I nawet jakbym próbowała,
nie mogłabym żyć bez Ciebie.
Całe moje szczęście jest dzięki Tobie,
I jeśli umrę, wrócę do Ciebie.
- Ines? - babcia wyciągnęła słuchawkę z mojego ucha. Otarłam łzę spływającą po moim policzku, po czym zaszczyciłam ją swoim zamglonym spojrzeniem. - Kochanie, tak nie można. Musisz coś jeść. - pogładziła z czułością moje włosy. Pociągnęłam nosem i wtuliłam się w jej ramiona. To tutaj znalazłam bezpieczną przystań. W domu moich dziadków, którzy jako jedni z nielicznych nie patrzyli na mnie z rozczarowaniem w oczach.
- Nic nie przełknę. - mruknęłam.
- Nie pozwolę na to. - zarządziła stanowczo. - Nie pozwolę nikomu wprowadzić Cię w chorobę. Nikt nie jest wart Twoich łez. Nie zrobiłaś nic złego.
- Uderzyłam ją.
- Zasłużyła na to!
- Mówisz jak stara Gonzalez. - mruknęłam.
- Bo ma rację! Dopóki jesteś jego żoną masz prawo pokazać kochance gdzie jej miejsce. Klub nie powinien się do tego mieszać! - poprawiła moje potargane włosy. - Przysięga małżeńska to święta rzecz. Mówiąc "tak", mówimy "tak" na zawsze. Twoja reakcja jest dowodem na to, że zrobiłaś to szczerze. A on ... brak mi słów. Miałam go za porządnego mężczyznę. - pokręciła głową.
- Babciu, rozwodzimy się.
- Dopóki jest Twoim mężem ma Cię szanować i koniec kropka!
Były chwile gdy żałowałam iż opowiedziałam dziadkom całą historię. Byli zszokowani, jak i rozczarowani swoją niewiedzą na ten temat. Przygotowałam się na wymówki oraz komentarze pełne zgorszenia, jednak ku własnemu zaskoczeniu otrzymałam od nich pełne wsparcie. To Saula obwinili o wszystko, co do końca nie było sprawiedliwe. To co zrobił, bolało mnie przeraźliwie, jednak miał ku temu pełne prawo. Mógł ułożyć sobie życie z kimkolwiek chciał. To ja ocknęłam się zbyt późno. Nienawidził mnie za to, co mu zrobiłam. A teraz zostało to spotęgowane. Nienawidził mnie za to, kim się stałam w jego oczach.
Zostałam zawieszona przez klub na trzy tygodnie. W tym czasie miałam trenować indywidualnie. Ku własnemu rozczarowaniu nie miałam nawet sił, aby wyjść z domu. Moje życie zawodowe zawaliło się w ciągu kilku dni, a ja nie potrafiłam się nawet tym przejąć. Amanda z Lolą nie naciskały. Odwiedzały mnie codziennie, aby w ciszy poleżeć na łóżku, bądź tulić mnie podczas kolejnego napadu płaczu.
Musiałam być jednak silna i stawić się podczas meczu Ligi Mistrzyń. Taka była umowa z klubem. Oczywiście całe spotkanie miałam spędzić na trybunach i gdyby nie obecność dziadka, nie dałabym sobie z tym rady. Nie potrafiłam spojrzeć ludziom w oczy i powiedzieć dlaczego nie zostałam powołana na kolejny mecz z rzędu. Nie miałam kontuzji, a klub nie wydał oficjalnego komunikatu w mojej sprawie. Pojawiło się wiele spekulacji oraz mnożących się plotek. Media wykorzystywały sytuację, aby zapełnić czymś puste luki. A ja byłam pośrodku tego wszystkiego. Zagubiona i niepewna swojej przyszłości.
Mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Miałam wrażenie, że Amanda nie jest sobą. Obawiałam się, że jej dyspozycja miała związek z moimi problemami, co tylko spotęgowało moje wyrzuty sumienia. Zirytowana Olga wymachiwała rękoma pod polem karnym, chcąc wypaść jak najlepiej przed publicznością. Sama jednak nie potrafiła wykreować sobie żadnej sytuacji, co tylko potwierdzało moje słowa podczas treningów przygotowawczych. Do blasku chwały potrzebowała ofensywnych pomocniczek w formie. Bez nich była nikim.
- Ten głupiec w końcu zrozumie co traci zawieszając Cię. - dziadek podniósł się ze swojego miejsca. Podałam mu laskę i wzięłam pod swoje ramię. - Zobaczysz. Jeszcze Cię przeprosi za to co zrobił. A raczej za to, komu uwierzył.
- Nie wiń trenera. Na jego miejscu zrobiłabym to samo.
- Jaki z niego trener skoro nie widzi tego, co się dzieje pod jego nosem? I jeszcze daje sobą manipulować! - syknął. Nie skomentowałam jego słów. Nie chciałam, aby bardziej się zdenerwował. Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę podziemnego parkingu gdzie zaparkowałam swój samochód. Chciałam opuścić stadion i znów zaszyć się w bezpiecznym domu dziadków. Nawet miałam ochotę na kolację przyrządzoną przez babcię. Wiedziałam, że sprawię jej tym ogromną radość.
Przystanęłam patrząc na sylwetkę mężczyzny, którego w życiu bym się tu nie spodziewała. Dziadek ze zdezorientowaniem podążył za moim wzrokiem. Jego ciało momentalnie się spięło. Tak zdecydowanie nie powinno się reagować na widok swojego jedynego syna.
Poczułam panikę. Wiedziałam, że obecność mojego ojca nie była przypadkowa. Mało tego! Był on pogrążony w rozmowie z Saulem. Marszczył swoje czoło słuchając uważnie tego, co Niguez miał mu do powiedzenia. Domyśliłam się kto był tematem ich rozmowy. Po chwili dołączyła do nich uśmiechnięta Olga, która została przedstawiona mojemu ojcu. Miałam wrażenie, że jestem w ukrytej kamerze bądź w najokropniejszym koszmarze z którego nie mogę się obudzić. Ta cała scena była jednym wielkim żartem.
- Po prostu ich zignorujmy. - dziadek uścisnął moją dłoń.
- Obydwoje wiemy, że to niemożliwe. - westchnęłam. Warto było jednak spróbować. Powolnym krokiem ruszyliśmy w moje miejsce parkingowe, które jak na złość znajdowało się za ich plecami. Nie mogliśmy przejść niezauważeni. Doskonale dostrzegłam jak Olga łapie Saula za ramię, jakby w obawie że się na nią rzucę. Jej teatrzyk z każdą chwilą był co raz bardziej żenujący.
- Ines! - zawołał mój ojciec. - Córciu, byłem zaskoczony Twoją nieobecnością!
- Nie jestem zaskoczona. - mruknęłam pod nosem, po czym wyciągnęłam automatyczny pilot z kieszeni. - Dziadek jest zmęczony. Ja również. Nie mam ochoty na dyskusję z Tobą. - dodałam. Otworzyłam drzwi czekając aż staruszek zajmie miejsce pasażera.
- Ines, co się z Tobą dzieje? - syknął. - Ines!
- Daj jej święty spokój! Już wystarczająco wycierpiała przez Ciebie!
- Dziadku. - dotknęłam ramienia staruszka. - Nie warto. Zapnij pasy.
- Jestem rozczarowany Twoim zachowaniem. Saul mi wyjaśnił ...
- Ty rozczarowany? - zaśmiałam się zamykając drzwi za dziadkiem. - Co to za nowość? Przyszedłeś odstawić rolę zatroskanego tatusia? Widzę że grono aktorów się poszerza. - posłałam wzrok pełen aluzji w stronę Olgi, po czym obeszłam cały samochód. - Saul, wybrałeś złą osobę do złożenia skargi na moją osobę. Ja i moje uczucia jesteśmy obojętni dla tego pana.
