niedziela, 2 września 2018

1. Księżyc się ukrywa, kiedy wschodzi słońce. Ja tracę moją bluzkę, a Ty swoje spodnie!


- Nie dawaj mi gwiazd! - zawołała Amanda.
- Nie dawaj mi swojej miłości! - zawtórowała jej Lola.
- Nie dawaj mi swojego serca! - wskoczyłam pomiędzy nimi.
- Po prostu daj mi jedną noc na Ibizie! - wrzasnęłyśmy razem, po czym zaniosłyśmy się głośnym śmiechem.
Szłyśmy równym, żwawym krokiem, szukając wzrokiem odpowiedniego dla nas klubu. Nie było to wcale łatwe zadanie, ponieważ Ibiza wręcz słynęła z najlepszych miejsc do imprezowania. Dla mnie to w sumie było obojętne, chciałam jedynie wyszaleć się za wszystkie czasy. I świętować! Świętować i jeszcze raz świętować!
- Uważam, że zamiana korków na szpilki, wcale nie była dobrym pomysłem. - uwieszona na moim ramieniu Amanda, zaczęła marudzić pod nosem. - Jeszcze nie zaczęłam tańczyć, a już mnie stopy bolą!
- Kurdupelku, zawsze możesz je zdjąć. - wytknęłam jej język. - Tutaj i tak to nikogo nie zdziwi! Po za tym, kiedyś musimy wyglądać jak kobiety, skoro na co dzień chodzimy w dresach i adidasach. Cycki mnie już bolą od tych uciskających sportowych biustonoszy. - skrzywiłam się, poprawiając górę od sukienki.
- Są wakacje, możesz chodzić topless! - zaśmiała się Lola, ciągnąc nas w stronę najbliższego klubu. I dobrze! Nie miałam dzisiaj ochoty na spacer, tylko totalne szaleństwo. 
Szczerząc się jak głupie, podałyśmy ochroniarzowi ręce, na których przybił pieczątki. Podążając za głośną muzyką, udałyśmy się w głąb klubu. Smród alkoholu wymieszany z licznymi perfumami, uderzył w moje nozdrza. Skrzywiłam się lekko, ale żwawo szłam za Lolą do wolnego boksu. Błyskawicznie obok nas pojawił się kelner ... roznegliżowany kelner. Zaskoczone, zmierzyłyśmy jego imponującą i nagą klatę swoimi spojrzeniami.
Po złożeniu zamówienia, rozejrzałam się wokół. Dla mnie wszystkie kluby na Ibizie były takie same, a przynajmniej te, w których miałam przyjemność imprezować. Różniły się jedynie strojami tancerek, które wiły się wokół rur bądź w klatkach. O ile strojami można było nazwać to, co miały na sobie ...
- To za co najpierw pijemy? - zapytała Amanda, unosząc swojego kolorowego drinka ku górze. - Za triumf naszej Mistrzyni czy za to, że nareszcie wraca do domu, aby prowadzić ze mną grę Atleti Femenino?
- Po prostu za nas! - zawołałam. - Abyśmy za rok mogły razem podnieść ten cudowny puchar, w barwach naszego ukochanego klubu! - obiłyśmy szklanki o siebie, po czym upiłam spory łyk mojego drinka.
Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele. Po ostatnich tygodniach pełnych totalnego wyciszenia, nerwowości, ograniczenia jakiejkolwiek formy przyjemności ... potrzebowałam tego niczym tlenu. Potrzebowałam rozluźnienia! Nie samą pracą człowiek żyje. I choć moja sprawiała mi tylko i wyłącznie radość, czasami po prostu potrzebowałam detoksu. Tym bardziej, że otwierał się przede mną nowy rozdział. Wiedziałam, że gdy tylko przekroczę progi madryckiego klubu, całkowicie się mu oddam. Mając u boku moje przyjaciółki. Sam ten fakt doprowadzał mnie do ekstazy radości. Jakbym znów miała te dwanaście lat, gdy je poznałam!
