poniedziałek, 22 października 2018

4. To Twoje marzenie, nie Loli!

Wyłączyłam silnik mojego samochodu, po czym rozejrzałam się ostrożnie po parkingu. Kilka moich koleżanek, młodzików, rodziców podwożących dzieciaki na trening ... żadnego zagrożenia w postaci Saula Nigueza. Z tego co udało mi się ustalić, piłkarze Cholo rozpoczęli swój trening pół godziny temu. Ale ja go znałam jak mało kto! Jeśli ktoś mu zalazł za skórę, potrafił się przyczaić niczym lis na kurę.
Wysiadłam chwytając moją torbę. Zarzuciłam na głowę kaptur od bluzy, stawiając krok za krokiem w stronę wejścia. Pomachałam do wjeżdżającej na parking Jenny, zastanawiając się chwilę, czy aby na nią nie zaczekać. W końcu we dwie to zawsze raźniej.
Snickers! Kompletnie o tym zapomniałam! Pchnęłam szklane drzwi, dopadając wręcz do automatu. Zaczęłam przeszukiwać kieszenie, z nadzieją znalezienia w nich drobnych. A gdy moje wykopaliska skończyły się owocnie, wrzuciłam monetę do środka, naciskając na odpowiedni guzik.
- Morales! - wiedziałam. Po prostu wiedziałam! Miałam nie wchodzić mu w drogę? Omijać szerokim łukiem? Jakim cudem, skoro to on polował na mnie? Już nie raz poczułam na sobie, co to znaczy duma Nigueza!
- Szybciej! - uderzyłam otwartą dłonią o automat, mając nadzieję, że w ekspresowym tempie wypluje moją broń. Tymczasem Niguez, który sekundę temu był na końcu korytarza, zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać. Houston, mamy problem!
- Stój! - wrzasnął, gdy nie wiele myśląc, rzuciłam torbę pod ścianę i pognałam w drugą stronę. - Ines, w tej chwili się zatrzymaj! - odwróciłam głowę, zaskoczona tym, że biegł za mną!
Przyspieszyłam, mijając zdezorientowanych pracowników, którzy spoglądali na nas jak na parę wariatów. Niekoniecznie się im dziwiłam! Dwoje dorosłych ludzi, profesjonalnych zawodników, goniło się po korytarzach ośrodka treningowego!
- Przestań uciekać!
- To przestań mnie gonić!
- Bo jak Cię dopadnę ... !
- I właśnie dlatego uciekam! - pisnęłam. W oddali dostrzegłam wychodzącego ze swojego gabinetu prezesa Cereza. Cholera, to aż tutaj dobiegłam? Nie wiele jednak myśląc, wręcz rzuciłam się w jego stronę. W końcu był moją jedyną nadzieją na przeżycie. Nie po to tyle za mnie zapłacił, żeby stracić w ciągu miesiąca! - Panie Cerez! - zawołałam.
- Co Ty ... - zatrzymał się w pół kroku.
- Niguez zwariował! - poskarżyłam się, uwieszając jego ramienia. - Zamiast trenować, czyha na moje życie w holu! A potem goni jak wariat po korytarzach!
- Żebym Ci zaraz nie powiedział, kto tutaj jest wariatem! - Saul stanął przed nami, mierząc mnie wściekłym spojrzeniem. Jemu ta pogoń też dała w kość. Dla bezpieczeństwa mocniej przytuliłam się do ramienia prezesa. - To jest sprawa pomiędzy nami!
- Zaraz! Stop! - zawołał Cerez, gdy tylko uchyliłam usta, aby odpyskować Saulowi. - Czy ja mam cholerne Déjà vu?! Myślałem, że gonitwę po korytarzach macie już za sobą! Tylko że ostatnim razem to Ty Ines goniłaś Saula, bo podobno podglądał was przez dziurkę od klucza!
- Bo tak było! - aż się zapowietrzyłam z oburzenia na samo wspomnienie.
- No i jaki miałaś w tym cel? - prychnął. - Skoro potem i tak ...
- Ani słowa więcej Niguez! - syknęłam grożąc mu. - Po za tym, ja już od dawna nie mam z Tobą wspólnych spraw! Zajmij się swoim życiem i daj mi święty spokój! Ty i Twoja przyjaciółka, która za życiowy cel obrała sobie uprzykrzanie mi życia!