- Posłuchaj mnie smarkulo ... - poczułam ból na nadgarstku spowodowany mocnym uciskiem męskiej dłoni. Próbowałam się wyrwać, jednak miałam o wiele mniej sił. Ogarnięta wściekłością wpatrywałam się w kopię moich oczu. Z nich również buchała furia. Ku ironii losu na pomoc przyszedł mi Saul. Zgrabnie wyrwał moją rękę i stanął pomiędzy mną, a ojcem. - Nie wtrącaj się!
- Nie to miałem na myśli mówiąc, aby jej pan pomógł.
- Nie potrzebuję jego pomocy. Ani Twoich dobrych rad. - syknęłam.
- Zejdź mi z drogi! Chcę porozmawiać z córką!
- Ines, jedź już. - Saul skinął na mnie. - Tylko spokojnie. - dodał.
- Wsadź sobie swoją fałszywą troskę. - warknęłam. - Obydwaj jesteście tacy sami. - dodałam z bólem w głosie, po czym zajęłam miejsce za kierownicą. Poczułam ciepłą dłoń dziadka na swojej własnej. Ten gest uspokoił moje skołatane nerwy. Posłałam mu smutny uśmiech i odpaliłam silnik. W skupieniu opuściłam parking i włączyłam się do ruchu.
*
Madryt, 21 Listopada 2018.
Dziś był jego dzień. Dziś kończył dwadzieścia cztery lata. Z tej okazji Olga organizowała mu przyjęcie urodzinowe, o którym poinformowała na grupie WhatsApp do której należałam jak każdy piłkarz i każda piłkarka Atletico Madryt. Wiedziała, że to zobaczę. Wiedziała, że poczuję z tego powodu ból. Wygrała i zamierzała szczycić się tym na każdym kroku. Amanda z Lolą również dostały zaproszenia i ku mojemu sprzeciwu, odrzuciły je bez zastanowienia.
Podczas trwania naszego związku mieliśmy z Saulem tradycję. Nasze urodziny zawsze spędzaliśmy u starej Gonzalez, zajadając się churros. Podczas pobytu w Londynie tęskniłam za tym niesamowicie. Co roku zastanawiałam się czy Saul zagląda w te dni do pani Clary, co było dość niedorzeczne z mojej strony. I może właśnie ten sentyment zaciągnął mnie pod drzwi jej knajpy. Usiadłam przy swoim ulubionym stoliku w kącie i zamówiłam tradycyjny hiszpański przysmak. Wpatrywałam się w niego oraz filiżankę z czekoladą pod czujnym i zaniepokojonym wzrokiem pani Gonzalez.
- Saul, ja widzę gdzie trzymasz tą rękę! - wrzask starej Gonzalez wprowadził mnie w totalne zażenowanie. Spuściłam głowę, chcąc ukryć przed klientami zarumienione policzki. Za to Saul kompletnie nie przejął się kobietą. Z szerokim uśmiechem zanurzył churros w czekoladzie.
- Nie rozumiem dlaczego nadal tu świętujemy. - mruknęłam.
- Podczas moich urodzin przyprowadziłaś mnie tu po raz pierwszy. Taka tradycja. - zamruczał zadowolony czując cudowny smak pod swoim podniebieniem. - Zakochałem się bez opamiętania w churros tej starej zrzędy. Nie mniej jak w Tobie. - nachylił się nad stolikiem i złożył na moich ustach słodki pocałunek. Dosłownie. Pełen słodkiej czekolady.
- Saul! - knajpę przeciął zrzędliwy wrzask.
- Trzymam ręce przy sobie!
- Język też trzymaj! To porządna knajpa!
- Ona też nie wie, że pozbawiłem Cię cnoty i stoi na jej straży.