Pamiętam do dzisiaj chwilę w której mama poinformowała mnie o dostaniu  zaproszenia na testy do rezerw Atleti Femenino. Do tamtej pory nie brała na poważnie mojej pasji, związanej z kopaniem piłki. Ale poszła tam razem ze mną, mocno trzymając za rękę.
Pierwszy dzień, pierwszy trening ... a ja z impetem wpadłam na Amandę na środku boiska. Obiłyśmy sobie głowy, ale ramię w ramię siedziałyśmy na ławce, trzymając lód przy skroniach. To wtedy znalazłyśmy wspólny język. Dwie małe wariatki, których wszędzie było pełno. Amanda była niską osobą, ale głosu mogłaby jej pozazdrościć nie jedna śpiewaczka operowa. Rozstawiała ludzi po kątach, będąc idealnym kapitanem swojej drużyny. Nie raz potrafiłyśmy na siebie nakrzyczeć, w końcu to zawsze do nas należało prowadzenie gry. Jednak na końcu, zawsze dochodziłyśmy do porozumienia.
No i Lola. A raczej Dolores! Z uchylonymi w szoku ustami spoglądałam na dziewczynkę w bramce, która wręcz sięgała po każdą piłkę. Zabawne, wówczas nie sądziłam, że kobiety mogą być bramkarkami. Ale ona była genialna! I prawie zawsze broniła moje strzały. Śmiała się mówiąc, że zna mnie jak mało kogo. Wiedziałam jednak, że to po prostu jej instynkt. Że była po prostu dobra w tym, co robi.
Każda z nas była inna, każda z nas miała innych charakter. Zaakceptowałyśmy nasze liczne wady dla dobra tej zwariowanej przyjaźni. Kochałam je jak siostry. Ufałam jak mało komu. To one pierwsze i w sumie jako jedyne zrozumiały, dlaczego podjęłam decyzję o wyjeździe do Londynu. Wspierały mnie w tym ... w najgorszym momencie mojego życia.
- J.Lo! - krzyknęła Lola zrywając się ze swojego miejsca. Z głośników wypłynęły pierwsze takty "Amor, Amor, Amor" uwielbianej przez nas Jennifer Lopez. W drodze na parkiet wypiłam duszkiem shota, po czym w pełni oddałam się tańcu. Wygłupiałyśmy się kręcąc biodrami, rzucając włosami na wszystkie strony i śpiewając z niezawodną Jennifer! Szeroki uśmiech wręcz nie chciał zniknąć z mojej twarzy.
- Księżyc się ukrywa, kiedy wschodzi słońce. Tracę moją bluzkę, a Ty swoje spodnie! - zaśpiewała Amanda chwytając za kolejnego shota. Upiła go krzywiąc się niemiłosiernie, co wywołało wybuch śmiechu u mnie i Loli. - Pora sobie znaleźć faceta! - oznajmiła.
- Związki są przereklamowane. - rzuciłam przeczesując moje potargane włosy.
- Kto mówi o związku? - parsknęła.
- Fakt, oni do niczego innego się nie nadają! - przyznałam. - Na początku chodzi taki za Tobą jak zbłąkany pies, aby potem poczuć się pewniej i zacząć się rządzić! I stawiać ultimatum! Pieprzone samce alfa ... - dodałam wypijając shota do dna. Z impetem odłożyłam kieliszek, spoglądając na zaniepokojone przyjaciółki. - O nie, nie, nie ... znam te spojrzenia. Wcale nie jestem pijana!
- Wystarczy że byłaś raz ... z miłości. - mruknęła Lola.