- Wydaje mi się, że jest odwrotnie! Zazdrośnico! - zironizował. Puściłam prezesa, czując jak podnosi mi się ciśnienie. Zacisnęłam dłonie w pięści. Wiedziałam! Wiedziałam, że Olga zrobi z siebie ofiarę, a ze mnie prowokatorkę wszystkich kłótni. Nie sądziłam jednak, że Niguez da się aż tak nabrać. W końcu trochę mnie jednak znał!
- Do mojego gabinetu. Natychmiast! - Cerez otworzył drzwi na oścież, czekając aż łaskawie wejdziemy do środka. Zmierzyłam Saula ostatni raz rozczarowanym spojrzeniem, po czym posłusznie wykonałam polecenie prezesa. Wskazał nam dwa krzesła przed swoim biurkiem, po czym sam rozsiadł się na swoim miejscu. Założyłam ręce na piersi, patrząc na niego uważnie. - O co wam poszło?
- On mnie gonił jak wariat. - mruknęłam.
- Gdybyś nie poczuwała się do winy, to byś nie uciekała jak struś pędziwiatr. - syknął wściekle. - Zresztą, sama się przyznaj do tego, co naopowiadałaś!
- Na prawdę mam to powiedzieć głośno? Prezesowi? - wskazałam na mężczyznę za biurkiem, który zdezorientowany przerzucał swój wzrok ze mnie na Saula i z powrotem. Niguez nie odpowiedział, a jedynie cierpliwie czekał. - No dobrze! - uniosłam ręce w geście poddania. - Wymsknęło mi się, że Saul ma wrażliwe plecy i trzeba uważać, żeby go nie zadrapać. Ot cała historia! - dodałam, na co Cerez zdusił w sobie wybuch śmiechu.
- Wymsknęło. - prychnął Niguez. - Powiedziałaś to specjalnie, żeby poczuła się zazdrosna. Może ja, w swojej szatni, również podzielę się pikantnymi szczegółami związanymi z Tobą, co?  W końcu znam nie jeden!
- Jedyną zazdrosną osobą w tym ośrodku szkoleniowym, jest Twoja przyjaciółeczka, która na każdym kroku mnie prowokuje! - nie wytrzymałam i zaczęłam na niego wrzeszczeć. - Przybiegła do Ciebie z płaczem i naopowiadała bajek, a Ty zamiast ruszyć mózgownicą, zacząłeś mnie gonić jak wariat, zamiast wysłuchać mojej wersji!
- To Ty zaczęłaś uciekać!
- Bo wyglądałeś jak rozwścieczony byk!
- Dziwisz mi się?! Gdybym zaczął rozpowiadać takie rzeczy o Tobie, to na pewno nie przeszłabyś obok tego obojętnie! Wrzeszczałabyś na cały Madryt!
- Sprowokowała mnie!
- Więc dorośnij i zrozum, że mam prawo do własnego życia!
- Ale ja ...
- Dzieciaki, wam jest potrzebna poradnia małżeńska. - zawyrokował prezes, trzymając się za skronie. Spojrzeliśmy na niego jak na wariata. Przynajmniej w tym się ze sobą zgodziliśmy. Uchyliłam usta, aby poinformować go o braku piątej klepki, oczywiście dobierając inne słowa, jednak przerwał mi jednym gestem ręki. - Nic chcę słyszeć ani słowa więcej. Sprawy osobiste zostawiacie na parkingu. Co ja mówię! W domu!
- Słyszałeś? - zwróciłam się do Saula, który obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem. - Marzenia, o zamordowaniu mnie z zimną krwią, możesz sobie wsadzić w kieszeń. I przekaż swojej przyjaciółeczce, żeby przestała syczeć w moją stronę. - wstałam z impetem. - Do widzenia panie prezesie.
Szybkim krokiem opuściłam gabinet, nie chcąc się spóźnić na trening. W przeciwieństwie do Nigueza, zawodowe obowiązki stawiałam wyżej niż swoją dumę.
- Zaokrągliłaś się na tyłach. - usłyszałam za sobą.
- A Ty zarosłeś jak dzik. - rzuciłam przez ramię.
- Chciałabyś żebym Cię podrażnił tym zarostem. - parsknął.
- Tobie też zostało maszerowanie kilka kroków za mną. - zachichotałam, po czym perfidnie nachyliłam się po porzuconą torbę. Znałam Saula i powinnam spodziewać się po nim wszystkiego. Ale nie tego, że bezczelnie klepnie mnie w pośladki! Wyprostowałam się oburzona, chcąc na niego nawrzeszczeć, jednak oddalił się szybkim krokiem z tym swoim głupkowatym uśmieszkiem!