- Przestań! Bo jeszcze usłyszy i nie da mi żyć! - syknęłam, jednak zdradziecki uśmiech pojawił się na moich ustach. Saul błyskawicznie go odwzajemnił wywołując szybsze bicie mojego serca. - Wszystkiego Najlepszego kochanie. Mam nadzieję, że dobrze się bawisz.
- Dziękuję. Mogę spędzać moje urodziny nawet w najobskurniejszej knajpie. Ważne, że z Tobą. - chwycił mnie za dłoń i delikatnie uścisnął.
Potarłam swoje skronie uśmiechając się do wspomnień. Wtedy wszystko było łatwiejsze. Nawet wrzaski pani Clary, pełne niewidzialnej troski, nie robiły na nas wrażenia. Byliśmy tylko my i nasza niewinna miłość. Jak mogłam to stłamsić oraz wmówić sobie, że już nic do niego nie czuję? Oszukiwałam samą siebie. Słowa babci cały czas buzowały w mojej głowie. Miała ona absolutną rację.
- Kiedy powiedziałam "tak", powiedziałam "tak" na zawsze. - szepnęłam. Zadrżałam gdy krzesło na przeciwko mnie się odsunęło. Uniosłam głowę i wbiłam zszokowane spojrzenie w Saula. Zajął miejsce i spojrzał na mnie uważnie. - Co tu robisz?
- Dzisiaj są moje urodziny.
- Wiem, ale ...
- Urodziny bez churros starej Gonzalez to nie urodziny. - wzruszył ramionami, po czym wyciągnął dłoń w stronę zamówionego przeze mnie przysmaku. Umoczył go w czekoladzie i włożył do swoich ust. - Nadal tak samo perfekcyjne.
- Nie powinieneś być w tym momencie gdzie indziej?
- Przecież miałaś nadzieję, że tu będę. - wbił we mnie spojrzenie pod wpływem którego spuściłam głowę. - Taką samą jak ja przez ostatnie lata. W każde urodziny. Moje i Twoje. Chciałbym w końcu zrozumieć co się z Tobą stało. Nie poznaję Cię od dłuższego czasu.
- Więc zamknijmy dziś ten rozdział. - szepnęłam. Nie odpowiedział. Czekał cierpliwie na moje słowa. - Masz rację. Miałam nadzieję, że się tutaj pojawisz. Chciałabym Ci coś dać, ale zanim to zrobię, masz prawo dowiedzieć się dlaczego wyjechałam do Londynu. - zacisnęłam palce na rogu stolika, a wzrok wbiłam w blat. - Mój ojciec miał romans z Juaną Martinez. Moją trenerką z rezerw. Zobaczyłam ich ... na własne oczy. - odchrząknęłam. - To nie był najprzyjemniejszy widok jaki było mi dane ujrzeć w życiu. - głos mi zadrżał, a irytujące obrazy zaczęły przemieszczać się przed moimi oczami. - Byłam w szoku. Mama kompletnie się załamała. Nie samą zdradą, a tym, że to zobaczyłam. Chciałam ją stąd zabrać. Uciec stąd.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - nie dowierzał.
- Ja ... sama nie wiem. Chyba nie wiedziałam jak. - pociągnęłam nosem. - Minęło parę lat, a mi nadal trudno o tym mówić. Chciałam to zrobić, ale nie dopuściłeś mnie do głosu. Było mi też wstyd. Nie wiem dlaczego, ale wstydziłam się o tym mówić.
- Ines. - chwycił mnie za dłoń.
- Przepraszam. Wiem, że to zabrzmi okrutnie, ale kompletnie nie wzięłam pod uwagę naszego związku gdy prosiłam Cerezo o odejście. Chciałam to załatwić jak najszybciej. Dusiłam się tutaj. Nie mogłam patrzeć na tą kobietę. Miałeś rację mówiąc, że jestem egoistką. Ale to nie o sobie wtedy myślałam, lecz o mamie. Zdrada okropnie boli, wiem coś o tym. - szepnęłam.