- Miłość jest ślepa. Ale małżeństwo, to najlepsze lekarstwo. - wybuchłam głośnym śmiechem z własnego żartu. Lola z Amandą, wręcz z wyuczoną synchronizacją, odsunęły ode mnie kolejnego shota. Skrzywiłam się, ale nie protestowałam. Rzeczywiście zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Oh! Zapomniałam wam powiedzieć! - Amanda klasnęła w dłonie, wręcz podskakując na swoim miejscu. - Pod koniec sierpnia El Canto del Loco zagra swój koncert! - uchyliłam usta z wrażenia, po usłyszeniu tej informacji. - Dokładnie w moje urodziny! Więc żądam, abyśmy tam wówczas poszły!
- Skarbie mój najdroższy, dla Ciebie wykupię całą strefę  VIP! - pisnęłam.
- Żebyś miała swobodny dostęp do Daniego Martina? - uniosła charakterystycznie brew ku górze. - Dalej Ci się robi mokro na jego widok?
- Oj tam, od razu mokro. - zrobiłam niewinną minę. - Ja go uwielbiam! Wręcz kocham! Teksty jego piosenek są moją autobiografią! Mogłabym wręcz całować ziemię, po której stąpa! - piszczałam, na co Lola zakryła twarz w dłoniach, chcąc ukryć zażenowanie związane z moim zachowaniem. - Taki mój żywot fana, co na to poradzę? - rozłożyłam ręce.
El Canto del Loco był moim ukochanym zespołem muzycznym od niepamiętnych czasów. Wszystkie piosenki znałam wręcz na pamięć. Samego Daniego Martina, wokalistę i autora tekstów, miałam przyjemność poznać podczas jego wizyty w ośrodku treningowych Atletico. Był on prawdziwym Rojiblanco, który nie raz udowadniał przynależność do tych barw. Boże ... gdy stanął na przeciwko mnie, zapomniałam do czego służy mój język. Wymruczałam pod nosem jakąś niemrawą prośbę o zdjęcie i autograf, po czym uciekłam gdzie pieprz rośnie. Lola i Amanda do dzisiaj się ze mnie nabijają na samo wspomnienie.


***

Poranek nie należał do przyjemnych. Ciężko usiadłam na łóżku, rozglądając się nieprzytomnie wokół. Amanda nadal spała, leżąc na wznak swojego posłania,  natomiast Lola podśpiewywała w łazience, będąc raczej w dobrym humorze. Zawsze zazdrościłam jej mocnej głowy.
Z trudem sięgnęłam po butelkę wody, pijąc łapczywie tą życiodajną ciecz. Opadłam z jękiem na poduszki, chwytając się za bolącą głowę. Koniec z piciem. Definitywny koniec z piciem! Od dzisiaj będę ułożoną panną z dobrego domu. Chociaż w sumie trzeba posiadać ten dobry dom ...
Z nudów zaczęłam przeglądać Instagram, komentując lub lajkując zdjęcia moich znajomych. W pewnej chwili moje oczy zrobiły się jak spodki, na widok znienawidzonej przeze mnie twarzy. A gdy dostrzegłam to, co owa osoba trzymała w swoich dłoniach, moje podniesione ciśnienie przebiło wszelkie normy.
- Lola! - wrzasnęłam, zrywając się na równe nogi. Przestraszona i wybudzona Amanda, spadła z hukiem ze swojego łóżka, natomiast Dolores wybiegła z łazienki, potykając się o nasze walizki. - Wiedziałaś o tym? - pokazałam jej zdjęcie, które tak mnie zdenerwowało. Lola uchyliła usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Posłała mi jedynie przepraszające spojrzenie. - Ty też wiedziałaś? - zwróciłam się do Amandy, która podnosiła się z trudem z podłogi. - Jak mogłyście mi tego nie powiedzieć?! 
- Rubia ... to nie tak. - Lola pomogła podnieść się przyjaciółce. - Chciałyśmy Ci powiedzieć, ale wiedziałyśmy, że się zdenerwujesz.
- Albo zrezygnujesz z podpisania kontraktu. - dodała Amanda.