*

- Nie ruszaj się bo Ci wsadzę kredkę do oka! - zirytowałam się na Amandę. Właśnie szykowałyśmy się na koncert El Canto del Loco, a na mnie spadła odpowiedzialność za makijaże przyjaciółek. Z Lolą nie było problemu, jednak nasza pani kapitan kręciła się jakby co najmniej miała owsiki!
- Jestem z Ciebie dumna Rubia.
- Bo nie pobiłam się z Saulem? - parsknęłam, po czym skupiłam na malowaniu idealnej kreski na jej powiece.
- Nie skakałyście sobie z Olgą do gardeł od paru dni.
- Bo mnie nie prowokuje. - wzruszyłam ramionami. - Nie wiem czy to sprawka Saula, czy może nadal jest w szoku po uzyskaniu informacji o naszym związku. W każdym bądź razie czuję w kościach, że jest to cisza przed burzą.
- Koke mi powiedział, że Saul wybiera się z nimi na koncert. - mruknęła, spoglądając uważnie na moją reakcję. Cóż, wiedziałam że mój przyjaciel wybierał się z żoną w to samo miejsce co my, ale nie wspominał o Niguezie. A skoro będzie mój były, to wraz z nim będzie Olga.
- To urodziny Loli. Nie pozwolę, aby je zepsuli.