- Nie wiem co mam powiedzieć.
- Nie mów nic. - sięgnęłam po swoją torbę i wyciągnęłam z niej szarą kopertę. Z ciężkim sercem położyłam ją na blacie i przesunęłam w jego stronę. - Nie ma miejsca dla nas obu w Twoim życiu i w tym klubie. To Twoja przepustka do wolności.
- O czym Ty mówisz? - zmarszczył czoło. - Co to jest?
- Papiery rozwodowe. Brakuje Twojego podpisu.
- Ale Ines ...
- Chciałam załatwić najważniejszą sprawę przed moim powrotem do Londynu. Nie wracam do Atletico. Nie mogę po tym co zrobiłam. Trener rozmawiał z prezesem i przedstawił mu swoje stanowisko. Nie będzie na mnie liczył dopóki nie dojdę z Olgą do porozumienia. A to nigdy się nie stanie. Oficjalnie wracam do Chelsea w okienku zimowym, ale zacznę treningi wcześniej. - wstałam ze swojego miejsca.
- Nie wierzę. - szepnął patrząc na mnie jak na ducha.
- Znasz mnie Saul. Nigdy nikogo bym świadomie nie skrzywdziła. Widziałam zdradę ojca na własne oczy, a gdy Olga mi powiedziała że wy ... nie miałam prawa podnosić na nią ręki. - spuściłam głowę. - Ogarnęła mnie zazdrość zmieszana z bólem. Nie wiedziałam co robię. Zamieniłam się w starą Gonzalez. - prychnęłam. - Nie powinnam Cię porównywać do mojego ojca. Rozwodzimy się, więc nie ma mowy o zdradzie ...
- Jakiej zdradzie? - stanął na przeciwko mnie.
- Nie powinnam tego tak nazywać.
- Ale czego?
- Saul, nie musisz udawać. Olga mi wtedy wszystko powiedziała.
- Wtedy gdy ją uderzyłaś? - zmarszczył czoło. - Mówiła, że miałaś do niej pretensje o rozmowę z trenerem ...
- To zbyt dużo powiedziane. Zignorowałam ten fakt dla dobra drużyny. Powiedziała mi, że po seansie poszedłeś do niej. I ... - zacięłam się. Nie mogło mi to przejść przez gardło. Uniosłam wzrok na twarz Saula, która nie wyrażała żadnych emocji. - Zareagowałam jak zdradzona żona. To wszystko. - szepnęłam.
- Nigdy Cię nie zdradziłem. I póki jesteś moją żoną, nigdy tego nie zrobię. - powiedział dobitnie, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z knajpy. Zostawił mnie na samym środku, kompletnie zdezorientowaną jego słowami.
***
Napisałam ten rozdział w środku nocy, więc nie oczekujcie fajerwerków ^^
Ines podpisała papiery, teraz kolej Saula ...