- Nie dam tej suce takiej satysfakcji! - rzuciłam telefonem o łóżko. - Jakim prawem Olga Garcia będzie grała w Atletico?! Przecież Barcelona to jej klub!
- Potrzebujemy dobrego napastnika. - zauważyła niepewnie Lola, nie chcąc mnie zapewne bardziej zdenerwować. Co z tego, skoro ja już szalałam ze złości?
- I na całym świecie nie ma lepszego napastnika od niej?! - krążyłam wściekle po pokoju, chcąc się uspokoić. Olga Garcia. Mój największy wróg! Odkąd pamiętam, zawsze miałyśmy ze sobą na pieńku. Skakałyśmy sobie do gardeł, grając w jednej reprezentacji. To po prostu nie mogło się udać!
- Nikt się wam nie każe przyjaźnić!
- Ja jej piłek nie będę podawać!
- Ines! - wrzasnęła Amanda, na co zatrzymałam się gwałtownie. - Przestań się zachowywać jak egoistka! To nie wasza specyficzna relacja jest tu najważniejsza, a drużyna! W tamtym sezonie Garcia była najlepszym strzelcem naszej ligi, zarząd wziął to pod uwagę, a skoro ona z chęcią przyjęła tą propozycję ...
- Nie wierzę, że ta decyzja nie ma drugiego dna! - syknęłam.
- Co mnie to obchodzi?! Ma strzelać dla mojej drużyny bramki! - wywróciłam zirytowana oczami na te słowa.  - Jestem Twoją przyjaciółką, ale także kapitanem tej drużyny, więc wybacz Rubia, ale będę zmuszona być obiektywną. Chyba, że z takiego idiotycznego powodu chcesz zrezygnować z powrotu?
Mierzyłyśmy się przez chwilę stanowczymi spojrzeniami. Poddałam się, wychodząc na balkon. Oparłam się o balustradę, przecierając zmęczoną twarz dłońmi. Powrót do domu miał być czymś radosnym. Już teraz nie mogłam się doczekać pierwszych treningów. Zobaczenia starych i znajomych twarzy. Poznania nowych dziewczyn. Ale bycie w jednej drużynie z nią? Bałam się, że temu nie podołam i nieświadomie skrzywdzę klub i inne dziewczyny. Już nie raz siadałyśmy na ławce rezerwowych z powodu naszych kłótni, przez co cierpiała nasza drużyna narodowa.
Czy mogłam jednak zrezygnować? Czy to było tego warte? To był klub mojego życia. Mój dom. Grały w nim moje przyjaciółki. Nie było aż tak wielkiego powodu, aby dawać tej idiotce powodu do satysfakcji. Chęć udowodnienia jej tego, kto rządzi, wręcz dodawała mi motywacji.
- Przepraszam. - stanęłam w szklanych drzwiach, spoglądając na Amandę. Po chwili tonęłam w jej objęciach. - Obiecuję trzymać język za zębami, chociaż doskonale wiesz, że jest to raczej niemożliwe. Ostatecznie możesz zainwestować w dwa kagańce.
- Bo drużyna jest najważniejsza, prawda?
- Tak jest pani kapitan!


***

Tik Tak. Tik Tak. Tik Tak. Tik Tak.

Dźwięk zegara powoli doprowadzał mnie do szału. Siedziałam na kanapie, z podsuniętymi kolanami pod brodę, wpatrując się w spot reklam w telewizorze. Za kilka minut, piłkarski świat miał dowiedzieć się o moim powrocie do Madrytu. Enrique Cerezo zwołał z tego powodu konferencję prasową. Nikt jednak nie wiedział, czego ona dotyczyła. Ba! Nikt się nie domyślał.
- Spóźniłam się!? - trzask drzwi rozbrzmiał w całym domu. Dźwięk stukotu wysokich szpilek był co raz bardziej głośniejszy, do chwili aż w progu salonu pojawiła się elegancka blond włosa kobieta. Alexandra Morgan. Moja matka. - Dlaczego nic nie mówisz?! - rzuciła torebkę na komodę.