Godzinę później stanęłyśmy przed halą, w której miał odbyć się koncert. Nie wiem jakim cudem, ale wylądowałyśmy w najlepszym możliwym miejscu pod sceną. Lola tajemniczo wyznała, że w zdobyciu biletów pomógł jej bliski znajomy, jednak szczegółów zdradzić nie chciała.
Podekscytowana rozejrzałam się wokół. Jeszcze kwadrans, a zobaczę mojego ulubionego wokalistę i usłyszę moje ukochane piosenki. Na żywo! To nie był mój pierwszy koncert El Canto del Loco, jednak ostatnim razem byłam wmieszana w tłum. Z Saulem. Westchnęłam ciężko, przeczesując włosy. Nie był on fanem tego zespołu, jednak poszedł tam wówczas ze mną. A teraz? Po cholerę miał się zjawić dzisiaj!
- Dobry wieczór paniom! - usłyszałam za sobą. Jak na komendę odwróciłyśmy się w stronę Koke, który trzymał za rękę piękną brunetkę. Obok nich stał wysoki mężczyzna, w którym od razu rozpoznałam Jana Oblaka, bramkarza Atletico. Lola błyskawicznie się speszyła, co nie uszło mojej uwadze. - Nareszcie mam okazję, aby was sobie przedstawić. Kochanie, to jest nasza słynna Rubia z którą gnaliśmy się po korytarzach. Ines, to właśnie moja żona Beatriz.
Z uśmiechem uścisnęłam dłoń żonie Koke, posyłając jej uprzejmy uśmiech. Kobieta uważnie się mi przyglądnęła, jakby doszukując się w mojej twarzy czegoś podejrzanego. Po chwili jednak wciągnęła się w dyskusję, mając pewność że jej mąż jest dla mnie jedynie przyjacielem.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie pojawienie się Saula z Olgą przy boku. Nie zamierzałam się z nimi witać, więc taktownie oddaliłam się do barierki, o którą się oparłam. W skupieniu spoglądałam na scenę, na której za chwilę miał się pojawić Dani Martin w towarzystwie swoich kolegów.
Amanda i Lola błyskawicznie pojawiły się obok mnie. Ze śmiechem rozkazałam naszej solenizantce stanąć w środku. A gdy koncert się rozpoczął ... zaczęłyśmy się wygłupiać, śpiewając razem z innymi. W tym momencie byłam ważna ja i moje przyjaciółki. Reszta nie miała znaczenia.
- W mojej głowie był sen, który stał się prawdą! I chcę powiedzieć całemu światu, że Twoje życie jest tym, czego chcę i że Ty jesteś moją drugą połową! - zawtórowałyśmy Daniemu. Nostalgia momentalnie ogarnęła moje serce, na wspomnienie komu śpiewałam tą piosenkę przed snem. Ileż to się zmieniło od tamtego czasu.
Kątem oka dostrzegłam jak Lola cały czas spogląda na naszych "znajomych". Koke, Saul i Jan śmiali się z czegoś, stojąc z założonymi rękoma niczym ochroniarze.
- Lola, podoba Ci się Jan? - zachichotałam, na co posłała mi mordercze spojrzenie. - O Boże! Podoba Ci się! - krzyknęłam, chociaż w tym huku to było niczym szept. Mimo to, Lola zakryła moje usta swoją dłonią, a Amanda spojrzała na nią zaskoczona.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś?!
- To nie jest odpowiednie miejsce! - pisnęła spanikowana, zezując w stronę mężczyzn.
- Wino i moje mieszkanie! Po koncercie! - poinformowałam, na co Amanda kiwnęła głową niczym żołnierzyk, a Lola westchnęła ciężko. Z nas wszystkich to ona była najbardziej zamknięta w sobie jeśli chodzi o uczucia. Często prawie siłą musiałyśmy wyciągnąć z niej to, co leżało na jej sercu.
- Volvera. - poruszała charakterystycznie brwiami, spoglądając na mnie z aluzją. Pisnęłam radośnie, słysząc pierwsze takty mojej ulubionej piosenki.
- Pamiętam, i myślę o czasach w których się nie widzieliśmy. Dwoje małych dzieci, które czuły wszystko. A ja nadal czuję to do Ciebie. Wspomnienia, które posiadam i których nie rozumiem. Dlaczego przestaliśmy się widywać, szukając tysięcy pocałunków, które nie są już naszymi pocałunkami. Pragnę być z Tobą aż do śmierci! - śpiewałyśmy, skacząc jak wariatki. - ... Wróci, przyrzekam, że wróci. Ta prawdziwa miłość z czasów dzieciństwa, na pewno wróci!


- Przecież wrócę!
- Kiedy?!
- Nie wiem ... Saul zrozum!
- Co mam zrozumieć?! - wrzasnął. - Ani słowem nie wspomniałaś o jakikolwiek propozycji! I nagle mi oznajmiasz, że wyjeżdżasz do Londynu?!
- To jest bardziej skomplikowane niż myślisz ...
- Bo co?! Bo się pokłóciliśmy i mieliśmy ciche dni?! To od razu dla Ciebie powód, aby wyjeżdżać do innego kraju?! Zachowujesz się jak dziecko Ines! Niedojrzałe dziecko!
- Ja się zachowuję jak dziecko?! Zawsze musi być tak, jak Ty tego chcesz!
- Nigdy Cię do niczego nie zmuszałem! Mogłaś powiedzieć nie!
- Po prostu mnie wysłuchaj ...
- Nie! Chce wiedzieć jedno ... albo ja, albo Londyn!
- Saul! - oburzyłam się. - Nie możesz stawiać mi takiego ultimatum!
- Mam do tego prawo! Mieliśmy razem podejmować decyzję, pamiętasz?! Obiecywałaś mi to!
- A Ty obiecałeś mi się nie rządzić!
- Ktoś musi, bo czasami zachowujesz się jak dziecko, które trzeba prowadzić za rączkę! Kaprys z wyjazdem do Londynu tylko potwierdza to, że nie liczysz się z moim zdaniem! To tak nie działa Ines, więc po prostu odpowiedz ... ja czy Londyn?!