muszę przyznać szczerze, że po raz pierwszy w życiu (chyba) jest mi bardzo szkoda faceta... Saul ma na prawdę pod górkę... dwie kobiety, w jednej jest dalej mocno zakochany i coś czuję, że nie podpisze tych papierów, nie podda się tak łatwo. Zresztą powinien już dawno pogonić Olgę ze swojego życia, to dopiero jest manipulantka i jeszcze udaje takie niewiniątko. Aż mam nerwy na nią hahaha... i dobrze, że Saul spędził urodziny z Ines, powinien w tym momencie wypiąć się na imprezę.... ale, ale.... jak to ona wraca do Londynu? Nie może! Nie teraz kiedy ponownie wróciła do jego życia, gdzie ma przyjaciół i takie wsparcie w postaci dziadków.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;)
Już ja mu podpiszę papiery rozwodowe! A niech tylko spróbuje! :D
OdpowiedzUsuńSytuacja, w której znalazła się Ines jest ciężka i trudna. Mierzy się z faktem, że nadal kocha Saula, a wiadomość o jego "zdradzie" kompletnie ją rozbiła. Znalazła schronienie w domu dziadków, którzy otoczyli ją wsparciem i troską. Dobrze, że mogła się u nich skryć uciekając przed całym tym zgiełkiem. Obecność Loli i Amandy w pewnym stopniu również jej pomagała, ale też na pewno myślała o meczach i karze, której nie dało się obejść. Cieszę się, że jej dziadek towarzyszył jej podczas oglądania meczu :) Skoro klub nie wydał oficjalnego oświadczenia w jej sprawie to plotki oraz wszelkie spekulacje z pewnością podgrzewały atmosferę tego spotkania. Spotkania, które w ostateczności zostało przegrane, a brak Ines był widoczny gołym okiem! Olga to sobie może machać łapami, nic jej to nie da. Mogłaby pogodzić się z faktem, że grając bez Ines jest ciężej, ale nie wiem, co musiałoby się stać, by się do tego przyznała. Jak ja nie znoszę tej dziewuchy! :D
Jakby tego było mało to ojciec Ines znacząco podniósł mi ciśnienie. Jakim prawem on w ogóle zaczął prawić jej kazania i morały? Ucieleśnienie niewinności się znalazło! Saul myślał, że jego interwencja pomoże, nie wiedząc o niechęci Ines do ojca sądził, że robi dobrze. Ale jednak się pomylił i gdy zrobiło się nieprzyjemnie próbował naprawić swój błąd. Nie mam słów do ojca Ines za to jak ją potraktował. Ma czelność, naprawdę! Obecność Olgi w tej sytuacji również była zbędna, ale przecież nie mogła sobie odmówić. Ines pod wpływem nerwów wyznała Saulowi, że jest taki sam jak jej ojciec, zapewne pozostawiając go z mętlikiem w głowie.
Ines pamiętała o jej i Saula tradycji, dlatego w dniu jego urodzin obowiązkowo pojawiła się u starej Gonzalez, by to kontynuować. Miejsce to przywołało wspomnienia beztroskiej miłości i szczęścia dwójki młodych ludzi :) Rozczulił mnie ten fragment <3 Ines jest dla Saula, a Saul dla niej i nie ma opcji, że nie ^^ Nie widzieli poza sobą świata i nie szczędzili sobie czułości, chociaż byli pod czujnym okiem pani Clary haha :D Ale Saul miał rację, dobrze, że nie wiedziała o paru innych istotnych rzeczach ^^ Saul! I jego przywiało w miejsce jego i Ines. I jak się okazało był tutaj w każde jego i jej urodziny. To przecież musi o czymś świadczyć! Olga niech się wypcha ze swoją imprezą! Ines w końcu odważyła się wyznać prawdę Saulowi i z pewnością ogromny ciężar spadł jej z serca. Wyjaśniła swoją decyzję oraz to, co napędzało ją do jej podjęcia. Nie myślała wtedy o sobie, o nich, tylko o skrzywdzonej mamie. To co zrobił jej ojciec... Ines do dziś ciężko o tym mówić, więc nie dziwi mnie to, że miała opory by wyznać Saulowi prawdę. A on... Był w szoku, to zrozumiałe. Przejął się tym, co spotkało Ines i tym, czego była świadkiem. W dodatku świadomość o powrocie Ines do Londynu kompletnie wytrąciła go z równowagi. Niech ona się nigdzie nie rusza! Ma dość i myśli, że w życiu piłkarza nie ma już dla niej miejsca, ale to przecież nieprawda... Pod wpływem chwili wyjawiła Saulowi powód jej kłótni z Ines, a jemu odebrało mowę. Ja tak coś czułam, że Olga to wszystko wymyśliła, ale to tylko pokazuje jak żałosnym jest człowiekiem, żeby posuwać się do takich chwytów. Saul nigdy nie zdradził Ines. To też o czymś musi świadczyć! Mam nadzieję, że nie podpisze tych papierów rozwodowych... Coś się wyjaśniło, coś się pogmatwało. I jak tu czekać cierpliwie na nowość? ^^
<3333
Saul, nie podpisuj tego, do cholery, tylko zawalcz o swoją ukochaną żonę, a kłamczuchę Olgę kopnij w zadek tak mocno, żeby wylądowała w Chinach!!