- Bo się denerwuję? - spojrzałam na nią. - Ale nie wiem czym.
- Bo to nowy rozdział w Twoim życiu. - usiadła obok mnie, obejmując swoim ramieniem. - Jedyne czego się obawiasz to to, że nie wiesz co Cię tam spotka. Ale cokolwiek by to było, poradzisz sobie doskonale. - uśmiechnęła się. - Pamiętasz swoje obawy przed pierwszym treningiem w Chelsea? Trzęsłaś się jak galareta! A jak się skończyło?
- Będzie mi ich brakować. - westchnęłam. - Nawet tego cholernego deszczu!
- W Madrycie zaświeci słońce i zapomnisz o tej pogodzie. - pogładziła moje włosy.
W skupieniu słuchałyśmy przemówienia, które przygotował prezes Atletico. Doskonale wiedział, jak zniecierpliwić człowieka. Krążył i krążył wokół tematu, aż uderzył z grubej rury, ogłaszając mój powrót. Posypały się pytania, zaskoczonych i nieprzygotowanych na taką sytuację dziennikarzy.
Cerezo odpowiadał na wszystko z szerokim uśmiechem, jakby co najmniej opowiadał o swojej ukochanej wnuczce. Byłam mu jednak wdzięczna za zrozumienie i pozwolenie mi na wyjazd do Londynu. A co najważniejsze, nigdy nie zapomniał o naszej słownej umowie. Przyjechał do Kijowa z nadzieją, że uniosę puchar i wrócę do domu. Tak jak mu obiecałam.
- Będziesz na mojej prezentacji, prawda? - spytałam, niepewnie spoglądając na mamę. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie lubiła wspominać o swoim życiu w Hiszpanii i wręcz ucinała wszelkie spekulacje o jakimkolwiek wyjeździe na Półwysep Iberyjski.
- Skarbie, nic mnie przed tym nie powstrzyma. - ucałowała moją skroń. - A skoro o tym mówimy ... odezwali się do mnie Twoi dziadkowie.
- Co to znaczy, odezwali? - zmarszczyłam czoło. - Przecież mieszkają pod Londynem i widziałam się z nimi ... zaraz! - zerwałam się na równe nogi, gdy zrozumiałam o kim mówi. - Powiedziałaś im, że wracam do Madrytu?!
- Ines, Cerezo właśnie to ogłosił. - wskazała dłonią na telewizor.
- Nie chcę ich znać! I nie chcę, żeby pojawiali się na mojej prezentacji! - zaczęłam krzyczeć zdenerwowana. - Nie będę udawała przed ludźmi idealnej rodzinki, którą nie jesteśmy! - zacisnęłam mocno pięści. - I co? Może jeszcze ON tam będzie?!
- To Twój ojciec!
- Przestał nim być, gdy go nakryłam z własną trenerką! - poczułam łzy wściekłości w moich oczach. Minęły cztery lata od tego wydarzenia, a mnie nadal to bolało. Ten widok ... mój ojciec i kobieta, która była dla mnie idolem. Zacisnęłam mocno powieki, chcąc wyrzucić to wspomnienie ze swojej głowy. - A oni o tym wiedzieli! 
- Skarbie, proszę Cię. - mama podeszła do mnie, obejmując mocno.
Mój własny ojciec zniszczył nam życie. Chociaż, czy można było tak nazwać naszą iluzję życia rodzinnego? Skupiona na swojej karierze i przyjaciołach, nie zwracałam uwagi na to, co działo się w domu. Zresztą, mama idealnie to przede mną ukrywała. Romanse ojca, ich kłótnie ... tkwiła przy jego boku, mając nadzieję, że w końcu się opamięta. A dziadkowie o tym wiedzieli. Dawali mu alibi! Robili wszystko, aby to nie wyszło na jaw. Żeby ludzie się o tym nie dowiedzieli!