- Saul, proszę ...
- Powodzenia w Anglii. - zironizował z bólem w głosie, po czym wyszedł trzaskając drzwiami
.


Moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Saula. Przez jakiś czas miałam żal do siebie o to, że postąpiłam pochopnie, podpisując umowę z Chelsea bez jego wiedzy. Zresztą, nie myślałam wówczas racjonalnie. Jedyne co czułam to okropny ból i chęć wydostania się z Hiszpanii na jakiś czas. Popełniłam błąd nie konsultując tego z Saulem. Miał prawo się wściec, chociaż nie zdążyłam wyjaśnić mu powodów. Nie dopuścił mnie do słowa.
Ale może tak miało być? Może nie byliśmy sobie pisani? Patrząc jak Olga trzyma się jego ramienia, a on coś do niej mówi z uśmiechem, zrozumiałam że najwyższa pora ruszyć na przód ze swoim życiem. Obydwoje mieliśmy do tego prawo.

Koncert się zakończył sukcesem. Oklaskiwaliśmy cały zespół, który dziękując i kłaniając się nam, opuścił scenę.
- Lola! Podobno masz dzisiaj urodziny. - wyszczerzył się Koke, podchodząc do nas. Moja przyjaciółka przytaknęła z uśmiechem. - W takim razie musisz odebrać życzenia urodzinowe od samego Daniego Martina!
- Ale ... jak? - spojrzała na niego zszokowana.
- Saul się z nim zna. - skinął na Nigueza, który podszedł do nas jakby nigdy nic.
- Od kiedy? - wymsknęło mi się.
- Przecież to najsłynniejszy Rojiblanco. - uniósł brew, patrząc na mnie z błyskiem w oku. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kim był dla mnie Dani Martin. - Poznaliśmy się przy okazji jednego z meczy i tak jakoś. - wzruszył ramionami.
- To dlatego mnie zabrałeś! - wyszczerzyła się do niego Olga. - Mamy go poznać?!
- Jeśli macie ochotę. - spojrzał po wszystkich, oprócz mnie. Spuściłam wzrok, czując jak targają mną sprzeczne emocje. Wiedziałam, że zrobił to specjalnie. Ciekawiła go moja reakcja. - Czeka na nas w garderobie.
- A potem może wybierzemy się wszyscy na pizzę? - zaproponował Kokę.
- Właściwie ... miałyśmy inne plany. - zauważyła Amanda, na co jej przytaknęłam. Widząc jednak Lolę rozmawiającą z boku z Janem, poczułam wyrzuty sumienia. Nie mogłam jej tego zniszczyć.
- Ja spasuję. - oznajmiłam, zaskakując tym wszystkich. - Poznanie Daniego Martina to marzenie Loli, więc ... - zrobiłam krok do tyłu. - Kiedy indziej wypijemy to wino. - zwróciłam się do zszokowanej Amandy. - Od tego huku rozbolała mnie głowa.
- A ja nazywam się Diego Simeone. To Twoje marzenie, nie Loli! - syknęła.
- Nie dam mu tej ... zaraz! - chwyciłam Amandę za łokieć, rozumiejąc wszystko w mig. - To on załatwił te bilety, prawda? - spojrzałam jej w oczy, na co uciekła wzrokiem w bok. - Jak mogłyście ... - wycofałam się rozczarowana.
- Rubia! - krzyknęła za mną, jednak zdążyłam się wmieszać w tłum.