OdpowiedzUsuńNiech Saul nawet nie próbuje podpisywać tych papierów rozwodowych. Przecież oni nadal się kochają, a teraz gdy prawda o tym, co kierowało Ines przed laty wyszła na jaw. Jeszcze wszystko można między nimi naprawić. Przede wszystkim Ines nie może znowu wrócić do Londynu. Saul tym razem musi ją zatrzymać!
OdpowiedzUsuńNajpierw trzeba się jednak pozbyć tej wstrętnej intrygatki Olgi. Wraz z ojcem Ines są siebie warci. Nie wiem kto bardziej mnie dziś zirytował.
Jedna przez swój egoizm nie dość, że stawia Ines w jak najgorszym świetle, mieszając w jej życiu zawodowym i prywatnym, to na dodatek na gdzieś dobro własnej drużyny i jej wyniki. A tatuś roku udaje, że nic się nie stało i żąda od Ines, aby traktował go zwyczajnie. Brak po prostu słów do nich.
Cieszę się, że Ines z Saulem w końcu na spokojnie ze sobą porozmawiali i wyjaśnili sobie pewne kwestie.
Być może Niguez przejrzy w końcu na oczy i zobaczy jaka Olga jest naprawdę i że to ona, a nie Ines jest winna.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Dobra, dobra, jestem. Z drobnym opóźnieniem, ale jestem. Przyznam, że ten rozdział czytało mi się o tyle przyjemniej, że już nie czekałam na taką totalną tragedię jak poprzednio.
OdpowiedzUsuńCóż, na pewno dla Ines ten czas jest bardzo ciężki. Jej marzenia zawaliły się jak domek z kart, jest obiektem plotek mediów, została tak naprawdę wyrzucona z drużyny, a dodatkowo trener nie chce uwierzyć jak było naprawdę. Nie dziwię się więc, że Ines chce uciec jak najdalej. Wyjazd do Londynu jest bolesnym, ale chyba jedynym logicznym rozwiązaniem w obecnej sytuacji. Choć szkoda, że to ona musi uciekać, a nie Olga. Tę jędzę należałoby wysłać na księżyc, serio.
Dobrze, że w tej trudnej sytuacji, Ines zawsze może liczyć na swoich dziadków. takie wsparcie jest nieoceniony i wiele daje. Dziadkowie nie oceniają jej, nie robią wyrzutów, a przede wszystkim wierzą bezgranicznie. Nawet nie wyobrażam sobie, co by było, gdyby ich nie miała.
Zaskoczyło mnie trochę pojawienie się ojca Ines. Miałam szczerą nadzieję, że ten dupek to już przeszłość. Ale jak widać nie do końca. Co on sobie wyobraża, w ten sposób zachowując się w sosunku do córki? i to jeszcze po tym, co zrobił? Dobrze, że Saul był obok i mógł w porę zareagować.
Oh, od razu wiedziałam, że między Saulem i Olgą nie doszło do niczego poważniejszego. Myślę, że Saul zaczyna powoli rozumieć, że nadal kocha Ines. Coś czuje, że nie podpisze tych papierów i zrobi wszystko, by Ines została w Madrycie.
Zastanawia mnie tylko, co zrobi teraz Ines. Czy dalej będzie chciała wyjechać? Czy może zostanie i spróbuje zawalczyć o swoje? Na pewno zapowiadają się ciekawe rozdziały, na które czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam
Violin
Ps. Zapraszam na nowość u mnie ;)