Jednak z czasem wszystkie kłamstwa wypływają na wierzch. Ojciec popełnił błąd, wdając się w romans z moją ówczesną trenerką. Byłam taka naiwna sądząc, że to dla mnie przychodzi na treningi i mecze. Nie zauważyłam ich dwuznacznych spojrzeń. A potem nakryłam ich w jej gabinecie ... 
O ironio losu! Największe wsparcie dostałam wówczas od Enrique Cerezo. Nie mógł jej zwolnić z powodu romansu, ale rozumiał że nie chciałam być dłużej jej podopieczną. Pozwolił mi odejść do Chelsea w środku sezonu. Pozwolił mi wyjechać z mamą do Londynu, z dala od tej całej sytuacji.
- Czego chcieli? - spytałam uspokojona jej dotykiem.
- Pogratulować Ci zwycięstwa w Lidze Mistrzyń. - szepnęła, na co jedynie prychnęłam rozjuszona. - Inez, to dzięki dziadkowi zaczęłaś grać w piłkę. Zaraził Cię miłością do Atletico ... 
- I to on chodził na wszystkie moje mecze i treningi, gdy kochany tatuś spotykał się za Twoimi plecami z innymi kobietami. - zironizowałam. Widząc jednak ból w jej oczach, spuściłam speszona wzrok. - Przepraszam. Ale nie wybaczę im tego, że pozwolili mu na to. Nie wybaczę im wszystkim Twoich łez.
- Ines. - chwyciła mnie za dłoń. - Skup się na swoim życiu, dobrze? Otwórz nowy rozdział, ciesząc się tym, co los dla Ciebie przygotował.
- Nowy rozdział na starych śmieciach? 
- W tym momencie ludzie wariują z radości, że wracasz. - uśmiechnęła się.
- Uwierz mi, nie wszyscy.

***

Dziękuję wam za miłe słowa pod prologiem :) 

Rozdziały na tej historii, przynajmniej z początku, będą wolniej publikowane. Większość czasu skupiam myśli na opowiadaniu o Nati, szczególnie że potrzebuje detoksu od Saula ... który będzie tu jednym z głównych bohaterów ^^ 

Poznałyście kilka szczegółów z życia Ines, jak i powód jej wyjazdu do Londynu. Jeszcze parę tajemnic zostało do wyjaśnienia :) Zachęcam do wyrażania opinii!



6 komentarzy:

  1. Ja Ci dam detoks od Saula, ja Ci dam! :D A jak ja sobie zrobię od Kepy to, co? :D (Dobra, żartuję, wiadomo, że tego nie zrobię hihi :D). Ale dobrze, do rzeczy, do rzeczy...
    To dziewczyny poszalały w klubie nie ma, co! :D Ale należało im się, oj należało! W końcu trzeba było należycie opić zdobycie przez Inez pucharu Ligi Mistrzyń, a także to, że dziewczyny będą grać razem w klubie ^^ A imprezowanie na Ibizie mówi samo za siebie :D
    Małżeństwo to najlepsze lekarstwo haha, tak powiada Inez? :D No dobrze, dobrze, nie wykłócam się! I była raz pijana z miłości... Ech, lepiej to już być pijaną normalnie haha :D Tylko, że na drugi dzień kacyk męczył, no ale... Hahaha, jasne, nie piję już alkoholu, zawsze się tak mówi, a potem co ^^ (Nie, nie mówię tego z własnego doświadczenia :D).