***

Prawdziwa akcja rozpocznie się z ... dość nieoczekiwaną informacją :) Wówczas Saul i Ines będą mieli wspólny cel, do którego wspólnie będą dążyć. Jednak to wcale nie będzie taka proste, znając ich charakterki :)


6 komentarzy:

  1. Och, to że nie będzie proste, to ja wiem! Nie mogę się doczekać, co tam dla nas przygotowałaś :D
    Saul zachował się jak świnia z tym całym koncertem i Danim. Ale widać, że nadal przeżywa rozstanie i urażoną, męską dumę .. Nadal coś go ciągnie do Inez. Bądź co bądź klepnął ją w tyłek ;p

    Czekam na next.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Och widzę, że szykuje się tutaj ogrom emocji. Inez i Saul to prawdziwa mieszanka wybuchowa! Wspólna przeszłość, z którą się chyba do końca nie pogodzili i ich temperamenty gwarantują, że tutaj będzie bardzo ciekawie. Zresztą już jest! Wychodzi na to, że przyczyną ich rozstania był wyjazd do Londynu Inez. Może i dziewczyna postąpiła pochopnie i nie do końca fair podejmując taką decyzję bez konsultacji z Saulem. Ale on także mógł ją wysłuchać i poznać powód, a był on nie byle jaki. A tak przez parę niedomówień ich związek się rozpadł, niszcząc ich uczucie...
    Saul goniący Inez po ośrodku treningowym. :D Normalnie zachowują się jak małe dzieci...No i wylądowali na dywaniku u prezesa, który widzi zdecydowanie więcej niż ta dwójka. Oni nadal nie są sobie obojętni. W innym przypadku nie reagowali by tak na siebie... Widzą to chyba wszyscy poza nimi.
    Zaskoczyło mnie, że Olga spuściła trochę z tonu i przestała prowokować Rubię. Mam jednak wrażenie, że to tylko chwilowe i ta żmija coś kombinuje.
    Lola miała udane urodziny, przynajmniej do pewnego momentu. Saul zachował się naprawdę nie w porządku z tym koncertem i poznaniem Daniego. Perfidnie wykorzystał fakt, że to ulubiony wykonawca Inez. Chcąc jej zapewne zrobić na złość. Poza tym, czy on naprawdę nie dostrzega, jaką osobą jest Olga? Czekam, aż Niguez trochę zmądrzeje.
    Przez jego kombinacje Inez jest teraz wściekła na przyjaciółki, oby tylko szybko sobie wszystko wyjaśniły. Mam nadzieję, że dziewczyna nie będzie miała długo o to do nich żalu.
    Czekam na następny rozdział z dużą ciekawością, jak dalej potoczą się wydarzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Inez i Saul to bomba :D jemu potrzeba takiej kobiety z jajami, która nie będzie bała mu się odszczeknąć. Ogólnie to widzę, że oni mają bardzo fajną i burzliwą przeszłość ze sobą. Mam nadzieję, że poznamy więcej tych retrospekcji i szczegółów z ich życia :))))
    Inez z każdym rozdziałem się rozkręca. Lubię jej postać, za ten żywioł, poczucie humoru i nawet taką mądrość życiową. Kurczę już nie mogę się doczekać aż będzie miała więcej momentów z Saulem. Oni do siebie pasują i widać, że obydwoje nie są sobie obojętni.
    Na przeszkodzie stoi Olga, która i tak trochę ostatnio zluzowała, ale pojawiła się na koncercie i to wystarczyło, żeby popsuć kilku osobom humor.
    No końcówka emocjonująca ;/ czyżby szykowała się kłótnia przyjaciółek? Oby nie!
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha gonitwa Inez i Saula była mistrzowska :D Ach, te ich charakterki! :D W sumie tego, że Saul zacznie gonić dziewczynę po ośrodku to się nie spodziewałam, ale przynajmniej urozmaicili sobie ten poranek ^^ Inez i jej snickers haha, uwielbiam ją :D
