach, chłopów to ciężko ogarnąć! :D Pani z recepcji, która dostała palpitacji na widok Saula to dla mnie mistrzostwo rozdziału haha <3 :D
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że Rubia szybko wybaczyła przyjaciółkom :) Nie mogło być inaczej ^^ Chciały dobrze, chciały sprawić jej przyjemność... Może Amanda ma rację, co do Saula? Kto wie! :D Oczywiście niezawodny Niguez musiał rzucić jakimś tekstem... Bez tego nie byłby sobą haha :D
Informacja o kontuzji Olgi to informacja wspaniała! :D Hahaha, bardzo dobrze jej Inez powiedziała :D I oczywiście gratuluję dziewczynom tak wspaniałego wejścia w sezon :) Inez popisała się hat-trickiem, a Olga pewnie oglądając ten mecz dostawała zawału... Jeśli oglądała go z Saulem to śmiem twierdzić, że jego reakcja była zgoła inna hihi ^^ Inez nawet wykonując rzut karny słyszała w głowie jego głos, ale co poradzić? Bądź, co bądź dał jej cenną radę :) W zespole, bez Olgi, tak mi się przynajmniej wydaje, panuje jakaś lżejsza atmosfera :D Niech ona sobie leczy w spokoju te kontuzję... Dziewczyny sobie poradzą :D
Oho... Powrót ojca Inez? Inez na pewno da sobie z tym radę, choć wierzę, że będzie to dla niej bolesne... W końcu o takich rzeczach się nie zapomina. Najważniejsze, że jej mama jest świetną kobietą, która zawsze daje Inez wsparcie :) No to ciekawe, co będzie dalej ^^
<33
Czy tylko mnie coś w tym wszystkim nie gra? Znaczy w zachowaniu Nigueza. No bo teoretycznie on jest tym złym, okropnym Saulem, które chce zrobić Inez na złość i spotyka się z Olgą, ale jednocześnie, cały czas mam wrażenie, że odnosi się do Inez z jakimś takim sentymentem. Jakby pod przykrywką arogancji i wzajemnego dogryzania próbował ukryć żal oraz nadal tlące się uczucie.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że Inez tego nie widzi. Ona dla odmiany nakręciła się na to, że Saul chce tylko zrobić jej na złość. Szkoda, że nie rozumie, że czasami ludzie chcą być po prostu dla siebie mili. Myślę, że fatalnie odczytała intencje Nigueza jeśli chodzi o bilety.
Ale cieszę się, że tak szybko wybaczyła przyjaciółką. Zresztą nie wierzę, by mogła się na nie długo gniewać. Są ze sobą za bardzo związane. A Inez potrzebuje kogoś, komu może się zwierszyć, komu może się wyżalić. A kto jest lepszy niż najlepsze przyjaciółki z drużyny?
Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, gdy okazało się, że Olga nie pojedzie na mecz. Myślę, że wszyscy potrzebowali od niej odetchnąć. Ma zresztą za swoje mała, wredna żmija. Ona jest tak irytująca, że im jej mniej tym lepiej.
Opis meczu jak zwykle genialny. Nie wiem jak to robisz, ale za każdym razem, gdy czytam o kolejnej rozgrywce, mam wrażenie, że jestem na stadionie i oglądam mecz na żywo. Naprawdę świetnie opisujesz emocje, kolejne zagrania. A mówi Ci to osoba, która na codzień się piłką nie interesuje, wręcz jej nie lubi.
Wygrana dziewczyn ucieszyła mnie podwójnie, głównie ze względu na niesamowity występ Inez. Udowodniła wszystkim, że naprawdę potrafi grać i ma zasłużone miejsce w składzie.
Tylko o co chodzi z jej ojcem? Czego on od niej chce? Nie powiem, strasznie mnie tym zaintrygowałaś i teraz z jeszcze większą niecierpliwością będę czekała na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Czy mi się tylko wydaje, czy Saul zaczyna czuć się coraz pewniej w kontaktach z Inez? Jej towarzystwo chyba już mu nie przeszkadza, a mało tego - chciał spełnić jej marzenie. I wcale nie zgadzam się z Rubią, że zrobił to, by jej dopiec czy tam wkurzyć, a z dobroci serca - widać, że nie jest mu obojętna i nadal coś do niej czuje. :D Swoją drogą, jestem ciekawa jak zareagował na gole swojej byłej dziewczyny.. Byłoby uroczo, gdyby przy Oldze po tym karnym powiedział na głos "Tak, właśnie tak, kochanie jak cie uczyłem! " :p
OdpowiedzUsuńCzekam na next i więcej akcji Inez-Saul ❤️
Buziaki!