    Przyjaźń dziewczyn jest fenomenalna i jestem pewna, że nie raz nie dwa będę tutaj płakać ze śmiechu :D
    I tak... Już teraz mogę napisać, że się z Olgą nie polubimy :D Mogła siedzieć w tej swojej Barcelonie, a nie do Atletico przechodzić. No bo po co? Chyba tylko po to, żeby denerwować Inez :D Swoją drogą skoro się tak nienawidzą to jestem bardzo ciekawa, jak będą wyglądać ich relacje w klubie. Wiem, że Amanda ma rację, że dobro drużyny jest najważniejsze, ale czasami nerwy puszczą no i... Ale poczekamy zobaczymy! :D Emocji na pewno nie zabraknie ^^ Na razie nich Inez się cieszy w spokoju, że wróciła do Atletico, co już zostało oficjalnie ogłoszone :) Wsparcie mamy Inez jest przekochane <3
    Ugh... Historia jej rodziców... A zwłaszcza to, co zrobił jej ojciec... Romanse na boku i to w dodatku jeden z trenerką własnej córki! Boże, brak mi słów. I do tego to jeszcze Inez ich nakryła, masakra, nawet sobie nie wyobrażam, co musiała wtedy czuć... Rozumiem, że przez to nie chciała zostać i bardzo spodobała mi się postawa prezesa, że ułatwił jej przenosiny do Londynu... Ale koniec końców zawarta umowa została dotrzymana i Inez wróciła do domu, do Madrytu, aby zacząć stare nowe życie ^^
    Ja już się nie mogę doczekać nowych rozdziałów! :D
    <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, że Inez rzeczywiście posiada charakterek, który jeszcze nie raz da o sobie znać. Dziewczyna na pewno nie da sobą pomiatać. W dodatku jest tak samo zwariowana, jak Amamda i Lola. Są świetnymi przyjaciółkami, której nie zachwiała ani odległość, ani nic innego. I na pewno na przestrzeni całej historii, dadzą niezłego czadu.
    Dziewczyny trochę poszalały na imprezie. Ale to w końcu Ibiza, więc nie mogło inaczej. Zresztą należało im się
    To, że na drugi dzień męczył je kac, to nieważne. I Inez może się zapierać ile chce. Ale, jeszcze nie raz skorzysta z uroków napojów wyskokowych. 😂
    Strasznie mnie ciekawi, dlaczego Inez,aż tak nie znosi Olgi. Bycie ze sobą w jednej drużynie na pewno będzie dla nich wyzwaniem.
    Poznałyśmy także trochę przeszłość drużyny i co sprawiło, że opuściła ukochany Madryt. Na postępowanie jej ojca, po prostu brakuje słów! Jak on mógł zrobić coś tak okrutnego swojej żonie i córce?! Nie dziwię się, że Inez nie chce go znać. Do dziadków także ma żal. Uzasadniony, skoro wiedzieli o tym romansie.
    Natomiast jej mama widać, że chciałaby, aby jej córka na nowo odnalazła z nimi dobry kontakt. Mimo przykrości i cierpienia jakiego doświadczyła.
    Zastanawiające jest także podejście Inez do miłości i mężczyzn. Ktoś ją chyba, kiedyś bardzo skrzywdził. Wciąż mam tyle pytań, że nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    I jaki to detoks od Saula, co? 🤣 Mam nadzieję, że nie potrwa on, zbyt długo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ibiza, Ibiza wszędzie ta Ibiza aż mam ochotę tam wrócić, bo zdarzyło mi się postawić tam stopę raz XD wcale nie dziwię się, że dziewczyny trochę zabalowały, bo przecież to stolica imprez! Więc popieram to i wcale nie wierzę w 'więcej nie piję' Inez hahah
    Ogólnie bardzo szanuję przyjaźń dziewczyn, która na razie wydaje się mocna. Zastanawia mnie czy tak będzie dalej? Gra w tym samym klubie może przynieść lekkie spiny :) poza tym z trójkami to różnie bywa, bezpieczniejsze są dwójki, co wiem z doświadczenia, chociaż nie oznacza to, że źle im życzę!
    Ciekawi mnie za to postać Olgi i jej kłótnie z Inez. Czy one naprawdę tak bardzo się nienawidzą? Ze słów dziewczyny wyczytywałam czystą nienawiść :p ciekawe o co poszło i czy ich wojna nie odbije się na drużynie?