    W ogóle to nie rozumiem, czemu Saul zaczął gonić Inez... Za to, że powiedziała Oldze kilka słów prawdy? ^^ Ich gonitwa zakończyła się wizytą w gabinecie prezesa, który pewnie miał niezły ubaw słuchając ich przekomarzań haha :D Tak, Saul, już byś się chciał przechwalać w swojej szatni! Te chłopy! ^^ Oczywiście później oboje nie odpuścili sobie drobnych uszczypliwości... Saul pokusił się nawet o to, aby klepnąć Inez w pośladki... No cóż, można i tak ^^ Widać, nie mógł się powstrzymać, o!
    Oho, Olga przestała prowokować Inez? Toć to chyba cisza przed burzą jest! Aż się boję, co ona może jeszcze wykombinować, ale na razie cieszmy się tym, co jest hihi :D
    Koncert ukochanego zespołu Inez, Lola i Amanda obok... Czego chcieć więcej? No tak, oczywiście Saul z Olgą również musiał się pojawić. Koke z żoną i bramkarz, na którego widok rumieni się Lola... Coś jest na rzeczy, musi być! :D
    Przyjaciółki zajęły się sobą i świetnie się wspólnie bawiły śpiewając wraz z wokalistą... Wyszalały się i bardzo dobrze! :D Urodziny Loli się udały :) Tylko ta końcówka... Zrobiło się nieprzyjemnie :( Panie Niguez, coś pan zrobił, co? Inez na pewno nie w takich okolicznościach chciała poznać ukochanego wokalistę. Przez tę całą sytuację Inez się wycofała zła na przyjaciółki. Oby jednak szybko udało im się załagodzić sprawę ^^
    <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Inez i Saul Ja ich normalnie uwielbiam. W duecie są tak rozkosznie irytujący, że aż trudno ich nie kochać. Wyobrażam sobie ich gonitwe przez korytarze stadionu i normalnie umieram ze śmiechu. Ciekawe ile by się gonili gdyby nie wpadli na prezesa. Może ustanowiliby jakiś rekord?
    I całkowicie zgadzam się z szanownym prezesem – tej dwójce potrzebna jest terapia małżeńska, albo coś podobnego. Bo inaczej świat z nimi kompletnie zwariuje.
    Ale wyjaśniło się w końcu, dlaczego się rozstali. Szkoda, że Saul nie poznał prawdziwych powodów wyjazdu Inez. Może inaczej spojrzałby wtedy na całą sytuację? A tak to uważa, że dziewczyna nie powiedziała mu o wyjeździe z czystego egoizmu. Albo czegoś podobnego.
    Olga trochę spuściła z tonu, ale mam wrażenie, że tylko zbiera energię, by w końcu uderzyć z podwójną siłą i wredotą. Bo takie jędze jak ona nie odpuszczają nigdy.
    Eh, serio myślałam, że przynajmniej na koncercie Inez będzie mogła sobie trochę odpocząć, odstresować. W końcu miało być tak pięknie. Urodziny przyjaciółki, spotkanie ukochanego wykonawcy. Czy coś mogłoby pójść nie tak?
    Niestety poszło. Bo pojawił się Saul z swoją „dziewczyną”. I podobnie jak Camille uważam, że przyprowadził ją na złość Inez. Serio, ten to tupet. Mam szczerą ochotę trzasnąć go w ten głupi łeb, żeby łaskawie przejrzał na oczy.
    Mam nadzieję, że Inez szybko wybaczy swoim przyjaciółkom. One na pewno chciały dobrze, nie mogły przewidzieć tego, co się stało.
    Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  6. Lucky Club Casino site – play now for real money with
    Lucky Club Casino is a 카지노사이트luckclub brand new online casino where you can enjoy a variety of slots from many of the biggest names to the top players in the world.

    OdpowiedzUsuń