    Ogólnie mam wrażenie, że Inez dopiero się rozgrzewa, bo jeszcze nie zdążyła powalić mnie na kolana XD jest fajna i lubię ją, ale napisałaś, że chcesz jej postacią pobić Linę, więc poprzeczka jest bardzo wysoko :D
    Pierwszy rozdział był wprowadzający. Dosyć dużo można było dowiedzieć się o przeszłości głównej bohaterki. Jak widać ma ona za sobą wiele przykrych doświadczeń. Mam nadzieję, że będą one dawać jej siłę w przyszłości :)!
    Aha i ja się pytam jaki detoks od Saula?! Tak się w ogóle da? :')
    Czekam na ciąg dalszy,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem jak to zrobiłaś, że dodałaś trzy rozdziały, na trzech różnych blogach, jeden po drugim, ale szacun za to. Ja w każdym razie nie miałam możliwości skomentować wszystkich po kolei, więc komentuję w ratach.
    Już przy prologu wiedziałam, że to opowiadanie zapowiada się genialne, a pierwszy rozdział tylko to potwierdza. Serio, jak na razie jestem zachwycona i sama tak naprawdę nie wiem, od czego zacząć.
    Przede wszystkim przyjaciółki Inez, które same w sobie są świetne. Razem i każda z osobna. Totalnie rozwalają system i jak na razie nie jestem wstanie powiedzieć, którą lubię najbardziej. Chyba wszystkie.
    Sama Inez też jest niereformowalna. Już nie mogę się doczekać, kiedy poznamy ją jeszcze bliżej.
    Nie dziwię się, że jest zła na dziewczyny, że ukrywały przed nią informacje o Oldze. Na pewno nie wracała do klubu, by użerać się z największym wrogiem. No ale takie jest życie. Inez musi odsunąć na bo prywatne niesnaski i skupić się na drużynie, która jest teraz niewątpliwie najważniejsza.
    Jak na razie polubiłam również matkę Inez. Wydaje się być bardzo ogarniętą kobietą. Swoje w życiu przeszła, ale wydaje się być bardzo pozytywną osóbką.
    Czego oczywiście nie można powiedzieć o pozostałych członkach rodziny młodej piłkarki. Niespecjalnie się dziwię, że nie chce utrzymywać z nimi kontaktu. Nikt by nie chciał. Zdrada jest czymś okropnym, szczególnie jeśli mamy do czynienia z wielokrotnymi wyskokami, a nie tylko nową miłością.
    Strasznie ciekawi mnie, jak to wszystko się dalej potoczy, co dla nas szykujesz. Odwyk od Saula? Sorry, dziewczyno, ale to chyba jest niemożliwe.
    Czekam z niecierpliwością na nowość.
    Violin
    PS W wolniej chwili zapraszam do siebie na rozdział 32 😉

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, znalazłam dzisiaj troszkę czasu wolnego, to zawitałam i tutaj. Z racji, że od lat kibicuję Realowi kwestie Atletico nie są mi zbyt przyjazne, ale myślę, że mnie zatrzymałaś.
    Saulem Niguezem mnie zatrzymałaś, nie ma co.
    Od zawsze mało mnie także przyciągały motywy dziewczyn piłkarek. Nie wiem czy przez głupi stereotyp, że w piłkę grać potrafią tylko faceci, czy może przez to, że sama próbowałam grać, ale okazałam się prawie najsłabszym ogniwem drużyny, hahaha. I marzenia o jakiejkolwiek, nawet najbardziej prymitywnej karierze poszły w zapomnienie. Ale muszę przyznać, że postać Inez mnie nawet zaintrygowała.
    Za dużo na chwilę obecną powiedzieć się nie da, dlatego czekam na kolejny rozdział. Bo wpadnę na pewno.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś tak czuję, że będzie tu baaaardzo ciekawie. Rubia i Olga pewnie będą sobie robić pod górkę - pożyjemy, zobaczymy.
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń